-Na pewno sobie poradzisz? - zapytała Mad — Jeżeli będziesz miał jakiś problem, to dzwoń, będę zaraz w ...
-Kochanie poradzę sobie — powiedziałem, całując dziewczynę w usta.
-Wiesz, że zawsze mogę to odwołać i poprosić Zacka o...
-Zack musi zająć się teraz Sophie — powiedziałem spokojnie, przyciągając do siebie Madeline. Rano matka Mad zadzwoniła z prośbą o pomoc podczas konferencji w sąsiednim mieście w kwestii ich rodzinnej firmy, na której zabraknie Richa z powodu małych kłopotów w fabryce. Chcąc nie chcąc dziewczyna po niedługich namowach zgodziła się na towarzyszenie swojej matce, jednocześnie biorąc udział w tym przedsięwzięciu. Nie ukrywam, przerażała mnie lekko myśl o pozostaniu samemu w domu z małą Cheryl, jednak udało mi się znaleźć dosyć wygodne rozwiązanie w postaci mojego najlepszego przyjaciela i jego narzeczonej, którzy z radością zgodzili się na towarzyszenie mi tego dnia.
-No dobrze — westchnęła.
-Dam radę, a ty skup się na okazaniu jak największego wsparcia ze swojej strony dla mamy — powiedziałem, składając delikatny pocałunek na ustach dziewczyny.
-Kocham Cię, Will — wymruczała dziewczyna między pocałunkami.
-Wiem, ja Ciebie też — powiedziałem, ujmując twarz brunetki w dłonie.
-Do zobaczenia wieczorem?- zapytała.
-Będę czekał -rzuciłem, całując dziewczynę w czoło. Po tym czułym pożegnaniu dziewczyna oderwała się ode mnie i skierowała w stronę taksówki, która czekała na nią pod domem. Pomachała mi jeszcze, znajdując się w samochodzie, po czym zniknęła razem z żółtą taksówką za bramą naszego podwórka. Ta kobieta jest miłością mojego życia i szczerze nie spodziewałem się, że będę w stanie czuć coś tak mocnego do drugiej osoby. Każdy jej ruch, gest czy uśmiech sprawiają, że jestem szczęśliwy. Jednak nie tylko ona zajmuję miejsce w moim sercu, jest ktoś jeszcze. Cheryl. Mała, słodka istotka z pucowatymi policzkami, która jest owocem miłości mojej i Madeline. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem na tę myśl, po czym usłyszałem dobiegający dźwięk z pokoiku mojego maleństwa. Natychmiast ruszyłem w tamtym kierunku, potykając się przy okazji o własne nogi. Wszedłem do środka białego pomieszczenia z kolorowymi dodatkami i od razu skierowałem się w stronę łóżeczka, w którym znajdowała się moja księżniczka.
-Cześć kruszynko — powiedziałem, spoglądając na Cheryl, która od razu na mój widok się rozpromieniła — skoro już się wyspałaś, to co powiesz na śniadanko?- zapytałem, a w odpowiedzi uzyskałem tylko uśmiech mojej księżniczki — Czyli się zgadzasz, świetnie — zacząłem, biorąc małą na ręcę — Zobaczymy, co takiego zostawiła Ci mamusia — powiedziałem, kierując się w stronę kuchni. Kiedy znaleźliśmy się już w pomieszczeniu, ułożyłem Cheryl w małej huśtaweczce, która była przystosowana do dziecka w jej wieku. Położyłem maluszka na mięciutkiej poduszce, po czym sam skierowałem się do blatu kuchennego. Naszykowałem małą buteleczkę z mlekiem, uprzednio sprawdzając, czy, aby przypadkiem nie jest za gorące dla małej, po czym podałem jej pokarm.
-Mama wie co dobre, nie?- zapytałem.
-Jak to mama- usłyszałem za sobą dziewczęcy głos, który należał do dobrze znanej mi osoby. Odwróciłem głowę w kierunku dochodzącego dźwięku, a moim oczom ukazała się Sophie z Zackiem obładowanym różnymi torbami.
-A to co? - zapytałem, przyglądając się, jak Zack zrzuca z siebie stertę reklamówek.
-Nie pytaj — odpowiedział widocznie zmęczony.
-Jak to co? Rzeczy dla małej — powiedziała Sophie, przykucając przy małej — prawda maluszku?- zapytała, a na twarzy Cheryl pojawił się szczery uśmiech.
-Stary mam do ciebie sprawę — odezwał się Zack, odciągając mnie na bok tak, aby Sophie nie mogła usłyszeć o tym, co ma zamiar powiedzieć mi kumpel.
-Dawaj — powiedziałem, spoglądając na chwilę w stronę Sophie bawiącej się z Cheryl.
-Hektor dał cynk, ale ja nie zostawię Sophie samej — powiedział lekko podenerwowany.
-Ile?
-Nie wiem, godzinę, dwie?- powiedział, drapiąc się po karku.
-No gdzie wy jesteście? My tu czekamy, tak? - usłyszeliśmy dziecinny głos Sophie, która trzymała na rękach Cheryl.
-Już idziemy — odezwał się Zack — Stary, nie chce, żeby zostawała sama, bo ostatnio jej...
-Nie ma sprawy — przerwałem mu, klepiąc go lekko po ramieniu — Ale, jak będziesz wracał kup mi cole- zaśmiałem się, po czym odszedłem od chłopaka i ruszyłem w kierunku dziewczyn.
-Ale ona jest urocza- powiedziała blondynka, przekazując mi małą na ręce.
-I potrafi dać nieźle w kość — zaśmiałem się — Sophie?
-Tak? - zwróciła się dziewczyna w moim kierunku, przerywając rozpakowywanie toreb z ich pluszowych zawartości.
-Masz może ochotę dzisiaj na spacer z nami?- zapytałem, poprawiając małą.
-Słońce muszę jechać do taty na chwilę — odezwał się Zack, podchodząc do nas bliżej.
-Co? Teraz?- spytała.
-Tak, ma jakieś problemy z dokumentami. Postaram się to szybko załatwić — powiedział, całując Sophie w głowę.
-No dobrze, jak coś to dzwoń — rzuciła smętnie. Po chwili zostaliśmy w kuchni sami, a ja wyczułem, że dziewczynie zrobiło się trochę przykro, dlatego powróciłem do planu spaceru. Po niecałej godzinie siedzieliśmy w parku i rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy. Na dworze było przyjemnie ciepło, co idealnie współgrało ze słodkim i spokojnym snem Cheryl.
-Will? - usłyszałem opanowany głos Sophie, która siedziała od dłuższego czasu w milczeniu.
-Tak?- zwróciłem się do dziewczyny.
-Powiedz mi szczerze — zaczęła, przekręcając się tak, aby miała, jak najlepszy widok na moją twarz- czy ty i Zack — mówiła powoli drżącym głosem — czy w waszym gangu dzieje się coś niedobrego? - zapytała w końcu prosto z mostu. Nie powiem, ale trochę zaskoczyło mnie pytanie dziewczyny. Oczywiście nie mogłem powiedzieć jej prawdy, nie tylko ze względu na obietnicę złożoną wśród reszty ekipy, ale również ze względu na jej stan błogosławiony.
-Sophie, Zack Cię kocha, nie zaryzykowałby nigdy waszego bezpieczeństwa. Wszystko gra, nie powinnaś się tym teraz przejmować, zwłaszcza że naprawdę nie ma czym — odpowiedziałem, uspokajając tym lekko dziewczynę.
-W takim razie, dlaczego ten mężczyzna pojawia się za każdym razem, kiedy wychodzę z domu — powiedziała, spoglądając mi przez ramie. Nieświadomie otworzyłem szerzej oczy i uchyliłem usta. Odwróciłem głowę w miejsce na, które spoglądała dziewczyna i ujrzałem wysokiego, postawnego mężczyznę rozmawiającego przez telefon. Facet ewidentnie wzbudzał w dziewczynie niepokój i wcale się nie dziwię. Ciemne okulary zasłaniały jego oczy, a mimo upalnego dnia mężczyzna miał na sobie czarne długie spodnie i skórzaną kurtkę. Na jego szyi widniał mały tatuaż. Przyglądałem mu się chwilę, po czym mężczyzna zakończył rozmowę, wsiadł do samochodu i odjechał. Nie powiem, nie mam pojęcia jak wytłumaczyć to Sophie, której naprawdę nie należy denerwować. Muszę koniecznie powiadomić o tym Zacka.
-Czyżby nasza urocza blondyna miała nowego adoratora? - zapytałem, obracając sytuację w żart.
-To nie jest śmieszne — oburzyła się.
-A Zack wie? - zapytałem, ale zaraz tego pożałowałem, gdyż dziewczyna gwałtownie poderwała się i zaczęła odchodzić. Natychmiast złapałem ją za łokieć i odwróciłem w swoją stronę — przepraszam, chciałem rozluźnić sytuację — powiedziałem ze skruchą.
-To nie było zabawne.
-Wiem, przepraszam.
-Ale twoja mina teraz, owszem — uśmiechnęła się lekko dziewczyna.
-Sophie, posłuchaj — zacząłem — Jak mówiłem, Zack bardzo Cię kocha i nie pozwoli na to, aby zagrażało wam najmniejsze niebezpieczeństwo. Nie wiem, kim był ten mężczyzna, ale nie wydaje mi się, aby należał do ludzi naszego pokroju- skłamałem — faktycznie nieciekawy typ, ale możesz mi wierzyć, że wszystko jest w porządku — przytuliłem dziewczynę pocieszająco, a po chwili ta oderwała się i z uśmiechem na twarzy powiedziała:
-Dzięki, jakoś mi lżej.
-To dobrze, wracamy na obiad- powiedziałem. W domu czekał już na nas Zack, który usilnie starał się powstrzymać krwotok z nosa.
-Boże co Ci się stało? - krzyknęła dziewczyna, podchodząc do swojego narzeczonego.
-Poczułem się trochę słabo, kiedy wróciłem i zaczęła mi lecieć krew — powiedział, nachylając się nad zlewem w kuchni -To pewnie od słońca - mruknął, starając się zatamować szkarłatną ciecz.
-Jezu Zack, musimy pojechać do lekarza i ...
-Sophie, spokojnie — przystopowałem dziewczynę- Weź małą na górę, a ja pomogę mu z krwotokiem — powiedziałem, a po chwili dziewczyna opuściła pomieszczenie razem z moją córeczką.
-Dzięki — usłyszałem głos kumpla.
-Spoko, co się stało?-zapytałem.
-Małe komplikacje, mój błąd — przyznał chłopak.
-Komplikacje?- dopytałem.
-To nie jest jeden gang, jest cała siatka — odezwał się chłopak.
-Jak to? Jest więcej niż jeden gang?
-Nie możemy tego wykluczyć — powiedział -Hektor prześle wieczorem dokumety — dodał, a ja przytaknąłem skinieniem głowy.
- Pójdę Ci po jakąś koszulkę, jesteś cały umazany we krwi — rzuciłem, po czym skierowałem się w stronę wyjścia, jednak w progu zatrzymał mnie głos przyjaciela.
-A Will, jeszcze jedno — uniósł lekko głowę znad zlewu — Nie pozwól zaglądać Maddie do skrzynki na listy — spojrzał na mnie poważnie, a ja przełknąłem głośno ślinę. W tym samym momencie poczułem wibrację swojego telefonu w tylnej kieszeni spodni. Wyciągnąłem urządzenie i odblokowałem ekran, na którym widniała wiadomość od mojej żony.Od: Pani Collins♥
Nie dam rady dzisiaj wrócić ;( Będziemy jutro rano. Kocham Cię.
No Kochani, co myślicie? Komu się podoba, ten zostawia gwiazdkę i jakiś bardziej twórczy komentarz! <3
CZYTASZ
Dla Was Wszystko!
RomantizmDruga część opowiadania pod tytułem "Wymarzony Kłopot". ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Występują sceny dla dorosłych. ⚪ Pojawiają się zdjęcia. Serdecznie zapraszamy do czytania! #Wattys2017