A Beautiful Disaster

251 21 17
                                    

ahh, gorąco polecam filmik!


Bała się zapytać, jakie są gorsze możliwości.

- Nie liczyłbym na to, zabicie mnie nie da mu żadnej satysfakcji. Za to tortury... tak, to bawi znacznie bardziej - dokończył, przyciskając Brun do siebie. - Nie chcę tego powtarzać! - wybuchnął. Mimowolnie skulił się w sobie, jakby mógł się w ten sposób ochronić.

Podjął decyzję. Pójdzie sam, to jego bitwa.

- Nie pójdziesz tam samotnie - zapewniła go. Ujęła twarz boga dłonią, niechcący skubnęła kącik jego ust. Stanęła na palcach, przycisnęła głowę zgarbionego boga do piersi.

Jak wspaniała musiała być, pomyślał, wiedząc, że prawdopodobnie zginie, a mimo to chcąc zostać przy nim. Tak, jak robią bohaterowie.

Dlaczego dopiero jego krzyk dał jej pusty, niepełny obraz piekła, które przeszedł? Kilka fragmentów, dzięki którym wiedziała o bólu, jaki w sobie nosił, kilka słów wyszeptanych w poduszkę, drżenie i rzucanie się w pościeli; to nie wystarczyło, żadne słowa ani gesty nie były w stanie oddać nie tyle obrazu czy zdarzeń, lecz prymitywnego bólu. A teraz, kiedy tytan go znajdzie...

"Sprawi, że zapragniesz czegoś tak słodkiego, jak ból".

Loki opadł na fotel, kurczowo zaciskając ręce na materiale koszuli, jakby chciał ją rozerwać. Minęło tyle lat od tamtych wydarzeń, a on nadal budził się w nocy, spocony ze strachu, ze łzami na twarzy, gdy umysł podsuwał mu kolejne obrazy tortur, jakie musiał wycierpieć, by wbrew swej woli stać się posłuszną marionetką. Trauma była zbyt silna, żeby odejść w zapomnienie.

- Nienawidzę go i boję się go jednocześnie - wyznał bezbarwnym głosem. Nie płakał, już dawno nauczył się, że widok płaczu wzbudza w oprawcach tylko chorą radość i pcha ich do dalszego działania.

- Nie stawisz mu czoła sam - powtórzyła, obejmując go.

Wrócił Heimdall, widząc zrujnowanego Kłamcę natychmiast posłał szatynce spojrzenie.

"Pomóc?".

Pokręciła znacząco głową. Zacisnęła zęby.

"Nie trzeba, dam sobie radę".

Mężczyzna skinął lekko głową, cofnął się i zawrócił do pokoju Thora. Wiedział, że powinien zostawić ich samych, żeby mogli sobie wszystko wyjaśnić, nie, żeby Brunhilda mogła zrozumieć przebiegły plan Lokiego i się z tym pogodzić. Jeśli plan by się powiódł, para mogła policzyć na palcach jednej ręki pozostałe im wspólne dni.

Rozumiał wiele, był bystrym, inteligentnym oraz lojalnym strażnikiem, jednak serce mu się łamało, gdy widział czyjś ból. Jak wtedy, gdy Hela mordowała Asgardczyków w bezpiecznym jak mu się zdawało sekretnym bunkrze; ani przez chwilę nie pomyślał o zemście. To zwyczajnie nie leżało w jego naturze. Uważał zemstę za opóźniony cios pokonanego przeciwnika, za ostatnie słowo, a on nie zamierzał zamilknąć.

Loki objął kobietę w pasie, oparł głowę na jej brzuchu. Poczuł szczupłe palce wsuwające się w jego przydługie włosy, ciepło skóry, której tyle razy dotykał, pokrzepiający uścisk.

- Nie możesz ze mną pójść - wymamrotał łamiącym się głosem, przyciskając ją do siebie. - Nie możesz, zostań tutaj, będziesz bezpieczna.

- Pójdę, Loki - warknęła zła, nie była w stanie zrozumieć jego pomysłu. Nie pozwoli mu się poświęcić, nie straci kolejnej osoby, na której jej zależy! Tym razem nie ucieknie, będzie stała obok niego, nie będzie znów bezsilnie patrzeć!

ON MIDGARD. valkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz