- Loki, ty zwierzaku! - prychnęła, uśmiechnęła się jednak. Zmrużył filuternie oczy, ciesząc się w duchu, że w końcu udało mu się sprawić, by pojawił się jej uśmiech. - Śniła mi się bitwa o Asgard - zmieniła temat, a jej głos ponownie zadrżał. Spuściła wzrok, zaczynając wykonywać nieco chaotyczne gesty. - Hela... rzucenie do walki walkirii... jakbyśmy mogły zatrzymać ją same, jakbyśmy nie były potrzebne i zwyczajnie rzucił nas na śmierć! - krzyknęła. Dłoń Lokiego natychmiast zakryła jej usta.- Shh... - uciszył ją. - Śpią, nie musimy ich budzić. Spokojnie, Brun. Jestem obok - mruknął, głaszcząc bladymi palcami mokre od potu ramię szatynki. Zaczął pocierać skórę kobiety, jednocześnie składając drobne pocałunki na jej obojczykach. Nie przeszkadzało mu drżenie przerażonej ukochanej, ciche czkania ani płacz.
Wystarczyło, że był przy niej.
Kto z nią zostanie, gdy on straci życie z rąk Szalonego Tytana?
Owinął ramiona wokół jej talii, łagodnie przytulił ją do siebie.
- Boję się, Loki, to kolejne sny, znowu koszmary! - szlochała. Poczuła palce wsuwające się we włosy, lekko ciągnące ich końcówki, ale również słodko głaszczące. Niewiele rzeczy było w stanie zbić ją z tropu, a jeszcze mniej przestraszyć. Natomiast musiało być naprawdę źle, jeśli budziła się w środku nocy z krzykiem, bezradna i potrzebowała pomocy.
- Nic takiego, już, spokojnie... - szepnął czule, owijając ramiona coraz ciaśniej, jak węże, wokół skulonej Brunhildy. Odkąd stał się tak współczujący i kochający? Od śmierci matki, kiedy nikt drogi z nim nie pozostał?
Kiedy ją poznał, uznał ją za odważną, pewną siebie, arogancką oraz dumną. Bezczelną, owszem, upartą, lecz nie sądził, że skrywa tyle bolesnych wspomnień, pała w niej chęć zemsty zapijana podłym alkoholem. Wdawali się w wiele bójek, krótkich walk na noże czy słownych potyczek, nigdy nie sądził jednak, że będzie zakochany dzielił z nią łóżko.
Brunhilda wciąż rozpamiętywała bezczelnego, zadziwiająco uprzejmego bruneta, na którego natknęła się podczas szukania nowych nabytków dla Arcymistrza. Nie poddał się bez walki, po długim czasie zgodziła się zabrać go na Sakaar z dziwnym wrażeniem, że owinął ją sobie wokół palca, początkowo bowiem odmawiała. A może to ona chciała, a on nie chciał wrócić na Sakaar?
Skomplikowane, pomyślała. Miała wiele razy chęć porządnego przyłożenia mu w twarz, kilkanaście razy wdali się w małe bitwy, zazdrośni i usiłujący nawzajem wygryźć się z posady ulubieńca Arcymistrza, prawda była jednak taka, że dość niefortunnie się w sobie zadurzyli. Była walkiria oraz bóg kłamstwa z wyrokiem na karku. Mieli jakieś szanse? Nie, nie mieliśmy, odpowiedziała sama sobie, reagując na emocje mocniejszym wtuleniem się w Lokiego.
Tylko oni w tym domu byli na tyle silni, by wspierać się po najgorszych koszmarach. Nieważne, która godzina, drugie zawsze było obok, gotowe pomóc.
Oparła się o pierś Oszusta, mruknęła cicho. Zamknęła oczy, wbijając podbródek w zagłębienie obojczyka Lokiego. Znów odpłynęła myślami do Sakaar, gdy niespecjalnie obchodziło ją, co się stanie z innymi; miała statek, świetną pracę i alkohol, była nieczułą, arogancką Złomiarką 142. Tęskniła za miejscem, w którym była anonimowa, gdzie pozbyła sie imienia tylko po to, by odzyskać je wraz z pojawieniem się przystojnego asgardzkiego księcia podającego się za kogoś zupełnie innego. Uśmiechnęła się, przypominając sobie jego spłoszone zachowanie, i zaraz spoważniała - widoczne w jego ruchach gotowość do ucieczki idąca w parze ze sprawnością fizyczną mówiły jedno: ten mężczyzna za długo uciekał, zbyt często oglądał się przez ramię w poszukiwaniu pogoni.
CZYTASZ
ON MIDGARD. valki
FanfictionAsgardu już nie ma, a bogowie są w panice, poszukując nowego domu. Midgard to bezpieczne miejsce dla każdego tak długo, jak mieszkańcy i zbliżający się nieubłaganie szaleniec nie wiedzą o pobycie uciekinierów. Tymczasem Brunhilda z Lokim urządzają s...