Dzisiaj wstałam w bardzo dobrym humorze. Powodem może być to, że w końcu się wyspałam albo to, że dzisiaj mamy poznać naszą klasę patronacką. Klasa ta ma nam pomagać w nauce itp. Idę właśnie w stronę Alice. Stoi i nie uwierzcie, ale rozmawia z Markiem i Mike'm. Podchodzę do nich.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się.
- Cześć. - odpowiadali mi po kolei. Spojrzałam na dziewczynę. Miała na sobie różową sukienkę. Ja miałam na sobie białą. Pewnie zastanawiacie się dlaczego akurat dzisiaj ubrałyśmy sukienki. Otóż dzisiaj jak już wcześniej wspomniałam mamy poznać klasę patronacką, więc razem z dziewczynami uzgodniliśmy, że wszystkie ubieramy sukienki.
- Ładnie wyglądasz. - skomplementował mnie Mike.
- Dziękuję.
Zadzwonił dzwonek.
- To może spotkamy się za godzinę? - zaproponował spotkanie Mark.
- Za godzinę nie możemy, bo mamy zorganizowane spotkanie z klasą patronacką. - odezwała się Alice.
- Więc to dla nich się tak wystroiłyście? - Mike skanował nas wzrokiem.
- Tak jakby. - odparłam. Uśmiechnął się do mnie.
- No to będą mieli szczęście, że wezmą was pod opiekę. - wzruszyłam ramionami. Przyszła nauczycielka. Pożegnałyśmy się z chłopakami i weszliśmy do klasy. Lekcje francuskiego uważam za rozpoczętą.
Całą klasą przeszliśmy na dziedziniec, gdzie po dzwonku mieliśmy się spotkać z inną klasą. Przyszli po dzwonku. Najpierw dziewczyny.
- Przepraszamy, ale chłopacy gdzieś się zgubili. - odezwała się do nas blondynka.
- O idą. - powiedziała druga na co wszyscy odwróciliśmy się w ich stronę.
Zastrzelcie mnie, zabicie, uszczypnijcie.
W naszą stronę szli chłopcy od wf. W skrócie. Mike, Mark i Padalec. Stanęli przed nami.
- Ja to mam szczęście. - Mike spojrzał na mnie.
- Dobrze dzieciaki. Razem z radą pedagogiczną wymyśliliśmy, że nie będziecie się dobierać w pary tylko będzie losowanie. - podeszła do nas nasza kochana nauczycielka.
- W pary? - zapytała Katy.
- Tak, w pary. Każdy z drugoklasistów dostanie pod opiekę pierwszoklasistę. To będą wasi tak zwani opiekuni.
- A jak mamy się losować? - zapytałam.
- O to już się nie martwcie. Mam worek z imionami mojej klasy. Po prostu wy jako druga klasa będziecie podchodzić i po prostu losować.
- A jak komuś się wylosowana osoba nie będzie podobać. To znaczy będzie możliwość zamienienia jej? - kolejne pytanie padło z ust Marka.
- Jeżeli będziesz chciał to tak. - odpowiedziała mu nauczycielka.
Ze swojej torebki wyciągnęła worek. Pewnie z naszymi imionami.
- No podchodźcie po kolei. - zachęciła ich kobieta. I zaczęło się losowanie. Razem z moją klasą postanowiliśmy nie przeszkadzać i poszliśmy sobie usiąść pod wysokim dębem, które było na dziedzińcu. W ciszy obserwowaliśmy jak starszacy losują, a następnie zamieniają się karteczkami. Miałam tylko nadzieję, że trafi mi się spoko osoba.
- Idą. - z zamyśleń wyrwał mnie głos Aleca, jednego chłopaka z naszej klasy. Patrzyłam jak nasi,, opiekunowie" idą do nas. Zobaczyłam uśmiechniętego Marka, Padalca i niezbyt szczęśliwego Mike.
- Alice. Od dzisiaj jesteś na mnie skazana na większość czasu. - Mark usiadł obok dziewczyna. Wiedziałam, że jest z tego powodu zadowolona. Miałam tylko nadzieję, że ja też będę taka jak ona. Mike i William usiedli po obu moich stronach.
- Przepraszam. Starałem się. - szepnął mi do ucha Mike. Poczułam lekki zawód. Na samą myśl, że Mike się starał, żebym była jego podopieczną, zrobiło mi się ciepło na sercu. Przybliżyłam się do niego i dałam mu całusa w policzek. Na początku był zdezorientowany moim gestem, ale potem się uśmiechnął. Po mojej prawej stronie usłyszałam jak ktoś kaszle.
- Może powinieneś napić się wody Padalcu? - zapytałam odwracając się do chłopaka. Nie wyglądał na zadowolonego.
- To teraz w parach znajdźcie sobie kawałek wolnego miejsca i porozmawiajcie sobie. - dała nam polecenia wychowawczyni. Westchnęłam i wstałam na proste nogi. Już miałam iść szukać dogodnego miejsca, ale nadal nie widziałam kto jest moim partnerem.
- Mike czy może... - nie dane mi było dokończyć, bo zostałam pociągnięta w kierunku jednej z ławek. - Czy ty sobie ze mnie jaja robisz? - zadałam pytanie plecom Williama. Doszliśmy do ławki. Chłopak usiadł, a ja stałam obok.
- Dobra Kotku. To może najpierw powiedz mi jak nasz na imię?- zapytał jak gdyby nigdy nic. Popatrzyłam na inne pary. Nie było mowy już o zamianie. Westchnęłam zrezygnowana i usiadłam na drugim końcu ławki, jak najdalej od niego. - No słucham.
- Claudia. - odpowiedziałam. Pokiwał głową.
- Raczej wolę nazywać cię Kotkiem. - wyszczerzył się. Przewróciłam oczami. - OK. Następne pytanie. Dlaczego pocałowałaś Mike?
- A co zazdrosny jesteś? - spojrzałam mu w oczy. Nie zdradzały żadnych emocji.
- O ciebie? Nie żartuj. - zaśmiał się.
- To w takim razie czemu nie zamieniłeś się z Mikem? - tym razem to ja zadałam pytanie.
- Hmmm. Może dlatego, że wolę ciebie po wkurzać. - odpowiedział po pewnym czasie.
Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? Wiele razy czytałam w książkach o takich kolesiach, ale myślałam, że nie są tacy w prawdziwym życiu, a tu proszę.
Chłopak pstryknął palcami przed moją twarzą.
- Zawiesiłaś się czy co? - przeniosłam na niego wściekłe spojrzenie.
- Jeżeli tak to skutecznie mnie odwiesiłeś pstrykając mi palcami przed nosem. - warknęłam. Brunet uśmiechnął się szeroko.
- Przestań Kotku, bo złość piękności szkodzi. - zaczął się śmiać.
Może nikt nie zauważy jak go uduszę, potem wywiozę do lasu i tam zakopie jego szczątki? Na pewno ludzie mi podziękują, bo będzie o jednego Padalca mniej na tym świecie. Chociaż gdyby przestał się zachowywać jak debil to może nawet bym z nim wytrzymała. Nie wróć! On raczej się nie zmieni. Chyba będzie mi potrzebny plan jak skutecznie się go pozbyć.
CZYTASZ
Cześć Kotku 1 [ZAKOŃCZONE]
Lãng mạnKiedy usłyszeli stukot moich obcasów odwrócili się w moją stronę. Zlustrowali mnie wzrokiem. Jeden z kolesiów szepnął coś drugiemu do ucha, na co ten się uśmiechnął. Kiedy przechodziłam obok nich, usłyszałam ciche pogwizdywanie. - Idiota. - mruknęł...