Po szkole przyszłam do domu. Dopiero teraz doszły mnie wątpliwości czy aby na pewno dobrze robię, że idę z Williamem na imprezę. Na całe szczęście jutro nie musimy iść do szkoły, bo nauczyciele jadą na jakieś szkolenia i cały piątek mamy wolny. Powiedziałam mojej mamie, że wychodzę dzisiaj. Myślałam, że powie, że nie mogę czy coś takiego ale ona oznajmiła, że się cieszy, że w końcu gdzieś wyjdę. O 18:00 dostałam wiadomość od chłopak, że za godzinę będzie. Postanowiłam iść się przygotować. Wzięłam prysznic. Po kąpieli ubrałam wcześniej przyszykowany przeze mnie strój. Składał się z czarnej mini z długim rękawem. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Kiedy miałam zabrać się za robienie makijażu do pokoju weszła moja rodzicielka.
- Cieszę się, że idziesz na imprezę. Ja w twoim wieku to nawet jak miałam szlaban to wychodziłam na domówki. Zazwyczaj wychodziłam oknem, a na łóżku kładłam poduszki, że niby śpię. Rodzice zawsze się nabierali. - wspominała stojąc w drzwiach.
- Nie wiedziałam mamo, że byłaś taka niegrzeczna.- powiedziałam, a po chwili obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- I to nie wiesz jak bardzo.- zażartowała. Pokręciłam głową nadal się śmiejąc. - Dobrze. Nie przeszkadzam ci. - oznajmiła i poszła na dół. Nie minęła nawet minuta, a ona ponownie pojawiła się w moim pokoju. - A tak właściwie to ktoś po ciebie przyjeżdża?
- Tak. Kolega.- odpowiedziałam. Zaczęłam robić sobie makijaż.
- A znam tego kolegę?- wypytywała. Nie powiedziałam jej, że idę z Williamem, bo pewnie od razu zadzwoniłaby do mamy chłopaka i pewnie zaczęłyby sobie mówić, że pewnie coś nas łączy. Co to to nie!
- Może.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. 19:00. To oznaczało, że William przyjechał.
- To chyba twój kolega.- powiedziała mama schodząc na dół. Szybko pomalowałam usta na czerwono i zeszłam na dół. Schodząc do salonu musiałam trochę ściągnąć sukienkę w dół, bo podsunęła mi się do góry. Na dole zobaczyłam bruneta. Stał i rozmawiał z moimi rodzicami. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Ubrał się w czarną koszule, której pierwsze dwa guziki były odpięte i jeansy. Nawet chyba dobrze mu się rozmawiało z moimi rodzicami, bo po chwili moja mama krzyknęła.- Claudia! Chodź już, bo William przyjechał!
Uśmiechnęłam się pod nosem i zeszłam na dół. Na szczęście tydzień temu kupiłam szpilki. Miałam tylko nadzieję, że nogi mnie nie będą boleć. Kiedy schodziłam po schodach, usłyszeli mnie, bo wszystkie pary oczu skierowały się na mnie. Zobaczyłam, że mój tata obejmuję mamę w pasie. Uśmiechali się do mnie. Przeniosłam swoje spojrzenie na chłopaka. Miał szeroko otwarte oczy. Znalazłam się na dole.
- No to my już pójdziemy.- powiedziałam. Rodzice pokiwali głowami.
- Tylko pilnuj jej.- ostrzegł chłopaka mój tata.
- Nie spuszczę jej nawet na sekundę z oka.- oznajmił. Wyszliśmy z domu.
- Bawcie się dobrze!- krzyknęła mama jak wyszliśmy. Pomachałam jej ręką. Na podjeździe zobaczyłam samochód.
- To dzisiaj nie ścigaczem?- uśmiechnęłam się widząc jego zdezorientowaną minę.
- Raczej w takiej sukience trudno by było.- odpowiedział mierząc mnie wzrokiem. Podeszliśmy do samochodu i wsiedliśmy do środka. Chłopak odpalił samochód i wyjechaliśmy na ulicę. W samochodzie trwała absolutna cisza. Zobaczyłam, że William od czasu do czasu na mnie spogląda.
- Ty może skup się na drodze.- przypomniałam mu.
- Wole się skupić na tobie niż na drodze. - powiedział. Poczułam, że moje policzki robią się czerwone. Co się ze mną dzieje? Odwróciłam twarz w stronę okna. W pojeździe znowu zapanowała cisza. Po chwili brunet zatrzymał samochód. Staliśmy przed ogromnym domem. Widać, że odbywała się impreza, bo przed domem stali już na wpół pijani ludzie. Wyszłam z samochodu. Od razu obok mnie pojawił się chłopak. Ruszyłam w stronę domu, ale zostałam zatrzymana. Spojrzałam na Padalca. - Obiecaj mi dwie rzeczy.
- Jakie?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Po pierwsze jak zobaczysz jakąś sytuację, która ci się nie spodoba to nie reaguj albo przyjdź do mnie gdyby nie było mnie w pobliżu. Rozumiesz?- zobaczyłam powagę w jego oczach. Pokiwałam głową.- I po drugie. Nie bierz do picia niczego od kogoś nieznajomego. Pij tylko to co da ci ktoś kogo znasz albo co sama sobie zrobisz. Dobrze?- widziałam troskę w jego oczach.
- Dobrze.- przyjęłam do wiadomości. Chyba mu ulżyło, bo wypuścił powietrze, które chyba nieświadomie wstrzymywał.
- No to chodźmy.- ruszył w stronę domu, a ja za nim. Nie wiedziałam po co mi to mówił, ale uznałam, że musi być to coś ważnego. Postanowiłam na razie go o nic nie pytać. Weszliśmy do domu. W środku było pełno pijanych nastolatków. Niektórzy z nich tańczyli, a niektórzy stali i rozmawiali. Cały czas trzymałam się blisko chłopaka. Z przedpokoju przeszliśmy do kuchni. W pomieszczeniu byli Mark, Alice i Mike. - Zostań z nimi, a ja pójdę przywitać się z kumplami!- krzyknął, bo muzyka była strasznie głośna. Pokiwałam głową i podeszłam do nich.
- Cześć!- przywitałam się z nimi.
- Cześć!- odpowiadali mi po kolei. Spojrzałam na każdego po kolei. Moją uwagę zwrócił tylko Mike. Był już lekko podpity.
- Ile już wypiłeś?!- zwróciłam się do niego. Wzruszył ramionami i gdzieś poszedł. Spojrzałam pytająco na przyjaciół. Wzruszyli ramionami.- A temu co się stało?!
- Nie wiem. Od początku imprezy taki jest!- powiadomił mnie Mark. Westchnęłam.
- Może z nim porozmawiaj!- zaproponowała Alice. Pokiwałam głową.
- Poszukajmy go!- powiedział Mark. Ruszyliśmy do salonu. Pełno było w nim pijanych ludzi, którzy w tańcu ocierali się o siebie. Razem z przyjaciółmi zaczęłam przedzierać się przez zatłoczony salon. Kiedy byliśmy już mniej więcej na środku pomieszczenia zobaczyłam, że na kanapie pod ścianą siedzi William. Rozmawiał z jakimiś kolesiami, których nie kojarzyłam nawet z widzenia. Jedynym kogo tam znałam był Stefan. Brunet jakby wyczuł, że przyglądam mu się, bo spojrzał w moją stronę, ale szybko przeniósł spojrzenie na swoich towarzyszy. Zaczęłam rozglądać się za Mikem. Przeszliśmy do przodu.
- Tam jest!- pokazała palcem Alice. Był tam. Na kanapie całował się z jakąś dziewczyną. Nie wierzyłam własnym oczom. On tak naprawdę? Podeszliśmy do niego. Gdy oderwał się od dziewczyny powiedział jej coś, a ona wstała i gdzieś poszła.
- Ty tak naprawdę?!- zapytałam. Wzruszył ramionami. Pokręciłam głową.- Możemy porozmawiać?!- usiadłam obok niego.
- Nie mamy o czym!- powiedział i wstał z kanapy. Mark poszedł za nim, a ja zostałam sama z Alice.
-Chodź! Potańczymy sobie!- krzyknęła. Poszłam za nią na parkiet.
Po dwóch godzinach tańczenia i rozmawiania z Alice i Markiem postanowiliśmy się iść napić. Mike nigdzie nie było. W kuchni podeszliśmy do blatu. Gdy przechodziłam obok jakiegoś gościa ten się odwrócił i wylał na mnie zawartość kubeczka. Byłam cała w piwie. Powiedziałam, że idę do łazienki. Weszłam po schodach na górę. Łazienkę znalazłam na końcu korytarza. Weszłam do niej i zaczęłam się wycierać. Na szczęście muzyka nie była tu już taka głośna. Wyrzucałam właśnie papierowy ręcznik do kosza gdy do łazienki wszedł Mike. Myślałam, że jak mnie zobaczył to wyjdzie, ale on zrobił coś innego. Przygwoździł mnie do ściany.
- Ała.- powiedziałam kiedy moje plecy dotknęły ściany. Czułam od chłopaka alkohol.- Co ty robisz?- zapytałam. Ten mi nie odpowiedział tylko zaczął całować mnie po szyi. - Zostaw mnie.- powiedziałam. Zaczęłam panikować kiedy mnie nie posłuchał.- Puść mnie!- zaczęłam się szarpać. Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i umieścił je nad moją głową.
- Przestań. Wiem, że tego chcesz.- powiedział i znowu zaczął całować mnie po szyi.
- Nie chcę.-nadal mnie nie słuchał.- Proszę, puść mnie.- poczułam, że po moich policzkach zaczynają płynąć łzy.- Proszę. - powtórzyłam. Nie słuchał. Łzy zaczynały płynąć szybciej. - Proszę, puść mnie.- błagałam. Jego ręka zjechała na moje udo. Zaczął podciągać moją sukienkę do góry. - Mike nie!- wyszlochałam. Dlaczego on to robi?- Przestań!- krzyknęłam. Jego ręka mocniej zacisnęła się na moich nadgarstkach.
- Przestań. I tak cię nikt nie słyszy.- powiedział. Zaczęłam szlochać. Niech ktoś tu przyjdzie.
- Pomocy!- wydusiłam z siebie. Nagle do pomieszczenia wszedł...
CZYTASZ
Cześć Kotku 1 [ZAKOŃCZONE]
RomantizmKiedy usłyszeli stukot moich obcasów odwrócili się w moją stronę. Zlustrowali mnie wzrokiem. Jeden z kolesiów szepnął coś drugiemu do ucha, na co ten się uśmiechnął. Kiedy przechodziłam obok nich, usłyszałam ciche pogwizdywanie. - Idiota. - mruknęł...