21. Tylko na tyle Cię stać?

2.2K 178 48
                                    


Teoretycznie zależało mi na zdrowiu Sally. Trafiła tu w takim stanie przeze mnie, a moje poczucie winy jest silniejsze niż można by przypuszczać. To niekomfortowe uczucie, które każdy z nas zna, w momencie zrobienia drugiej osobie czegoś złego. Sally nie była niczemu winna, a to jak ten sukinsyn ją uderzył nie dawało mi spokoju.

-Wody- usłyszałem ciche mruknięcie - wody - natychmiast wstałem z podłogi i przyczłapałem się do łóżka na, którym leżała Azjatka. 

-Sally! Jak się czujesz?

-Wody, proszę.

-Co się dzieje?- do pokoju wparował Hektor i Luke, którzy musieli usłyszeć mój głos. 

-Przynieście wody, szybko! - rozkazałem. Luke natychmiast zbiegł po schodach i po chwili wrócił ze szklanką, po czym podał mi ją do ręki. 

-Zadzwonię po Shay - odezwał się, a następnie zniknął za drewnianymi drzwiami. Uniosłem delikatnie głowę dziewczyny i powolnym ruchem zacząłem wlewać wodę do jej ust. 

-Dziękuję- wycedziła, wykrzywiając jednocześnie twarz w fikuśny grymas. Poruszanie sprawiało jej ból, co sugerowało, że przez pewien czas będzie przykuta do łóżka. 

-Powinna odpoczywać - odezwał się w końcu Hektor-  chodź, poczekamy razem na Shay. 

-A jeżeli coś się stanie i...

-Jest zmęczona, spójrz- wskazał ręką na dziewczynę, która już zdążyła zasnąć - potrzebuje dużo snu i spokoju. Ty również Will. 

-Masz rację- przyznałem, po czym skierowałem się do wyjścia z pokoju. 

-Zjedz śniadanie, odpocznij i przyjdź do gabinetu. Musimy poważnie porozmawiać zanim zwołam chłopaków do akcji. 

-Odbijemy Madelaine i Cheryl - bardziej powiedziałem jak zapytałem, na co Hektor skinął głową.

-Nie tylko one toczą walkę z nieprzyjacielem - powiedział, a następnie zszedł po schodach i zniknął za drzwiami łazienki. Nie było sensu przeszkadzać mu w łazience, bo to już przesada, więc udałem się do kuchni, w której urzędował już Nick.

-Cześć stary- rzuciłem krótko, po czym wziąłem się za robienie kanapek.

-Hm - Odchrząknął chłopak, odwracając i zadzierając głowę do góry.

-Co się stało?- zapytałem, nic nie robiąc sobie z jego obrażania. 

-To ty mi powiedz - rzucił kąśliwie - mojej Maddie nie ma, a ty zabawiasz się z jakąś chinolką? 

-Koreanką jak już.

-O proszę! Nawet nie zaprzeczyłeś - klasnął w dłonie, a następnie zaczął wskazywać we mnie palcami.

-Nick posłuchaj...

-Nie! To ty posłuchaj. Shipowałem was! A ty tak bezczelnie brukasz dobry wizerunek waszego związku! Ty wiesz co to znaczy, kiedy ulubiona para znajomych się rozstaje? Rozwód, intercyza majątkowa, dziecko przechodzi na stronę matki, ty nie masz z nim kontaktu, a na koniec zabija Cię upiorna, niedojrzała niania, którą traktowałeś jak sympatyczną...

-O czym ty mówisz? - spojrzałem na niego, marszcząc czoło na jego chore twierdzenia. 

-O tym, że twoja żona i dziecko są w niebezpieczeństwie, a ty kręcisz się u boku jakiejś Sally - usłyszałem dobrze znany mi głos. Natychmiast odwróciłem się i ujrzałem w progu mojego pożal się boże przyjaciela.

-Nie uciekłeś?- prychnąłem, na widok znajomej twarzy.

-Ktoś musi uratować moją siostrę, kiedy jej mąż ugania się za innymi laskami. Maddie, wie? 

-Za nikim nie latam- spiąłem się i zacisnąłem pięści. 

-Nie? Więc Hektor kłamał?- spojrzał na mnie, unosząc wyzywająco jedną brew do góry. Poczułem mocny ucisk w klatce piersiowej, na słowa Zacka, ale nie przerwałem jego wypowiedzi - Ostrzegałem Cię, żebyś się wycofał. Twoja żona i dziecko mogą już nie żyć, potrzebować pomocy, a ty siedzisz i nic nie robisz. 

