Rozdział 2

30 7 6
                                    

Alice

Przeprowadzając się tutaj, myślałam, że nie odnajdę się w takim mieście jak Dundee. Całe życie spędziłam w ruchliwym i głośnym Londynie. Przyzwyczaiłam się do takiego życia, mimo, że byłam cicha i nieśmiała. Moje życie polegało na rutynie i przetrwaniu w szkole jak i poza nią.

Pozory mylą. Dundee już pierwszego dnia zauroczyło mnie tajemniczymi, krętymi uliczkami, ceglanymi kamienicami i kawiarniami w stylu retro. Było tu cicho i spokojnie, czułam, że w końcu mogę usiąść i pomyśleć, bez obaw, że przeszkodzi mi w tym hałas z ruchliwej ulicy.

Mimo tego żal mi było opuścić Londyn. Zostawiłam tam rodzinę, dom w którym mieszkałam od zawsze, szkołę w której zdobyłam pierwszych i najlepszych przyjaciół czyli Mike'a i Rose, którzy wspierali mnie nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Mam na myśli śmierć mamy w wypadku samochodowym, który miał miejsce niecały rok temu. Zgodziłam się na tę przeprowadzkę, ponieważ widziałam dzień w dzień jej zdjęcia w ramkach, łóżko w którym spała, szafę w której chowała swoje ubrania, krzesło przy stole, przy którym zawsze siadała, a po jej odejściu pozostawało codziennie puste i wiele innych rzeczy które kojarzyły mi się z tą wspaniałą kobietą jak moja mama.

Tata starał się być silny dla mnie i mojej siostry Molly, lecz to nie pomagało. Moja starsza siostra przechodziła przez to gorzej. Wciąż obwiniała mnie o śmierć mamy, z tego powodu, że to ja byłam wtedy z nią w aucie kiedy jechała. Czułam się winna, a gdy mi to wypominano, było jeszcze gorzej.

Rozmyślając, szłam w ciszy w stronę szkoły. Było dość zimno jak na październik. Zimny wiatr rozwiewał moje włosy i liście, które szeleściły, z każdym kolejnym krokiem. Dzisiaj starałam się mieć optymistyczny pogląd na świat, aby nie zrazić do siebie rówieśników w nowej szkole.

Droga do szkoły niezmiernie się dłużyła. Może gdybym nie szła sama, szybko by minęła. Molly zrobiła wszystko by tylko uniknąć rano rozmowy ze mną. Spytała bym się jej czy chce mi potowarzyszyć podczas drogi do szkoły, lecz pewnie by odmówiła, lub tylko spojrzała z pogardą i wyszła pośpiesznie, tak jak to robiła w Londynie. Chciałabym znów z nią porozmawiać tak jak kiedyś, ale na ile znam Molly, nie wybaczy mi szybko, prędzej zapomni, że w jej życiu była kiedyś dziewczyna o imieniu Alice.

***

Gdy tylko weszłam do środka budynku z czerwonej cegły, uderzyła mnie fala ciepła. Zdjęłam swój płaszcz i przewiesiłam go na ręce. Uczniowie nie zwrócili uwagi na to, że przez drzwi szkoły właśnie wszedł ktoś nowy. Cieszyło mnie to, nie lubiłam odstawać od tłumu.

Mimo poszukiwań nie udało mi się znaleźć sali numer 36. Szkoła od zewnątrz nie wyglądała na dużą, a w środku wręcz przeciwnie. Znowu wbiłam wzrok w swój plan lekcji, jakby to była mapa szkoły i pokaże mi gdzie jest odpowiednia sala w której za niecałe pięć minut mam matematykę.

-Uważaj!- poczułam delikatne szarpięcie za nadgarstek. Uniosłam wzrok znad kartki i spojrzałam przed siebie. Zaledwie 10 cm od mojej twarzy stała ściana. -Jesteś pewna, że idziesz w dobrą stronę?- usłyszałam za sobą męski, ciepły głos.

Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i spojrzałam na zielonookiego bruneta. Był nieco wyższy ode mnie. Podrapałam się po karku i powiedziałam:

-Właściwie to nawet nie wiem w którą stronę powinnam iść.- zaśmiałam się nerwowo i podałam mu swój plan lekcji. -Pomożesz?

-Jesteś nowa?- uniósł brew i spojrzał na podaną mu kartkę. -Sala 36 jest w prawym skrzydle, ale jeśli jesteś nowa to powinnaś skierować się na również na prawo, ale...- po chwili przerwał swoją wypowiedź i posłał delikatny uśmiech. -Może po prostu cię zaprowadzę?

,,Okno''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz