Kolejnego dnia było mi bardzo ciężko wyjść z łóżka. Kiedy zeszłam na dół powitała mnie moja kotka Zoui. Jest białym kotem brytyjskim,którego dostałam zaraz po przeprowadzce. Napełniam jej miski i wzięłam się za swoje śniadanie. Zrobiłam sobie owsiankę z owocami. Przeczytałam wczoraj, że jest to zdrowe i doda mi dużo energii. Po zjedzeniu śniadania, które było naprawdę smaczne wróciłam do pokoju. Ubrałam jedyną parę dżinsów jaką miałam w szafie i T-shirt z tarczą kapitana ameryki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na nogi włożyłam conversy.
Miałam zamiar iść do szkoły pieszo, ale przez moje poranne przeciąganie wstawania z łóżka spóźniłabym się i nie mogłabym już wejść do szkoły*. Podeszłam na przystanek i po minucie przyjechał autobus. W autobusie zobaczyłam dziewczynę z mojej klasy. Zebrałam siły, podeszłam do niej, otworzyłam usta i zmarłam.
—O cześć - ucieszyła się dziewczyna na mój widok.
—Emm... Hej - wydukałam pod nosem.
Na pewno znajdę sobie przyjaciół z takim podejściem do ludzi.
— Rano tak bardzo nie chciało mi się wstać. Trzy razy wyłączałam budzik. Potem nie wiedziałam w co się ubrać... - i tak zaczęła się opowieść o problemach dziewczyny. Ona mówiła, a ja udawałam, że słucham, ale pasowało mi to. Rozdzieliłyśmy się przed budynkiem. Weszłam do szkoły i znalazłam swoją szafkę. Zostawiłam w niej strój na wf i kurtkę, bo w szkole było bardzo duszno.
Spojrzałam na plan. Pierwszą miałam matematykę w sali D314. Rozejrzałam się. Stałam przy sali A112. Przeszłam przez kilka korytarzy i nadal nie trafiłam pod dobry numer. Byłam zmuszona kogoś zapytać. Przeleciałam wzrokiem po korytarzu. Zatrzymałam wzrok na grupce chłopaków w śród których stał Cody.
Wzięłam głęboki wdech i podeszłam.
— Cześć, możecie mi pomóc? - powiedziałam tak szybko, że wątpiłam że mnie zrozumieli.
— No panie przewodniczący, pomóż koleżance - powiedział chłopak w czapce.
— Słucham? - uśmiechnął się chłopak, ale wątpiłam że był to szczery uśmiech.
— Sala D314 - tylko tyle szepnęłam spuszczając wzrok.
— Zaprowadzę Cię - powiedział.
Nie trzeba. Chciałam powiedzieć, ale słowa utknęły mi w gardle.
Chłopak ruszył w stronę schodów, a ja podreptałam za nim.
Przez całą drogę szliśmy w ciszy. On szybko przemierzał korytarze co chwila się z kimś witając. Widać było, że był tak samo niezadowolony z naszej wycieczki jak ja. Przyjrzałam mu się. Miał brązowe włosy postawione do góry. Jasno niebieskie oczy, a jak się uśmiechał na policzkach pojawiały mu się dołeczki. Wysoki i dobrze zbudowany. Typowy chłopak z komedii romantycznych.
— To tu, jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała to pytaj - rzucił i odszedł.
Pod klasą siedział tylko jeden chłopak który grał na swoim telefonie. Usiadłam na ławce i sama wyjęłam swoją komórkę. Przejrzałam twittera i instagrama, a pod klasą pojawiało się coraz to więcej ludzi. Były dziewczyny które wczoraj do mnie zagadały i dziewczyna z autobusu. Po wejściu do klasy usiadłam w przedostatniej ławce pod oknem. Do dzwonka było jeszcze jakieś 10 minut więc wyjęłam słuchawki. Włączyłam moją playliste na spotify, która składała się głównie z utworów Imagine Dragons i Twenty One Pilots.
Siedziałam bazgrając coś w zeszycie gdy poczułam, że ktoś szturcha moje ramie. Odwróciłam się, a za mną stał chłopak. Był tak blady, że wręcz biały. Miał jasne włosy i zielone oczy. Był dość niski w porównaniu do innych chłopaków w szkole. Szeroko się uśmiechał.
