dla wspaniałej Laufeyson92
Steve opuścił mieszkanie.
Brunhilda siedziała na kanapie, owinięta kocem i z zapuchniętymi oczami wpatrująca się w telewizor. Nie zwracała nawet na to uwagi, martwiła się o Lokiego. Nie zareagowała, kiedy usiadł obok niej, pilnując, żeby nie naruszyć jej przestrzeni osobistej.
Miłym zaskoczeniem było dla niego oparcie się walkirii o jego bark, objął ją ramionami i powoli kołysał. Zagłębił dłoń w jej włosy, oparł podbródek na głowie walkirii.
- Jesteś idiotą - warknęła płaczliwie. Widać jeszcze nie przeszedł jej podły nastrój, z takim uporem zapijany najróżniejszym alkoholem.
Nie odpowiedział, nie miał po co. Czegolwiek by nie powiedział, byłoby źle. Jedynym, co mógł zrobić, było w pełni wykorzystanie czasu, jaki im został. Wpatrzył się w rytmicznie kołysaną butelkę, bursztynowy płyn oblewający smukłe ścianki.
- Kocham cię - rzuciła chłodno, rzucając naczyniem o parkiet. Nie obchodziło jej rozpryśnięte na podłodze szkło czy rozlany płyn, ani to, że ktoś może się pokaleczyć; kiedyś to sprzątnie. Kiedyś. Teraz jej to nie obchodzi, nie ma na to czasu. - A ty... ty...! - krzyknęła, wyciągając nóż. - Ty jesteś pieprzonym debilem, zajętym tylko sobą!
- Ratuję ci życie! - ryknął, wstając. - Zrobiłem to, żeby cię uratować, ale ty uparcie trzymasz się swojego zdania!
- Nie chcę cię stracić, nie tak, jak straciłam Asgard! - krzyknęła ze złością. - Jak walkirie! Jak dom!
Złapał Brunhildę za ramiona, potrząsnął nią. Nie miał słów, którymi mógłby jej wyjaśnić sytuację, swoje plany... ale nie chciał jej narazić. Wiedza tylko ściągnęłaby na nią niebezpieczeństwo, nawet gniew tytana, a do tego nie może dopuścić.
Przyciągnął ją do siebie, owijając ramiona wokół pasa szatynki. Starał się ją utulić, uchować przed złem na tyle, na ile mógł.
- Już dobrze - mruknął niezręcznie, klepiąc ją po plecach.
- Obiecaj, że nie pójdziesz! - krzyknęła histerycznie, łapiąc go kurczowo za rękaw. - Obiecaj, że nie pójdziesz! - powtórzyła, wciskając twarz w miękką koszulę boga.
Ujął jej twarz w dłonie, odnajdując wzrokiem jej brązowe tęczówki. Pogładził bladym kciukiem skórę Brun, składając krótkie pocałunki na kolejno czole, nosie i ustach ukochanej.
- Choćbym nie wiem jak chciał, nie mogę - wyszeptał w wargi walkirii. - Nie mogę. Zabiją mnie, kochanie - dodał niemal niesłyszalnie, ukrywając Brunhildę w uścisku.
- Nie, jeśli mam coś do powiedzenia - powiedziała, odpychając się od Lokiego. - A mam - warknęła, sięgając po nóż. Przyszpiliła rękaw Kłamcy do ściany, uważnie patrząc mu w oczy.
- Nie możesz nic zrobić - zaśmiał się smutno. Chwycił ją za przedramiona, przyciągając do siebie.
- Mogę i zrobię - rzuciła twardo.
Pokręcił głową.
- Głupia, nie masz z nimi najmniejszych szans. - Nikt nie ma, pomyślał. Jego się nie da pokonać; był jedynym, którego genialny Loki nie był w stanie okpić. - Nie chcę o tym rozmawiać - mruknął. - Wyjdźmy gdzieś, nie zniosę siedzenia w ukryciu. - Mówił coraz głośniej, coraz gwałtowniej gestykulował, coraz bardziej się unosił, coraz bardziej emocje brały górę nad zimnym wyrachowaniem. - Nie będę się już ukrywał! - wykrzyknął wzburzony. Nie miał zamiaru uciekać przed wrogiem, nie zamierzał ścigać się ze śmiercią.
CZYTASZ
ON MIDGARD. valki
FanficAsgardu już nie ma, a bogowie są w panice, poszukując nowego domu. Midgard to bezpieczne miejsce dla każdego tak długo, jak mieszkańcy i zbliżający się nieubłaganie szaleniec nie wiedzą o pobycie uciekinierów. Tymczasem Brunhilda z Lokim urządzają s...