Empty Mirror

378 31 18
                                    

ważne, moi drodzy i moje drogie

proszę o pozostawienie pod rozdziałem komentarza jako nie tylko śladu bytności, ale wyrażającego opinię, rady, konstruktywną krytykę. bardzo mi na tym zależy, bo przecież chciałabym, żebyście uważali to opowiadanie za dobre, nie takie sobie.

edit, 27.03.2020 - nie pochwalam zachowań w końcówce tego rozdziału i nie wiem, co mnie skusiło, żeby napisać w ten sposób. nie pochwalam tego, dlatego następny rozdział, w którym sytuacja została rozwinięta, został wycofany z publikacji ze względu na rażąco źle potraktowany temat. ten rozdział być może też zostanie wycofany, bo absolutnie nie chcę nikomu zrobić krzywdy tym, co piszę, a może zostanie poprawiony. i'll keep you updated.

Przysunął się bliżej, po raz pierwszy ufając komuś na tyle od śmierci Friggi. Nie uciekał od kontaktu, wręcz przeciwnie, sam o niego zabiegał.

Oczywiście tylko u niej.

Od dawna jakiekolwiek czuły kontakt fizyczny był mu obcy. Relacje z innymi ograniczały się do rozmów, zwykle jednak do oceniających spojrzeń. Nigdy nie otrzymywał tylu czułych uścisków i pochwał, jakimi obdarzano Thora, nigdy go tak nie doceniono. Przecież to były tylko sztuczki, zabawne żarty dobre do zabawy z dziećmi. Nic w porównaniu z błyskawicami przyrodniego brata. Kiedy w końcu pojęliby, że intrygi nie są tak efektowne podczas procesu działania, lecz ukazują się na sam koniec?

Od jakiegoś czasu magia go uwierała. Splatała się w nim, wiązała się w supeł, gniotąc narządy. Potrzebował ulżenia, wyrzucenia jej nadmiaru z organizmu. Niespożytkowana pasożytowała na nim, przeżerany mocą nie myślał logicznie. Interesowało go tylko jedno; jak się jej pozbyć.

Był zdolny do wielu rzeczy. Zdrady, kłamstwa, oszustwa, wbicia noża w plecy bratu. Ze strachem radził sobie, zapalając światło. Odpędzało potwory.

Niestety, nie działało, odkąd sam był jednym z nich.

Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co robią. Teraz nie było nawet mowy o porównaniu tego do niewinnego romansu, które wielokrotnie przeżywali; nieważne z kim ani gdzie, lecz nie byli w stanie znaleźć uczucia.

Kochała Lokiego. On ją też. Co mogło pójść źle?

Objęła go mocniej, zatracając się powoli. Ukryła się w jego ramionach, całowali się długo i namiętnie. Pozwolił sobie na dyskretne poprawienie przydługich czarnych włosów, owijając szybko ramiona wokół jej bioder. Pociągnął Brunhildę mocno do siebie, nie zważając na to, że już opierają się o ścianę jakiegoś budynku. Przyciągał ją dalej jak najbliżej siebie, dopóki nie roześmiała się i sama go nie objęła za szyję.

- Kocham cię - mruknął w jej usta, pewien, że słyszą to tylko oni.

- Ja ciebie też - wyszeptała, ponownie przywierając do warg boga. Ten wsunął smukłe dłonie pod jej uda, unosząc ją, w wyniku czego szatynka oplotła nogami pas Lokiego.

Czuli tylko drżące, nierówne oddechy oraz kłębiące się emocje. Po raz pierwszy w życiu nie musieli radzić sobie z tym w samotności; mieli siebie.

Brunhilda wsunęła dłonie w kruczoczarne, falowane włosy kochanka tylko po to, by pociągnąć za nie i usłyszeć pełen zadowolenia jęk.

- Brun... - wydyszał Laufeyson, uśmiechając się psotnie.

ON MIDGARD. valkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz