~Wieloryb na wolności

138 8 9
                                    

6.00.

Słyszę denerwujący odgłos mojego budzika. Wyłączam alarm i ponownie kładę się na poduszkę. Zamykam oczy i słyszę głosy dochodzące z dołu. Moi rodzice jeszcze nie wyszli do pracy, czyli puki oni tu są nie mogę iść zjeść śniadania.

Przeciągnełam się i zrzuciłam nogi na podłogę. Skierowałam się w stronę łazienki. W moim pokoju miałam ubikację tylko dla mnie i malutką garderobę. Weszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Zdjęłam piżamę i weszłam pod strumień gorącej wody. Umyłam dokładnie ciało i włosy, a następnie wyszłam z łazienki ubierając świeżą bieliznę. Weszłam do garderoby gdzie wisiało ogromne lustro. Zatrzymałam się dokładnie przeglądając się mojemu odbiciu.

Miałam długie gęste, brązowe włosy, ciemne, wręcz czarne, duże oczy. Duże pełne usta, ale do tego grube uda i łydki. Fałdy na brzuchu i zwisającą skóre z ramion.

To byłam ja.

Jeszcze w Nowym Yorku moja sylwetka była normalna. Po przeprowadzce siedziałam w domu i jadłam. Kłóciłam się z rodzicami, a następnie jadłam aby zająć się czymś innym.

Słodycze, przekąski czy normalne jedzenie. Wszystko w ogromnych ilościach pochłaniałam każdego dnia.

Teraz dopiero zobaczyłam jak wyglądam.

Strach przed spojrzeniami innych ukazał mi prawdziwą mnie.

Czy 78 kg to dużo? Nie. Dla mężczyzny o wzroście 180. Dla dziewczyny o niecałym 160 wzrostu było to dużo za dużo.

Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk powiadomienia na moim telefonie. Na wyświetlaczu ukazała się godzina 6.30. Późno.

Ubrałam się w czarne spodnie i białą koszulę z czarną wstążką przy kołnierzyku. Zestaw ten przywiozła mi Elizabeth gdy odwiedziła mnie w te wakacje. Uratowała mi tym życie, ponieważ sama nigdy nie chodzę do galerii i ona bardzo dobrze o tym wie. Mam kila par dresów i T-shirtów. Po co mi było więcej skoro całe dnie siedzę w domu? Teraz jednak trzeba będzie wybrać się na jakieś zakupy.

Moich rodziców już nie było więc zjadłam kanapkę. Zawsze jadłam dwie czy trzy, ale dziś czułam, że jedna wystarczy. W pokoju związałam włosy w warkocz i umyłam zęby. Do plecaka spakowałam książki i zeszyty oraz inne potrzebne szkolne rzeczy. Pani Rosa powiedziała mi co mam ze sobą wziąć, ponieważ sama najlepiej wyszłabym z niczym. Zeszłam na dół, włożyłam moje białe conversy i wyszłam z domu.

Pani Rosa powiedziała mi gdzie mam pójść na przystanek. Do jakiego wsiąść autobusu i gdzie z niego wysiąść. Maiami było pięknym miastem, ale nienawidziłam go. Wsiadłam do zatłoczonego autobusu. Było strasznie duszno. Zaczęłam przyglądać się ludziom. Podobało mi się to. Oglądanie różnych twarzy i odczytywanie emocji.

Na czwartym przystanku wysiadłam. Naprzeciwko była szkoła. Przed wejściem kotłowali się uczniowie. Poszłam w ich ślady i udałam się do wejścia. Zostałam wepchnięta do środka. Moim oczom ukazała się tablica z planami lekcji. Znalazłam moją klasę. 1G. G jak grubas. Pierwszą lekcję każdy miał ze swoim wychowawcą. Sala C202. Rozejrzałam się dookoła. Stałam przy sali A8 i A9. Pani rosa wytłumaczyła mi, że literka przed numerkiem oznacza skrzydło w jakim znajduje się klasa, a pierwsza cyfra w numerze klasy piętro, czyli w tym przypadku drugie. Znalazłam plan szkoły i z trudnościami trafiłam do klasy. Przed salą sało już kilka osób.

Przeleciałam wzrokiem po obecnych tam osobach. Klasa podzielona była na grupki. Niektórzy zapewnie znali się wcześniej, bądź nie są debilami jak ja i potrafią zawierać znajomości. Mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie opierającej się o ścianę. Jej skóra była prawie że biała. Dziewczyna miała czarne włosy z prostą grzywką, mnóstwo kolczyków na twarzy i ubrana była w czarne podarte spodnie i zwykły czarny T-shirt. Ustałam obok niej i wyjęłam telefon. Otworzyłam Instagrama i zaczęłam przeglądać stronę główną. Zrobiło mi się przykro, gdy zobaczyłam zdjęcie mojej przyjaciółki. Przedstawiało ono kilka uśmiechniętych dziewczyn przed budynkiem szkoły. W śród nich były cztery moje dawne znajome z klasy i Elizabeth. Żałowałam, że nie mogę być tam z nimi.

Z rozmyśleń wyrwało mnie poruszenie wśród uczniów. Było spowodowane przyjściem nauczyciela. Był on wysokim, lekko otyłym mężczyzną. Na oko miał około 30 lat. Otworzył klasę gdzie mieliśmy zostawić swoje rzeczy gdyż idziemy na krótki apel.

Weszliśmy do auli. Na scenie stał mikrofon, a zboku grupa ludzi z kartkami w ręku. Na środek wyszła dyrektorka, która powiedziała kilka słów na temat pilnej nauki i systematyczności. Następnie na scenę wszedł wysoki, dobrze zbudowany brunet. Na jego widok sala zaczęła wiwatować. Uciszył tłum skinieniem ręki i posłał uśmiech w stronę klas pierwszych.

- Witam wszystkich uczniów, tych starych i nowych. Nazywam się Cody Mitchel i jestem przewodniczącym rady uczniowskiej oraz kapitanem drużyny futbollowiej w waszej szkole. Mam przyjemność was wszystkich powitać. Chcę powiedzieć wam tylko abyście nie bali się nowych wyzwań. W tej szkole wszystko jest możliwe. Spełniajcie swoje marzenia i rozwijajcie pasje. Zachęcam do wzięcia udziału w kwalifikacjach do drużyny, ponieważ brakuje nam kilku zawodników oraz do próbowania swoich sił w innych zajęciach pozalekcyjnych. Dziękuje. - skończył i odszedł na swoje miejsce. Potem ta grupka ludzi z kartkami która okazała się szkolnym chórem zaśpiewała kilka piosenek.

Następnie każda klasa udała się za swoim wychowawcą do klas. Kiedy weszłam jako ostatnia wszyscy siedzieli już w ławkach. Obejrzałam się po klasie i zauważyłam wolne miejsce obok dziewczyny w czarnym.

Pan Wood (czyli nasz wychowawca) rozdał nam plany lekcji, jakieś zgody do podpisania przez rodziców i inne kartki. Nie przeciągał, lecz powiedział najważniejsze rzeczy i rozpoczął lekcję. Uczy ona nas informatyki. Opowiedział o regulaminie pracowni i o tym czego wymaga na swoich lekcjach. Kiedy zadzwonił dzwonek odprowadził nas na matematykę, abyśmy nie zabłądzili w szkole.

Dziś miałam pięć lekcji. Wszystkie były typowo organizacyjne. Na przerwach chowałam się w łazienkach przez co nie musiałam konfrontować się z innymi uczniami.

Szkoła jest ogromna więc zgubiłam się w niej szukając wyjścia. Kiedy w końcu udało mi się opuścić budynek na ławce przed wejściem zobaczyłam grupkę dziewczyn z mojej klasy. Chciałam je ominąć, lecz nie udało mi się.

-- Hej ty! - usłyszałam z ich strony.

Odwróciłam się i zobaczyłam machające w moją stronę dziewczyny. Wymusiłam sztuczny uśmiech i podeszłam do nich.

-- Cześć jak masz na imie? - zapytała wysoka brunetka w okularach.

-- Julia -- odpowiedziałam szybko, a one po kolei mi się przedstawiły.

-- Śliczną masz koszule Julia - powiedziała jedna z nich.

-- Dziękuję, ale muszę już iść - wypaliłam i odeszłam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Wiedziałam, że nie zaprzyjaźnimy się. One piękne, wymalowane szczupłe laleczki, a ja wieloryb na wolności. Ta waga cały czas siedziała mi w głowie. Musze coś z tym zrobić.

Muszę schudnąć.

Z tym zamierzeniem postanowiłam wrócić do domu na pieszo. Nie znam tego miasta ale wiedziałam jak dojść do domu. Idąc przeglądałam strony internetowe na temat ćwiczeń odchudzających i diet. Muszę całkowicie zmienić moje nawyki, ponieważ inaczej nic mi się nie uda.

Póki miałam zapał w domu przebrałam się i włączyłam sobie jakieś przykładowe ćwiczenia w internecie. To było strasznie męczące. Nie miałam siły po trzech pierwszych ćwiczeniach.

Po treningu wzięłam prysznic i założyłam już pidżamę. Ustałam przed lustrem i zaczęłam ćwiczyć jak mogłabym rozmawiać z ludźmi. Dziś spanikowałam i uciekłam, ale w głębi duszy chciałabym kogoś poznać.

I fell in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz