Uniosła kark boga; wyraźnie wyczuwała pod palcami połamane kości; jakby każda była oddzielnym, bardzo bolesnym kawałeczkiem. Blada, pozbawiona emocji twarz przeraziła ją jeszcze bardziej, jeszcze kilka minut temu tak pełna życia, wykrzywiona bólem, z wiecznie widoczną grą emocji teraz była jak z marmuru.
Objęła mocno stygnące barki Lokiego, obejmowała go ostatni raz. Odtworzyła w pamięci jego dotyk i to, jak ona dotykała jego, jedyną niezgodną rzeczą był zapach - mdły i ohydnie słodkawy, nie wyraźny czy chociaż jej znany. Skutecznie zatykał nozdrza, zduszał wszystkie inne wonie roztapiające się w nim.Brunhilda położyła brudną dłoń na szarzejącym policzku Kłamcy, zostawiając ślad krwi oraz potu. Przycisnęła czoło do jego czoła, pocałowała go delikatnie.
- Już dobrze... - mamrotała rozpaczliwie, trochę sama do siebie. - Już dobrze... nikt nie może cię już skrzywdzić... jesteś bezpieczny... i niech Valhalla przyjmie cię w swoje progi... jako bohatera - dodała ze łzami. Rzadko kiedy płakała, jeszcze rzadziej tak, żeby ktoś ją zobaczył w takim stanie. Nie było jej przykro, gdy nowi wojownicy na Sakaar tracili życie na arenie, gdy zginęła Hela. Jedyny moment powiązany z płaczem to była strata sióstr, przynajmniej tak sądziła.
Walkiria nie wyrywała się, gdy czyjeś silne ramiona uniosły ją i z trudem postawiły na nogi, a zaraz potem objęły. Nie patrząc, kto to był, wtuliła się w szorstki materiał, po chwili płacząc. Zaczęła z furią uderzać pięściami w pierś mężczyzny, jakby oszalała. Co ciekawe, ten nie odepchnął jej od siebie, lecz im mocniej uderzała, tym bliżej siebie ją przyciskał.
- Brun, musimy iść. - Spracowana dłoń przesunęła się po jej potarganych włosach, nieposłusznych kosmykach, które wypadły z fryzury. Jeszcze tylko krótki pocałunek w czoło, podczas którego poczuła wyraźnie brodę mężczyzny, czułe objęcie i już; już wiedziała, że to Heimdall.
- Nie chcę - zaprotestowała, odpychając się od strażnika i ruszając w stronę ciała Oszusta. - Nie chcę!
- Brun! - Tym razem to nie Heimdall, to Hulk powstrzymał ją złapaniem za kołnierz i uniesieniem w powietrze. Objęła ramionami znacznie większe ramię Avengera, pociągając nosem.
Chwilę później leżała na ziemi, skulona obok Bruce'a Bannera, obejmującego ją ramieniem. Ona płacze, gdy utraciła kochanka, zdała sobie z tego sprawę, ale jak musi czuć się Thor po stracie brata?
Ostrożnie poszukała boga wzrokiem; tak, stał tam, z iskrami biegającymi po ubraniu, wściekły i pogrążony w żałobie; jego jedyną siłą napędową w tym momencie był gniew. Sparaliżowany stratą ani myślał rzucać się w pogoń za zabójcą brata. Ledwo się trzymał, nie chciał płakać. Jak kiedyś powiedział mu ojciec "królowie nie płaczą". Pewnie dlatego, że sam nie miał za kim, pomyślał gorzko Gromowładny i była to jedyna niepochlebna rzecz, jakął pomyślał o ojcu, jednak zaraz potem uderzyło go wspomnienie Odyna, matki i och, to było już za wiele. Ukrył twarz w poranionych dłoniach, zdając sobie sprawę z tego, że stracił całą rodzinę. Nie, poprawił się, jeszcze mam Brunhildę i Heimdalla, po czym uśmiechnął się przez łzy, gdy ramiona strażnika owinęły się wokół jego pasa a on, jak dziecko, oparł podbródek na jego barku, pozwolił się trzymać, gdy ból nim targał, gdy żegnał się z bratem po raz ostatni.
- Wasza Wysokość - zaczął ciemnoskóry mężczyzna, delikatnie unosząc głowę boga. - Musimy iść, musimy sprawdzić, czy Asgardowi nic się nie stało.
- Mów mi po imieniu - rzucił głucho blondyn, nie reagując na kolejne objęcie, tym razem ze strony Sif. Nie zwracał na nic uwagi, w jego umyśle ciągle odtwarzała się scena śmierci bruneta.
To było straszne, po raz kolejny być świadkiem śmierci brata.
- Gdybym tu była choć trochę wcześniej... - wyrzucała sobie - mogłabym temu zapobiec!
CZYTASZ
ON MIDGARD. valki
FanfictionAsgardu już nie ma, a bogowie są w panice, poszukując nowego domu. Midgard to bezpieczne miejsce dla każdego tak długo, jak mieszkańcy i zbliżający się nieubłaganie szaleniec nie wiedzą o pobycie uciekinierów. Tymczasem Brunhilda z Lokim urządzają s...