— Cześć, mam na imię Chris. Tu jest zajęte? - zapytał pokazując na ławkę za mną.
— Nie - powiedziałam i zdjęłam plecak, iż pamiętałam, że wczoraj nikt za mną nie siedział.
— Dziękuje. Wczoraj nie było mnie na rozpoczęciu, więc nie wiem jak masz na imię.
Nikt chyba nie wie.
-- Ehm... Julia.
— Śliczne imię. A gdzie twój Romeo? - rzucił i zaśmiał się z własnego żartu.
Mogę zadać ci to samo pytanie.
— Ja jestem Chris, to skrót od Christopher. Znasz tu kogoś?
— Nie.
— Ja też nie, ale chcę poznać nie jestem z Maiami. Pochodzę z Nowego Yorku.
— Naprawdę? Ja też - krzyknęłam nawet trochę za głośno i kilka osób odwróciło się w moim kierunku, na co ja spuściłam głowę, ale myśl, że on tak jak ja jest obcy w tym świecie dodawała mi odwagi do dalszej rozmowy z Chrisem.
— Serio?! To jest nas dwoje. Tęsknisz?
— Nawet nie wiesz jak bardzo. Oddałabym wszystko żeby tam wrócić.
— Aż tak, dlaczego?
— Tam jest moje życie nie tutaj.
— Mi tam się tutaj podoba. Słońce, plaża. Idealna sceneria do zdjęć - no kurcze, a myślałam, że się dogadamy.
— Aha - rzuciłam rozczarowana i w tym momencie do klasy weszła nauczycielka.
Lekcje mijały szybko. Ja rysowałam sobie w zeszycie, a Chris który siedział za mną również na innych lekcjach, był zainteresowany wszystkim co mówił nauczyciel na każdej lekcji.
Gdy nadeszła pora lunchu cała szkoła zjawiła się w stołówce. Kiedy kupiłam sałatkę rozejrzałam się za miejscem gdzie mogłabym usiąść. Przy jednym ze stolików, zobaczyłam Chrisa robiącego coś na swoim laptopie i postanowiłam się do niego dosiąść.
— O cześć - ucieszył się chłopak na mój widok.
— Hej. Co robisz? - obiecałam sobie, że postaram się walczyć z moim strachem przed rozmową z ludźmi.
— Obrabiam zdjęcia. Chcesz zobaczyć? - skinęłam głową wkładając do ust kolejną porcję sałatki.
Odwrócił laptopa i wow. Zobaczyłam zdjęcie gór. Było tak wyraźne, a kolory tak intensywne, że poczułam się jakbym patrzyła na nie na żywo.
—Wow. Niesamowite.
— Dziękuje uwielbiam to robić.
— Widać. To twoje autorskie zdjęcie?
— Tak. Często je robię.
— Masz jeszcze jakieś?
— Jasne patrz - chłopak pokazał mi mnóstwo zdjęć i każde wprawiało mnie w ogromny zachwyt. Były to zdjęcia, przyrody. Małych, kwiatków jak i wielkich gór.
Tak minęła nam przerwa na lunch. Miałam jeszcze dwie lekcje na których nie wydarzyło się nic ciekawego. Bardzo miło rozmawiało mi się z Chrisem. Nie bałam się odezwać i często sprawiał, że się śmiałam. Nawet w zapomnieniu raz zagadałam do dziewczyny z autobusu i okazała się być bardzo sympatyczna. Dowiedziałam się, że ma na imię Hannah i, że mieszka niedaleko mnie więc będziemy mogły razem chodzić do szkoły.
Czułam się szczęśliwa po powrocie do domu do momentu, gdy przekroczyłam próg drzwi.
-------------------------------------------
* w stanach po godzinie rozpoczęcia zajęć, drzwi są zamknięte i uczniowie nie mogą wejść na teren szkoły bez załatwienia sobie tak zwanego "mandatu".
CZYTASZ
I fell in love
RomantizmJakiś czas temu moje życie padło w gruzach. Moi rodzice zabrali mi wszystko co kochałam. Byłam sama. Sama z jedzeniem. Niecały 160 cm wzrostu i 78 kilogramów na wadze. Przyszedł moment kiedy musiałam wyjść z ukrycia i stanąć twarzą w twarz z ludźmi...