-Myślisz, że mi z tym dobrze?! Że chciałem tego?- krzyknąłem - Madelaine i Cheryl są dla mnie w życiu wszystkim, ale to Sally pomogła mi się wydostać -krzyknąłem.

-Jaja sobie robisz? Więc postanowiłeś właśnie, dlatego zamienić rodzinę na bezbronną Sally?  Patrzcie go - zaśmiał się Zack - wielki obrońca bezbronnych kobiet, ale tylko obcych bo te bliskie najwidoczniej na to nie zasługują - powiedział z jadem w głosie, mrużąc przy tym oczy. Nie wytrzymałem, Zack celowo upokarzał mnie, dając wyraźnie do zrozumienia jaki głupi jestem i , że nie zasługuję na to co mam. Nie wytrzymałem. Ruszyłem na chłopaka z pięściami, ale szybko zostałem zblokowany. 

-Nawet walczyć już nie potrafisz - prychnął siłując się, ze mną - Jak ty w ogóle chciałeś je obronić? - powiedział, wykręcając mi rękę, na co syknąłem z bólu - Kierujesz się agresją, atakujesz pod wpływem impulsu, rządzą tobą emocje i ty chciałeś je obronić? - kontynuował z drwiną w głosie, po czym poczułem palący ból w klatce piersiowej. Zack nie zamierzał mnie oszczędzać, kopnął mnie kolanem w mostem, a następnie rzucił na stół.

- Tylko na tyle Cię stać - powiedziałem cicho, starając się unormować oddech.  

-Nie wierzę, że pozwoliłem jej zostać z taką świnią jak ty! - krzyknął, po czym uderzył mnie pięścią w nos. Czułem jak zaczyna cieknąć ciepła ciecz, zatrzymując się tylko na moment na wargach.

-Dość! - usłyszałem głos Hektora - Zack! Odsuń się od niego! - rozkazał, na co chłopak tylko uniósł ręce do góry w geście obronnym, rzucając na odchodne ciche ''frajer''.

-Pomogę Ci - zaproponował Luke, po czym podał mi zwilżoną ścierkę - przyłóż - powiedział, a ja zrobiłem dokładnie to co nakazał.

-To nie piaskownica, zachowujcie się .

-Do gabinetu- powiedział sucho - Już! - ponaglił, na co wszyscy ruszyli w kierunku wyjścia z kuchni. Skierowałem się i ja, ale szybko zostałem zatrzymany ręką Hektora.

-Nie ty Will - powiedział surowym tonem.

-Ty go tu sprowadziłeś, prawda? -zapytałem, co mężczyzna przemilczał - Hm - uśmiechnąłem się drwiąco- Dobry posunięcie - rzuciłem, po czym go wyminąłem.

-Miał prawo wiedzieć co z jego siostrą, nie mogłem go kłamać- powiedział, a ja zatrzymałem się na chwilę. 

-O Sally też miał prawo wiedzieć? -odwróciłem głowę w bok, tak aby mężczyzna mnie słyszał. Po chwili poczułem dłoń na ramieniu, aż przede mną znów pojawił się Hektor. 

-Nie możesz być na mnie o to zły, to ty ją tu sprowadziłeś. Rozumiem ufasz jej, ale to wcale nie oznacza, że my też mamy. Nic o niej nie wiemy - powiedział dosadnie- Dlatego, przestań się dąsać i doceń to, że Zack wrócił pomóc odzyskać Ci rodzinę. Ogarnij się w łazience i przyjdź na spotkanie - powiedział, na co skinąłem głową i ruszyłem w kierunku łazienki.

-A Will, jeszcze jedno - powiedział zanim całkowicie zniknąłem za drzwiami ubikacji - Dopóki nie wydostaniemy Madelaine i Cheryl stwarzaj chociaż pozory.

-Sugerujesz, że ...

-Ja nic sugeruje, mówię tylko co widzę- przerwał mi - skup się na odzyskaniu rodziny, teraz to najważniejsze - powiedział, po czym skierował się w stronę biura. Wszedłem do łazienki wkurzony, nie przepraszam, ja byłem wkurwiony. O co wszystkim chodzi? Próbuje tylko pomóc Sally, czuję się winny tego co ją spotkało. Kurwa kocham Madelaine i Cheryl ponad życie, ale wiem, że pochopnie nic nie zdziałam. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Co miałem wybrać? Szukanie nawet nie mając pojęcia gdzie moich dziewczyn czy ratowanie życia Sally? Jak postąpili by inni? Nie miałem siły. Wkurwiony uwagami wszystkich, zrzuciłem kosmetyki, które stały na półce aby dać upust emocjom, ale wiecie co? Wcale mi to nie pomogło.


Dla Was Wszystko!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz