Loki z niechęcią wciągnął na siebie koszulę i ruszył za szatynką do kuchni, gdzie zebrała się już większość Avengers, aczkolwiek nadal w stanie niezadowalającym.Kapitan, Bucky i Thor byli wyspani oraz w doskonałych humorach, podobnie jak potargana Natasha.
Tony oraz Wanda przysypiali na stojąco mimo pociągania co kilkanaście sekund łyka kawy. Maximoff na dobre zawłaszczyła szlafrok właściciela wieży, odmawiając oddania go.
Brunhilda bez wysiłku mogła doprowadzić się do porządku, tak jak Vision i Clint, na razie jednak stała oparta o blat kuchenny i opierała się o pierś Lokiego.
Stark przetarł zmęczone oczy.
- Wszyscy wyspani? - ziewnął, na co część grupy odpowiedziała głośnym potwierdzeniem, część wymamrotała kilka nieskładnych zdań, a reszta albo zlekceważyła pytanie, albo ziewnęła dając znak, że wręcz przeciwnie.
- Ja się świetnie czuję - wyszczerzył się Bucky, obejmując Steve'a.
- Ja też. - Romanoff wzruszyła ramionami. Nie rozumiała ludzi, którzy odpadali po kilku mocnych drinkach; była Rosjanką i takie reakcje były jej obce.
Laufeyson nawet nie próbował odpowiedzieć; schował twarz we włosach walkirii, mając nadzieję na odrobinę prywatności. Nie znosił wlepionych w siebie ciekawskich spojrzeń, za to uwielbiał te pełne strachu i podziwu. Na takich zależało mu ostatnio coraz mniej. Nie chciał fajerwerków, gdy się pojawiał, nie żądał padania przed nim na kolana. Był dyskretny, poruszał się ukryty, ale też widoczny, gdy tylko zechciał.
- Mhm? - mruknęła dziewczyna, sięgając ręką do jego karku i przygarniając go mocniej, w wyniku czego Loki zgarbił się lekko.
- Nic - szepnął, całując ją w czubek głowy. - Może się zbierajmy? - zasugerował. Zawsze był świetny w sugestiach.
- O tym samym pomyślałam - przytaknęła, na co brunet uśmiechnął się. - Tony, my idziemy. Musimy doprowadzić się do porządku.
- Cześć! - pożegnała ich pogodnie Wanda.
Ruszyli powoli w stronę mieszkania, powłócząc nogami. Nie rozmawiali, nie musieli. Mowa ciała, jak mocniejsze objęcie czy przysunięcie się w zupełności wystarczyła do komunikacji.
Byłoby jeszcze piękniej, gdyby nie wpadli na znajomą Lokiego.
Młoda astrofizyk niemal na nich wpadła, wpatrzona w ekran telefonu.
- Loki! - krzyknęła zaskoczona. - Co tu robisz? - syknęła. - Planujesz kolejne najazdy? Ataki, próby przejęcia władzy? - uderzyła go w pierś.
Laufeyson był zbyt oszołomiony, słowa Foster wpadały jednym, a wypadały drugim uchem. Nie zwracał uwagi na jej wyrzuty. Ona nie rozumiała.
- Jane... - zaczął, chcąc zacząć się bronić, lecz kobieta ani myślała przestać.
- ...Kłamca, oszust, zdrajca! - krzyknęła, aż niektórzy przechodnie odwrócili się zaciekawieni w ich kierunku. - Znowu zamierzasz przejąć podstępem tron Asgardu? Uzurpator! - wyrzuciła z siebie, unosząc po raz kolejny rękę. Boleśnie obite żebra Lokiego dawały się we znaki i pewnie wydałby jakiś dźwięk, gdyby nie szybki ruch szatynki zatrzymujący dłoń Foster. Walkiria błyskawicznie wykręciła jej ramię, stając przy niej.
- Posłuchaj no, Jane, czy jak ci na imię - zaczęła zimno. - Loki popełnił parę błędów, a to, że teraz jest naprawił, nie daje ci żadnych praw do traktowania go w ten sposób. Loki jest moim mężczyzną i zaręczam ci, Jane - spojrzała na nią lodowato - że jeśli jeszcze raz do niego podejdziesz, skończy się mniej wesoło, jasne? - uniosła brwi.
CZYTASZ
ON MIDGARD. valki
FanfictionAsgardu już nie ma, a bogowie są w panice, poszukując nowego domu. Midgard to bezpieczne miejsce dla każdego tak długo, jak mieszkańcy i zbliżający się nieubłaganie szaleniec nie wiedzą o pobycie uciekinierów. Tymczasem Brunhilda z Lokim urządzają s...