Gdy obcy staje się dla ciebie bliski... part 2

248 14 0
                                    

*           *            *
Siedziałem spokojnie w kuchni i jadłem śniadanie. Dzień pozornie zapowiadał się spokojnie, jednak przypuszczałem, że to tylko błędne złudzenie. I tak też istotnie było.

Po skończonym śniadaniu udałem się do salonu. I tam czekało mnie niemałe zaskoczenie. Stał tam pewien człowiek w czarno czerwonym płaszczu. Miał długie, blond włosy i stał znudzony oparty o ścianę.

- No nareszcie. Ile można było czekać, hm?- spytal lekko poirytowany.- Mistrz Sasori to by przecież nerwicy tu dostał. Masz szczęście, że akurat go nie ma.

Patrzyłem na niego nieco zdziwiony, lecz nie czułem strachu.

Uznacie to pewnie za dziwne, ale potem wszystkiego się dowiecie. Ale powracając...

- Długo tu stoisz?- zapytałem od niechcenia i jakby nigdy nic usiadłem na kanapie.

- Trochę, ale przejdżmy do rzeczy. Pójdziesz teraz za mną...

- A skąd taki pomysł?- przerwałem mu lekko poirytowany.

Chyba go tym lekko zaskoczyłem, bo przez chwilę nic nie mówił, ale zaraz się otrząsnął.

- Słuchaj dzieciaku. Nie drażnij się ze mną. Uganianie się za jakimś szczylem to nie jest szczyt moich marzeń hm.- odparł nieco rozdrażniony.

Jednak ja nie miałem zamiaru tak łatwo się poddać. Nie żeby zaraz z nim walczyć, ale podroczyć się można. Chociaż było oczywiste, że moje zdanie tutaj w ogóle się nie liczy.

- To spadaj. Nie prosiłem cię o to.

Chyba mój plan sprawdził się idealnie, bo blondyn wyraźnie się wkurzył. Spojrzał na mnie gniewnie, ale nie wykonał żadnego ruchu.

- Jeśli nie przestaniesz pyskować, to przestanę być miły.

I to niby miała być groźba? Żałosne...

- Aaa, to to była twoja lepsza strona?

- Dobra, koniec tego cyrku. Ruszaj się.- rozkazał.

Wiedziałem, że opór tylko przysporzyłby kłopotów, dlatego bez pośpiechu wstałem z głośnym westchnięciem, po czym rzuciłem w jego kierunku.

- Skoro tyle już poczekałeś, to dodatkowe pięć minut nie zrobi ci różnicy. Idę się spakować.

Po tych słowach wyszedłem z salonu i udałem się w stronę mojego pokoju. Zaś on stał na wpół osłupiały, a na wpół rozrdrażniony moim zachowaniem. Jednak to był teraz mój najmniej istotny problem.

Po zamknięciu drzwi do pomieszczenia, szybko podbiegłem do okna i otworzyłem je szeroko.

Mówiłem, że opór przysporzyłby kłopotów, ale kto powiedział, że mam coś przeciwko? Poza tym nikt nie będzie mi mówił co mam robić. Sam o sobie decyduje.

Po tej myśli, bez zastanowienia wyskoczyłem przez okno. Co z tego, że to było drugie piętro? Coś po drodze na dół wymyślę.

Niestety nie miałem ku temu sposobności. Nim dotarłem do choćby połowy drogi, poczułem, że coś złapało mnie za obie ręce i zamiast przybliżać się do ziemi, oddalam się od niej.

- No nie...- jęknąłem cicho i z wrogością spojrzałem na mojego prześladowcę, który stał na dziwacznym, białym czymś, co miało chyba przypominać ptaka. Zaś on czując na sobie mój wzrok, zerknął na mnie z wyczuwalną pogardą.

- Proszę cię, chyba nie sądziłeś, że dam się nabrać na tak oczywisty numer?

Moją jedyną odpowiedzią było wystawienie mu języka, na co widocznie się obruszył.

Do końca drogi nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa, aż do momentu, w którym dotarliśmy na miejsce. A była to wielka góra.

I gdyby ktoś powiedziałby mi wtedy, że polubię tego nadętego, marudnego gościa, po prostu bym go wyśmiał.

A jednak życie uwielbia płatać nam przeróżne figle.
*            *            *

Odbiegłem od miejsca, w którym się rozstaliśmy. Wciąż nie mogłem pozbyć się poczucia winy oraz myśli, że stanie się coś okropnego i to będzie moja wina. Po raz kolejny spojrzałem przez ramię i rozważałem opcję zawrócenia. Jednak nawet gdybym to zrobił, czy byłbym w stanie mu pomóc? Szczerze w to wątpię. No bo co może zdziałać jeden dzieciak przeciwko odziałowi ANBU? Odpowiedź brzmiała- niewiele.

Byłem wtedy głupi i brakowało mi determinacji. Gdyby nie brak pewności siebie, bez zastanowienia się od razu bym zawrócił. A wtedy może wszystko potoczyłoby się inaczej...

Na prawdę żałuję, że wtedy tego nie zrobiłem. Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach, ale istnieją sytuacje, do których chcielibyśmy za wszelką nie dopuścić.

Żenada wśród AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz