Musiało się coś...

6.6K 280 30
                                    

Został nam ostatni mecz. Wszystkie 3 wygraliśmy i został nam jeszcze jeden. Wszyscy siedzimy jak na szpilkach, bo obydwie drużyny idą łeb w łeb. Jeżeli wygramy to przechodzimy do następnego etapu rozgrywek, a jak przegramy to przeciwna drużyna przechodzi dalej. Na ostatnie dwie minuty przeciwnicy przejęli piłkę. Biegną w stronę naszej bramki, ale Stefan staje na drodze chłopakowi, który miał piłkę i łatwo mu ją odebrał. Stefan podał piłkę do Theo, a ten rozejrzał się i podał piłkę do Williama, który był niekryty. Brunet dostał piłkę, strzelił i...

- Gol! - krzyknęliśmy wszyscy i zerwaliśmy się z miejsc. Sędzia zagwizdał, kończąc mecz. Cała ławka rezerwowych zaczęła biec do drużyny, a niektóre dziewczyny za nimi. Spojrzałam na Alice. Uśmiechnęła się do mnie i zerwała się biegiem w kierunku swojego chłopaka. Poczułam, że na moje usta wkrada się uśmiech. Postanowiłam pogratulować chłopakom za wykonanie dobrej roboty, więc ruszyłam w kierunku drużyny, która już składała sobie gratulacje. Najbliżej mnie stał Theo, więc postanowiłam do niego podejść. 

- Gratulację!- uśmiechnęłam się do niego. 

- Dzięki.- także się do mnie uśmiechnął. Nagle obok nas pojawiła się jedna z moich koleżanek Ana. Zostawiłam ich i poszłam dalej. Raz po raz gratulowałam chłopakom obok, których przechodziłam. Z każdym krokiem zbliżałam się do chłopaka, który zaczął kraść moje serce. Znalazłam go wokół dużej grupki osób. Przyjmował gratulacje, ale rozglądał się dookoła. Kiedy znalazłam się w jego polu widzenia, przystanęłam w miejscu. Patrząc tak na niego zapragnęłam odciągnąć go od tych wszystkich ludzi i spędzić z nim kilka minut. 

- Claudia!- zawołała mnie Alice. Spojrzałam na nią i na Marka. - Idziemy z Markiem na pizzę żeby uczcić wygraną. Pójdziesz z nami?- spojrzała na mnie. 

- Chętnie pójdę.- uśmiechnęłam się do nich. Odpowiedzieli mi tym samym gestem. 

- To my idziemy jeszcze zapytać Theo czy idzie.- oznajmił Mark i razem z dziewczyną odeszli. Odwróciłam się w kierunku, w którym wcześniej stał William. Niestety nie było go tam. Nagle ktoś zasłonił mi ręka oczy.

- Zgadnij kto to?- rozpoznałam głos Blacka. Postanowiłam się z nim podroczyć.

- Kris.

- Nie. Zgaduj dalej.

- Hmm. Jak nie Kris to może Theo.- zapytałam. Musiałam zebrać wszystkie swoje siły by nie wybuchnąć śmiechem. 

- Pudło.- mruknął. Postanowiłam zakończyć tą zabawę. Zaczęłam się śmiać. 

- Przecież wiem, że to ty Black.- ściągnęłam jego ręce z moich oczu i odwróciłam się do niego. 

- No nie wiem.- mruknął. Uśmiechnęłam się. 

- Znam twój głos.- oznajmiłam.

- Czyli się ze mną droczyłaś?- zapytał, a ja pokiwałam głową.- No to będzie kara.- powiedział i rozłożył ręce. Zaczął się do mnie zbliżać. 

- Nie podchodź.- zagroziłam mu palcem.

- Dlaczego? Nie chcesz się do mnie przytulić?- był rozbawiony. 

- Śmierdzisz.- poinformowałam go. Zaczął się śmiać. Jednym płynnym ruchem zgarnął mnie w swoje ramiona i jeszcze specjalnie mocniej mnie do siebie przycisnął. Przyznam, że chłopak  nie pachniał fiołkami.- Uduszę się zaraz.- jęknęłam. Brunet dopiero po chwili mnie puścił.- Idź się umyj.- powiedziałam, a ten tylko się wyszczerzył. Zobaczyłam, że wszyscy kierują się w stronę szatni, więc tez ruszyłam w tamtym kierunku. William do mnie dołączył. Kiedy doszliśmy do szatni, w środku panował tłok. dziewczyny stały po jednej stronie szatni, a chłopcy po drugiej. Najśmieszniejszym faktem było to, że dziewczyny w rękach trzymały dezodoranty i perfumy skierowane w stronę płci przeciwnej. 

Cześć Kotku 1 [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz