29 - Koniec

12.5K 417 154
                                    

Chwyciłam za ostatnią różową bluzkę jaka znajdowała się w szafie. Włożyłam ją do walizki i niepewnym ruchem zasunęłam zamek. Pociągnęłam nosem najciszej jak umiałam. Starałam się ukryć emocje jakie rozrywały mnie od środka.

Nie płacz Emily, nie teraz.

Jonathan zniósł bagaż na dół kładąc tuż obok drzwi. Chwycił mnie za dłoń i pokierował do salonu. Usiedliśmy blisko siebie wciąż trzymając się za ręce. Między nami panowała niezręczna cisza.

- Twój ojciec będzie za
godzinę. - westchnął przerywając tym czasem ciszę.

- Kocham cie. - to jedyne co mogłam w tym momencie powiedzieć. Rozpłakałam się jak małe dziecko.

Jon przytulił mnie najmocniej jak tylko mógł za co mu bardzo dziękuję. W trudnych dla nas momentach obecność drugiej osoby jest jak najlepszy lek.

Mężczyzna chwycił za mój podbródek i zadarł go lekko do góry. Patrzyliśmy sobie obydwoje w nasze zapłakane oczy. Nikt nie był w stanie się uśmiechnąć. Tak naprawdę to może być ostatni raz gdy czujemy swój dotyk na sobie. Być może już nigdy więcej siebie nie zobaczymy.
To tak cholernie boli. Przyzwyczaiłam się, że on jest, że mnie budził śniadaniem a kładł spać całując.

Teraz co? Nic.

- Tak bardzo chce tutaj
zostać. - zanosiłam się tak płaczem, że brakowało mi oddechu.

- Wiem maleństwo, wiem. - szeptał.

Jego głos zawsze mnie uspokajał. Nie ważne jak bardzo roztrzęsiona byłam. Po paru minutach byłam w stanie powiedzieć coś więcej niż bełkot.

- Obiecasz mi coś? - otarłam jego łzy.

- Mów.. - odparł.

- Nie wdaj się znowu w jakieś gówno, proszę. Nie ćpaj, nie upijaj się i nie krzywdź nikogo. Obiecuj mi to..

- Obiecuję, skarbie. - usłyszałam.

Otulił mnie ponownie swoimi ramionami.
Czułam się tak bezpiecznie. Nie chciałam go puszczać. Nie chcę wrócić do szarej rzeczywistości gdzie jestem traktowana jak jedno, wielkie nic. Gdzie nie istnieje takie pojęcie jak "córka" czy "rodzinna atmosfera". Przecież tego nawet nie można nazwać rodziną. Matki jak nie było tak nie ma a ojciec traktuje dom jak hotel. Nigdy doznałam miłości, troski i wielu innych uczuć póki tutaj nie trafiłam. Zawdzięczam tak wiele temu człowiekowi. Nawet nie potrafię się odwdzięczyć. Nie mam jak. On twierdzi, że wystarczy to, że byłam tutaj.. Ale wiem, że powinnam dać mu wiele więcej niż tylko obecność. Chociaż ta "obecność" dała jak i mi tak i mu najwięcej.

Zabrzmiał dźwięk sms's.

- Twój ojciec czeka już przed
domem. - rzekł Jon.

Wstaliśmy i udaliśmy się ubrać buty. Zawiązałam ostatnią sznurówkę i wróciłam do pozycji stojącej. Poczułam natychmiast ciepło jego ust na mojej szyji. Potem wyżej aż w końcu na moich wargach. To był namiętny, długi ale pożegnalny pocałunek. Chociaż ten ostatni raz poczuje smak jego delikatnych warg, które mogłabym całować bez końca.

Odlepił się ode mnie i spojrzał ze smutkiem i porządaniem. Jakbyście się pytali to tak, da się tak. Chciałby się za mnie zabrać ale wie, że nie może i, że to nie odpowiednia pora na to mimo, że więcej okazji na to być już nie może.

Westchnął dość głośno i otworzył drzwi chwytając później moją walizkę.

- Zaniosę ci ją do auta.

- Dobrze.

Wcale nie cieszyłam się na widok ojca. Wręcz przeciwnie. Zrobiło mi się nie dobrze gdy tylko widziałam jego ryj. Twarzą tego nie nazwę. To zwykły zwyrodnialec. Podeszłam do auta a ten stary chuj nawet nie raczył wyjść z niego.
Nie powiem bo zrobiło mi się przykro ale trzeba przywyknąć na nowo do tego typu zachowań. Za nim wsiadłam do auta Jonathan wręczył mi jakąś kartkę prosząc abym przeczytała jak będę już wracać. Przytaknęłam.

Myślicie pewno, że skoro ojciec ma we mnie wyjebane to czemu nie mogę spotkać się z Jonem? Otóż mój ojciec nigdy nie tolerował innych chłopaków. Jak to powiedział "nie będziesz miała bachora". Koleżanek też nie mogę zbytnio mieć bo "ty masz robotę w domu a nie szlajanie się po mieście". Tyle w skrócie.

Usiadłam na tylnim siedzeniu opierając głowę o podgłówek. Jonathan podszedł jeszcze od strony kierowcy i przez otwartą szybę podał dłoń mojemu ojcu.

- Dziękuję i mam nadzieję, że nie sprawiała trudności. - odparł ten stary dziad.

- Bardzo grzeczna i ułożona z niej dziewczyna. - uśmiechnął się mój niegdyś tatuś puszczając mi jeszcze oczko.

Pożegnali się i auto ruszyło zostawiając w tyle moje wszystkie pozytywne uczucia. Gdy ojciec już rozmawiał przez telefon umawiając się na kolejne spotkania biznesowe, ja zaś cicho łkałam. Przypomniałam sobie o kartce i od razu zajrzałam do jej treści.

"Nic mnie nie powstrzyma od miłości którą Cię daże. Uważaj na siebie, kocham Cię.
                             Na zawsze Twój Daddy.."

Koniec.

Bądź moją LittleBaby.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz