Rozdział 3

23 7 0
                                    

Alice

Siedziałam na ławeczce, beznamiętnie wpatrując się w małego chłopczyka, który przyszedł z mamą pobawić się w piaskownicy. Nie mogłam oderwać wzroku od ich uśmiechów. Wyobraziłam sobie, że to ja i mama bawimy się razem w piaskownicy kilka lat temu, kiedy byłam jeszcze mała, a problemy nie doskwierały mi na każdym kroku. Miałam ochotę teraz wtulić się w kogoś i poczuć ciepło bliskiej mi osoby. Chciałabym w końcu potrafić uwierzyć, że będzie wszystko dobrze i, że kiedyś znów będę szczęśliwa, tak jak dawniej.

Nawet nie zauważyłam kiedy łza pociekła po moim zimnym policzku. Starałam się jakoś oderwać wzrok od mamy i dziecka, lecz nie mogłam. Czułam ich więź, która jest silna i nigdy nic jej nie rozerwie. W tym momencie w środku wręcz błagałam o pomoc.

-Alice!

Głośny krzyk wyrwał mnie z zamyślenia. Dopiero teraz usłyszałam hałas, który dochodził z podjazdu. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Lewisa. Siedział na motorze i patrzył w moją stronę. Nie o taką pomoc błagałam.

-Porozmawiamy?- posłał niepewny uśmiech.

-Nie martw się, nie pójdę do dyrektora i o niczym nie powiem, jeśli o to ci chodzi, nie jestem taka, a po drugie to przecież by zniszczyło twoją opinię idealnego chłopca.- powiedziałam bez jakich kolwiek emocji. W środku również czułam palącą pustkę. -Jak i również reputację Jennifer.

Podrapał się po karku i spuścił wzrok na chodnik. Zapanowała chwilowa cisza, którą po chwili znów przerwał.

-Nie chodzi o to.- zsiadł ze swojego motoru, który połyskiwał czarnym lakierem i podszedł do mnie. Wyjął zza pleców mój płaszcz i położył mi na kolanach. -Jest zimno, ubierz go.- powiedział spokojnym tonem.

-Dziękuję.- ubrałam płaszcz i natychmiastowo poczułam, jak robi mi się cieplej.

-Więc... Zgodzisz się porozmawiać z takim dypkiem jak Lewis Evans?- patrzył na mnie z nadzieją.

-A o czym ten dupek chce porozmawiać?- uniosłam brew i założyłam swoje ciemne, brązowe włosy za ucho.

-O dzisiejszym dniu.

-Jeśli chcesz mi spróbować wmówić, że Jennifer jest miła i da się z nią mądrze porozmawiać, to możesz już jechać.

Brunet zaśmiał się i przeczesał włosy dłonią.

-Obiecuję, że do tego nie dojdzie.- uśmiechnął się. -Więc jak będzie?

Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy, kiedy ja zastanawiałam się co odpowiedzieć chłopakowi. Nie wiedziałam co po nim się spodziewać, jak i po naszej rozmowie. Jednak ciekawiło mnie co chce mi powiedzieć.

-Dobrze, więc mów co masz do powiedzenia.

Lewis odwrócił się i ruszył w stronę motoru. Uniosłam brew, zdziwiona i wstałam z ławeczki.

-Co robisz?

-Chyba nie myślałaś, że będziemy rozmawiać tutaj?

-Nie do końca rozumiem.- wstałam z ławeczki i podeszłam do niego bliżej. Brunet usiadł na motorze i posłał mi delikatny uśmiech. - Że...na motorze? Nie ma mowy. Nie wsiądę z tobą na to.

-Zaufaj mi. Obiecuję, że nic ci się nie stanie.- uśmiechnął się, pokazując swoje białe zęby. -Mam dla ciebie kask. To propozycja nie do odrzucenia.

Tak właściwie to nic nie miałam do stracenia. Obejrzałam się za siebie, okazało się, że zostaliśmy sami.

-Chyba jesteś na mnie skazana.- nałożył mi kask i pomógł wsiąść na motor. Oplotłam swoje ręce wokół jego pasa, wtulając się w jego skórzaną kurtkę.

,,Okno''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz