Właściwnie to...

7K 276 58
                                    

- Cześć. - przywitałam się z Williamem.

- No cześć Kotku. - uśmiechnął się. Pokazałam mu język i założyłam kask, który mi podał. Z pomocą chłopaka wsiadłam na ścigacz i oplotłam jego brzuch rękami. Ruszyliśmy w stronę kina. Jadąc tak podziwiałam wszystko dookoła. Widoki z samochodu, a widoki ze ścigacza to było coś innego. Po kilku minutach jazdy skręciliśmy w prawo, wjeżdżając do podziemnego parkingu. Mój towarzysz znalazł wolne miejsce i zaparkował. Ściągnęłam kask i odgarnęła do tyłu włosy. Zeszłam z motoru i poczekałam aż chłopak stanie obok mnie. - Fajnie było co? - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uśmiechnięta pokiwałam głową.

- Claudia? - zapytał mnie ktoś. Znałam ten głos. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam mojego sześcioletniego kuzyna.

- Liam. - wzięłam chłopca na ręce. - Co ty tutaj sam robisz? - zapytałam. Chłopiec zarzucił mi ręce na szyję i przytulił się do mnie.

- Rodzice parkują samochód. - poinformował mnie.

- Liam! - usłyszałam krzyk mojej cioci. Kobieta wraz ze swoim mężem wyszła zza czerwonego Jeepa. - Claudia? - stanęła w miejscu jakby zobaczyła ducha.

- Cześć ciociu. - uśmiechnęłam się do niej.

- Claudia, a kto to jest? - zapytał chłopiec wskazując Williama.

- To jest William. - przedstawiłam go. Postawiłam chłopca na ziemi, a ten podszedł do bruneta.

- Jesteś jej chłopakiem? - zadał mu pytanie. William spojrzał na mnie, uśmiechnął się, spojrzał z powrotem na chłopca i pokiwał głową.

- Nic nie mówiłaś, że masz chłopaka. - zauważył mój wuja. Uśmiechnęłam się i chciałam im wszytko wytłumaczyć, ale uprzedził mnie "mój" chłopak.

- Ona nie lubi się mną chwalić. - podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców.

- No to cała Claudia. - zaśmiała się kobieta.

- Dobrze. Musimy się umówić, a teraz musimy iść, bo zaraz zaczyna się film. - powiadomił nas wuja.

- Przyjechaliśmy do kina. - poinformował nas Liam.

- My też. - oznajmił William.

- To pójdziemy razem? - spojrzał na swoich rodziców.

- Musisz się ich spytać. - stwierdziła ciocia.

- Prooooszę. - wyciągnął ręce w moją stronę. Rozplątałam ręce bruneta, który splutł je na moim brzuchu i podeszłam do kuzyna. Wzięłam go na ręce.

- To idziemy. - powiedziałam i wszyscy razem ruszyliśmy w stronę windy. Weszliśmy do środka. Zaczęliśmy prowadzić jakąś niezobowiązującą rozmowę. Wyszliśmy dopiero na trzecim piętrze. Razem z chłopcem na rękach, jego rodzicami i Williamem poszliśmy do kina. Rozdzieliliśmy się i każde z nas poszło do innej sali kinowej. Szybko znaleźliśmy swoje miejsca i usiedliśmy. - Dlaczego ich okłamałeś? - spojrzałam na chłopaka, który siedział po mojej lewej stronie.

- Dlaczego nie zaprzeczyłaś? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.

- Jesteś nienormalny. - powiedziałam i odwróciłam twarz w stronę ekranu.

- I za to mnie lubisz.- stwierdził pewny siebie. Pokiwałam uśmiechnięta głową. Zaczął się film. Przez pierwsze minuty nic się nie działo, ale później co chwilę lała się krew. Wcisnęłam się w fotel. Kiedy były sceny typu odcinanie głowy, zakrywałam ręką oczy. - Jak chcesz to możemy wyjść. - szepnął w moją stronę William. Pokręciłam głową. Nie chciałam wychodzić, bo widziałam, że chłopakowi spodobał się horror. - Na pewno?

- Tak. - odszeptałam. Brunet przeniósł wzrok z powrotem na ekran. Położyłam ręce na kolanach i zaczęłam oglądać horror. Długo nie trwało, a znowu odcieli komuś głowę. Zacisnęłam ręce na kolanach.

Już nigdy więcej nie pójdę na horror.

Nagle poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Podskoczyłam ze strachu. Spojrzałam na właściciela ręki. Napotkałam roześmiane spojrzenie Williama. Ściągnęłam jego rękę ze swojej, ale on splutł nasze palce i przeniósł nasze dłonie na podłokietnik. Mocno zacisnęłam palce i tak trzymając się za ręce siedzieliśmy do końca filmu. Wychodząc z sali chłopak nie puścił mojej dłoni. Kiedy znaleźliśmy się przed wejściem do kina zmróżyłam oczy.

- I jak ci się podobał film? - zapytał uśmiechnięty.

- Bardzo śmieszne. - sapnęłam. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Puściłam jego rękę tworząc focha i ruszyłam przed siebie.

- No nie obrażaj się. - podbiegł do mnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę i nic nie powiedziałam. Chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Staliśmy na środku korytarza. - Przepraszam. - powiedział.

- Ale dałeś się nabrać. - zaczęłam się z niego śmiać. Zrobił zdezorientowaną minę.

- Wrobiłaś mnie?

- Tak. - uśmiechnęłam się. Nigdy nie obraziłabym się o coś takiego. Teraz to on zrobił obrażoną minę. - Ej. - szturchnęłam go w ramię. Nawet na mnie nie spojrzał. - Oj nie obrażaj się. Chodź postawie ci loda. - zaproponowałam. Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwanie.

Czy on pomyślał o...

- Jesteś zboczony. - uderzyłam go otwartą ręką w klatkę. Zaczął się śmiać.

- Musisz uważać co mówisz. - oznajmił. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Chodź. Poszukajmy tej lodziarni. - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę lodziarni. Zamówiłam dwie gałki truskawkowe, a on czekoladowe. Gdy nadeszła pora do płacenia to on mnie ubiegł. Chciałam oddać mu pieniądze, ale on oznajmił, że jak nie przestanę mówić to zje moje lody. Nie mogłam na to pozwolić, więc już nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy w stronę parkingu zajadając się lodami. Weszliśmy do windy. - Mogę spróbować? - zapytał patrząc na moje lody. Podsunęłam mu je, a on spróbował. Kiedy się odsuwał perfidnie usmarowałam go lodami. - Tak chcesz pogrywać? - starł z nosa lody i swoimi czekoladowymi wysmarował mój policzek. - Teraz jesteśmy kwita. - oznajmił. Wyciągnęłam chusteczkę ze spodni i wytarłam policzek. Na parkingu dokończyliśmy lody. Chłopak odwiózł mnie do domu. Na dworze było już ciemno. Zobaczyłam, że moi rodzice siedzą w salonie. Zatrzymałam się przed drzwiami i odwróciłam się do chłopaka, który stał za mną.

- Fajnie się dzisiaj bawiłam. - powiedziałam.

- Było całkiem przyjemnie. - potwierdził. Między nami zapadła krępująca cisza.

- No to część. - odwróciłam się żeby wejść do domu. Usłyszałam, że chłopak mamrocze coś pod nosem i w końcu się odezwał.

- Pójdziesz ze mną na randkę? - zatrzymałam rękę w powietrzu. Odwróciłam się powoli do bruneta.

- A nie powinieneś zaprosić tej dziewczyny, dla której chcesz się zmienić?- zapytałam zdezorientowana.

- Właściwie to... - nie dokończył, bo zadzwonił jego telefon. Sfrustrowany wyciągnął go z kieszeni jeansów i odebrał. Wysłuchał osoby po drugiej stronie i w końcu powiedział. - Dobra zaraz przyjadę. - i się rozłączył. - Muszę jechać, ale wrócimy do tej rozmowy. - oznajmił i podszedł do ściągacza. W połowie drogi odwrócił się i szybko podszedł do mnie. Musnął ustami mój policzek i oparł swoje czoło o moje. - Porozmawiamy w poniedziałek. - powiedział i ruszył w kierunku motoru. Patrzyłam jak odjeżdża i zdezorientowana tym co się przed chwilą stało weszłam do domu.

------
Witajcie kochani. Dzisiaj rozdział trochę krótszy od wczorajszego, bo pisałam na telefonie, a nie na komputerze, ale myślę, że i tak wam się spodoba.
Buziaki Kadia ❤️❤️❤️😘😘😘

Cześć Kotku 1 [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz