~ Zgodziłam się

65 6 1
                                    

Dziś do szkoły poszłam na pieszo aby nie wpaść na Hannah. Nadal byłam zła, że na imprezie każdy miał mnie dupie. Wiem, że nikt nie będzie się mną opiekował, ale mogliby chociaż zwrócić na mnie uwagę.

Kiedy weszłam do budynku udałam się pod moją szafkę, aby wziąć potrzebne książki i zeszyty. Cały czas miałam słuchawki na uszach na których leciało Youngblood 5SOS. Kochałam ten zespół całym sercem. Nagle poczułam jak ktoś wyjmuje słuchawki z moich uszu.

- Ej! - krzyknęłam odwracając się, aby natrafić wzrokiem na kogoś klatkę piersiową. Uniosłam głowę i spojrzałam na twarz Cody'ego. Miał na pewno ponad 180 cm wzrostu więc dzieliło nas około 30 centymetrów.

Odsunęłam się od chłopaka i spuściłam głowę.

- Co tam? - zapytał się ukazując swoje dołeczki.

- Dobrze...em... mam twoją bluzę. Proszę - powiedziałam wyciągając w jego stronę ubranie, lecz ten cofnął moją rękę.

- Zatrzymaj ją i tak lepiej na tobie wygląda - odpowiedział.

- Dzięki - niepewnie włożyłam bluzę do szafki.

- Zapisałaś się na jakieś zajęcia dodatkowe - wskazał palcem na grupkę osób przy tablicach przy wejściu do szkoły. Chciałam zaprzeczyć lecz w tym momencie podeszło do nas trzech chłopaków, najprawdopodobniej znajomych Cody'ego.

- Stary, co robisz? - zapytał jeden z nich, na co Cody przestał się miło uśmiechać i przybrał obojętną minę.

- Właśnie tłumacze nowej, aby przesunęła się ponieważ stoi mi na drodze do mojej szafki.

Uniosłam zdziwiona brwi, lecz po chwili zatrzasnęłam szafkę i odeszłam.

To było dziwne. Nie rozumiem kiedy chłopacy mówią, że nie rozumieją dziewczyn, a sami zachowują się jeszcze gorzej. 

Poszłam już pod klasę gdzie zastałam Hannah. Chciałam odejść lecz niestety dziewczyna zauważyła mnie i podbiegła do mnie.

— Zmieniłaś numer? Dzwoniłam do ciebie ze sto razy w weekend - powiedziała dziewczyna.

— Nie, nie zmieniłam - odpowiedziałam zachowując poker face.

— Zepsuł ci się telefon czy coś?... W sumie nie ważne czemu nie odbierałaś?]

— Na ćwiartkach nawet nie zauważyłaś, że jestem więc uznałam, że ja nie zauważę twoich telefonów - odpowiedziałam wkładając słuchawki do uszu, lecz po sekundzie dziewczyna wyciągnęła je ciągnąc za kabel.

— O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana podnosząc głos.

— O tym, że zaprosiliście mnie na imprezę i obiecaliście dobrą zabawę, a w rzeczywistości zajęliście się sobą zapominając o moim istnieniu. 

— Miałam za tobą chodzić i się tobą opiekować?

— Mogłaś się nie obściskiwać z moją przyjaciółką na przykład kiedy ja miałam problem.

— Dobrze się bawiłam - krzyknęła i zamilkła. Usiadła na przeciwko mnie i nastała minuta, lub pięć  minut ciszy. —Ale masz trochę racji. Przepraszam - usłyszałam i poczułam jak dziewczyna przysuwa się i obejmuje mnie. Nie przytuliłam jej, ale dałam się przeprosić.

— Po prostu to była moja pierwsza impreza i liczyłam że będzie inaczej - również wytłumaczyłam się z swojego wybuchu złości.

***

Hannah musiała napisać wiadomość do chłopaków, ponieważ Justin przyszedł z ananasem w rękach, ponieważ jak mówi chciał kupić coś słodkiego na przeprosiny, ale wie, że się odchudzam, więc postawił na kwiaty, ale nie wiedział jakie lubię i wpadł na pomysł kupić ananasa bo "to połączenie żarcia i kwiatów zesłane jako pieprzony dar".

Justin kocha ananasy.

Po prostu to jest miłość.

***

Ze względu na dzisiejsze zawody w stołówce było pełno fioletu bieli i pomarańczu, czyli przewodnich kolorów naszego liceum. Cheerleaderki chodziły w swoich obcisłych strojach, które mogły zakładać tylko w dni meczów, a większości piłkarzy nie było. Mecz zaczyna się za godzinę i cała szkoła będzie na trybunach, ponieważ gramy w meczu otwarcia tegorocznego sezonu. 

Megan, jako, że będzie tańczyć jest strasznie zdenerwowana, za to Justin wciska do buzi swoje frytki, jakby się nie przejmował meczem. Ma keczup rozmazany na całej twarzy, na co cicho się zaśmiała. Przy stole brakuje tylko Chrisa, którego nikt nie widział od rana. Wiem, że miał robić dziś zdjęcia do gazetki, ale raczej powinien teraz tu być i odwalać robotę.

— Ja pieprze prawie zapomniałem! - krzyknął Justin i zaczął grzabać w swoim plecaku, z którego po chwili wyciągnął kilka czerwonych kartel. — Ta jest dla Daisy, dla Chris, ale nie wiem gdzie on jest, dla Julii - podał mi kartkę.

Na środku była twarz z głupią miną Justina, a nad nią widniał ogromny napis zaproszenie.

Przechodząc do rzeczy, zapraszam cie Jul na najlepszą imprezę (czyt. moje urodziny). W następny piątek o 20.00 u mnie w domu. Możesz wziąć kogoś ze sobą ( i jakiś alkohol też może być).                 

Buziaki Justin ;*

— Sam pisałem - powiedział Justin przy moim uchu. 

— Widzę - odpowiedziałam. Temat zszedł na imprezę. Widać, że Justin jest podekscytowany.

Nagle do stołówki wbiegł zdyszane Chris. W ciągu sekundy znalazł się przy naszym stoliku.

— Chodź musisz iść ze mną - pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia, ze stołówki. Zdążyłam złapać tylko torebkę i pobiegłam za Chrisem. 

Wbiegliśmy do sali muzycznej gdzie stał pan Thomas. Wyglądał na bardzo zestresowanego i wysłał mi błagalny uśmiech. 

— Znasz słowa i melodie hymnu szkoły? - zapytał szybko, na co lekko zdezorientowana przytaknęłam. — Śpiewaj - rozkazał, a ja po kilku nieudanych próbach odmowy uległam i zaśpiewałam pierwsze wersy.

— Zaśpiewasz go dziś przed meczem - stwierdził. 

Stanowczo odmówiłam.

Kilka razy.

— Błagam cię, dziewczyna która miała to zrobić rozchorowała się i muszę znaleźć kogoś na zastępstwo - i tym błagalnym i zdesperowanym wzrokiem, przekonał mnie.

Zgodziłam się.

O chuj.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I fell in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz