Mój następny dzień jako pani Collins miał wyglądać nieco ciekawej, a mianowicie wybieram się z Sophie do ginekologa. William wyjechał już rano, tłumacząc, że Hektor miał dla nich jakąś sprawę, ale obiecał, że na kolację wrócić. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie martwię, ponieważ boję się o niego jak cholera, ale mam też pewność, że jest dobry w tym, co robi, a dodatkowo potrafi ochronić jeszcze mojego brata. Jednak strach zawsze pozostaje.
Gdy Will wyjechał, miałam tylko możliwość zajmowania się Cheryl. Wykąpałam ją, ubrałam, nakarmiłam, aż w końcu nadeszło wybawienie w postaci mojej przyjaciółki. Sophie musiała się nią chwilę zająć, bym ja mogła się ogarnąć. Szybki prysznic, makijaż i ubiór. Macierzyństwo jest piękne, ale nie należy do najłatwiejszych. Dzisiaj udało mi się wyglądać znośnie.
Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy dla mojej córeczki i ruszyłyśmy do samochodu przyjaciółki.
-Trochę się denerwuję- powiedziała blondynka, włączając się do ruchu.
-Też się denerwowałam, ale muszę Ci powiedzieć, że byłam w dużo gorszej sytuacji- zaśmiałam się na wspomnienie początków mojej ciąży, co również rozbawiło moją przyjaciółkę.
-Wyobraź sobie, co by było, gdybyś jednak wyszła za Logana, a na ślubie powiedziałabyś, że jesteś w ciąży, a on, że jest bezpłodny- zachichotała. Te wspomnienia ani przypuszczenia nie są dla mnie bolesne, ponieważ to, co się wydarzyło, jest prędzej zabawne.
-To by było megaa dziwne- powiedziałam, wciąż się śmiejąc.
-Albo jakbyś urodziła, przecież Cheryl jest małą kopią Willa. Te oczy i włosy- kontynuowała.
-No to byłby szybki rozwód- odpowiedziałam.
-To taka historia jak z komedii romantyczne, na koniec i tak skończyliście razem, zresztą ja z Zackiem też- powiedziała, skręcając w kolejną ulicę.
-A co się stało z Samuelem?- parsknęłam.
-Podobno wstąpił do seminarium duchownego, by zostać księdzem- odpowiedziała z głośnym śmiechem, który ponownie udzielił się i mi.
No tak mamy szalone i wspaniałe wspomnienia. Moje życie po studiach to jedna wielka telenowela, zresztą Sophie też. Jeżeli chodzi o Logana, już więcej się do mnie nie odezwał, po mojej namolnej próbie kontaktu, a i ja zdecydowałam się nie pisać zbędnych wyjaśnień. Kolejka do naszej ulubionej ginekolog- doktor Caroline jak zwykle była olbrzymia. Dlatego, gdy Sophie oczekiwała, ja udałam się do pediatry, która miała gabinet w tej samej przychodni. Była to zupełnie kontrolna wizyta, ponieważ moja córeczka może pochwalić się nienagannym zdrowiem, ale lepiej nie zapeszać. Po przebadaniu powróciłam do dalej czekającej przyjaciółki, a w trakcie oczekiwania udało mi się nawet uśpić Cheryl, co było dużym ułatwieniem. Mogłam ją zostawić u rodziców, ale zważywszy na to, że dalej przebywa tam ciotka Katharina, odpuściłam sobie ten pomysł.
Gdy w końcu nadeszła kolej Sophie, weszłyśmy do gabinetu, witając się z doktor Caroline, która dobrze mnie znała. Kobieta nawet z czułością zerknęła na śpiącą w wózku Cheryl.
-No dobrze drogie panie, więc co was sprowadza?- zapytała mniej fachowo niż zwykle.
-Widzi pani, zrobiłam trzy testy ciążowe i wszystkie były pozytywne- odpowiedziała lekko zaczerwieniona Sophie.
-Testy nigdy nie są pewne, ale taka ilość jest raczej wystarczająca do potwierdzenia, wykonamy badanie, proszę ściągnąć koszulkę i ułożyć się na fotelu- wskazała na mebel, a Sophie szybko wykonała jej polecenie. Blondynka wyglądała tak, jakby wszystko chciała zrobić, jak najszybciej.
Po paru minutach badania doktor Caroline w końcu zabrała głos.
-Na pewno nową wiadomością będzie dla pani, że to drugi miesiąc ciąży- powiedziała, lecz Sophie się nie odezwała.- Rozumiem, że była pani zabiegana i nie zauważyła różnych objawów-dodała po chwili. No to ładnie.
-Tak, byłam nieco zajęta- zabrała głos moja przyjaciółka.
-Muszę też panią poinformować, że to ciąża mnoga- oznajmiła doktorka, a ja właśnie wyplułam wodę, którą piłam z butelki.- A dokładniej bliźniacza- o rzesz kurwa. Przepraszam za słowa.
-Ale to pewne?- zapytałam zdezorientowana.
-Tak, badanie dokładnie wyczuwa dwa bicia- odpowiedziała, a Sophie siedziała bez ruchu, cały czas patrząc się w jeden punkt. Trochę przerażający widok.- Przepiszę pani potrzebne witaminy- dodała pani doktor, a ona skinęła głową. Ok, widocznie ogarnął ją szok.
-Sophie wszystko w porządku?- zapytałam zmartwiona.
-Chyba tak, znaczy, w sumie to nie wiem. W końcu to dwójka dzieci- odpowiedziała. Doskonale ją rozumiem. Ja przeżywałam to, że miałam urodzić jedno dziecko i zamartwiałam się, czy sobie poradzimy, ale Sophie stanęła przed ogromnym wyzwaniem. Zack zejdzie na zawał.
-Sophie dasz radę, pomogę Ci, moi rodzice też i twoja mama- zaczęłam wymieniać, by jakoś dodać jej otuchy.
-Będę teraz częściej u Ciebie przebywać, muszę obserwować Cheryl, żeby się wszystkiego nauczyć, a potem przełożę to na dwójkę dzieci- zaśmiała się głupawo, ale ulżyło mi, gdy przyjaciółka zaczęła normalną rozmowę z doktor Caroline.
Kiedy obie wykupiłyśmy już recepty, rzuciłam pomysł, by udać się na obiad do włoskiej knajpki, na co moja przyjaciółka przystała z ochotą.
-Czy to dobrze, że cały czas wmawiam sobie, że damy radę?- zapytała, odkładając menu na stolik.
-Tak, to dobrze- zaśmiałam się.
Może jestem stuknięta, ale mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Dobra nie myliłam się. Co dziwniejsze, za oknem po drugiej stronie ulicy stał zaparkowany samochód, a w nim siedział, ten sam typ co wczoraj przy parku. Okej, okej. Przesadzam, to tylko zbieg okoliczności. Jednak muszę powiedzieć o tym przyjaciółce.
-Soph?- zaczęłam.
-Co tam?- spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Pamiętasz tego gościa, co wczoraj widziałyśmy przy parku?- zapytałam.
-Tak, a co?
-No bo on stoi po drugiej stronie ulicy- oznajmiłam, a Sophie od razu spojrzała w wypowiedzianym przeze mnie kierunku.
-On nas śledzi Mads- szepnęła lekko wystraszona.
-Nie wiemy tego, to może być zbieg okoliczności- odpowiedziałam w takiej samej tonacji.
-To jakiś wariat, wczoraj przecież uciekł, jak tylko się odezwałaś- mruknęła pod nosem.
-No dobra to jest dziwnie, ale nie reagujmy pochopnie- odpowiedziałam i w tym momencie podskoczyłam lekko, gdy usłyszałam głos kelnerki, która miło zapytała, co chcemy zamówić. Szybko zdecydowałyśmy się z Sophie na pizze i zjadłyśmy ją, zanim Cheryl się obudziła. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz, samochodu już nie było. Może popadamy w paranoję? Wszystko jedno, mam złe przeczucia, które oczywiście częściowo się sprawdziły.
Będąc już w domu, Will spóźniał się i nie odbierał telefonów. Nie chciałam już niepokoić Sophie, która zasnęła w salonie obok Cheryl. Kurczę, przecież obiecał, że wróci na kolację, a jemy zawsze o dziewiętnastej, a jest już po dwudziestej. Pomyliłam się, to nie Zack dzisiaj zejdzie na zawał, tylko ja.
Po kolejnym półgodzinnym wyczekiwaniu usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Zerwałam się na równe nogi, obserwując również, czy moja córeczka się nie obudziła. Do salonu wszedł Will, któremu do cholery jasnej z nosa i wargi ciekła krew. No teraz moje ciśnienie wzrosło jeszcze bardziej.
-Gdzieś ty był? I co Ci się do cholery stało?- zapytałam syczącym głosem, budząc przy okazji moją przyjaciółkę.
-Wybacz Kochanie, sprawy się trochę pokomplikowały- bardzo mnie tym pocieszył. To oczywiście sarkazm. Zaraz go zabiję.-Sophie, Zack czeka w samochodzie- dodał, zakrywając sobie nos chusteczką.
Blondynka nie wchodząc w szczegóły, pożegnała się ze mną i opuściła dom. Wiem, że nie mogę wrzeszczeć, bo obudzę Cheryl, ale za chwilę mojemu mężusiowi wydrapię oczy. Ruszyłam za nim do kuchni, gdzie ten przystawiał sobie worek z lodem do rany na wardze.
-Trzeba to przemyć- powiedziałam szybko. Niech to szlag. Moja mania troski wzięła górę nad złością.
Sięgnęłam po wodę utlenioną i waciki i od razu wzięłam się za oczyszczanie rany Willa.
-Lubię, jak jesteś tak blisko- powiedział, kładąc dłonie na mojej talii.
-Nie zmieniaj tematu Collins, na nic Ci te Twoje gierki- uśmiechnęłam się łobuzersko. Nie wywinie się tak szybko.- Raz mi mów, co się stało- zażądałam.
-Mówiłem już, że komplikacje- odpowiedział.
-Wiele mi to wyjaśnia. Will ja Cię proszę, musisz na siebie uważać, dla mnie, dla Cheryl- powiedziałam, po czym delikatnie musnęłam jego usta, a on szybko pogłębił pocałunek.
-Będzie Cię boleć- zjechałam wzrokiem na jego ranę, wcześniej przerywając pocałunek.
-Taki ból da się wytrzymać- mruknął mi w usta, lecz tym razem przerwał nam płacz naszej córki. Will pierwszy ruszył w kierunku salonu, w którym jeszcze przed chwilą słodko sobie spała.
Najbardziej rozczulający widok, to właśnie, gdy Will przytula ją, by się uspokoiła. Dostał natomiast za swoje, gdyż Cheryl raczej nie miała ochoty na przytulaski i wrzeszczała na cały regulator.
-Tak to jest, jak się zostawia swoje dziewczyny- zaśmiałam się, po czym wzięłam w soje ramiona córeczkę. Po pięciu długich minutach ponownie zasnęła, a oboje odnieśliśmy ją do łóżeczka. W chwili, gdy jeszcze obserwowaliśmy, jak przekręca się na boczek, Will zaczął składać wilgotne pocałunki w zagłębiu mojej szyi. Tak właśnie stara się mnie udobruchać, ale nic z tego. Potrzebuję czegoś więcej.
Odwróciwszy się na pięcie, złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku, który brązowooki pogłębił. Podniósł mnie na ręce tak, że moje nogi oplotły jego biodra. Wyprowadził nas z pokoiku naszej córki, przypierając mnie w korytarzu do ściany, namiętnie całując.
-Chodźmy pod prysznic- wydyszałam mu w usta, a on uśmiechnął się łobuzerko, wyrażając aprobatę dla tego pomysłu.
No i tak spędziliśmy nasz wieczór, który można zaliczyć do najbardziej upojnych, ostatecznie jedząc kolację o godzinie dwudziestej trzeciej. Nie lubimy się oszczędzać, zwłaszcza że dzień był męczący.
Postanowiłam na razie nie mówić Willowi o moich i Sophie hipotezach dotyczących podejrzanego mężczyzny, bo i tak zbyt wiele miał na głowie, a moje paranoje raczej niczego nie ułatwią. Będę spokojna, dopóki Will będzie na siebie uważał, bardziej niż dzisiaj.
HEJ KOCHANI!
PRZEŚLIJCIE NAM DUŻO WENY, PONIEWAŻ OSTATNIO Z NIĄ SŁABO! MOTYWUJĄCE KOMENTARZE I GWIAZDECZKI SĄ OBOWIĄZKOWE! <3
CZYTASZ
Dla Was Wszystko!
RomansaDruga część opowiadania pod tytułem "Wymarzony Kłopot". ⚪Mogą pojawiać się błędy. ⚪ Występują sceny dla dorosłych. ⚪ Pojawiają się zdjęcia. Serdecznie zapraszamy do czytania! #Wattys2017