Gdy obcy staje się dla ciebie bliski... part 3

207 14 0
                                    

W końcu dotarłem w miejsce, o które mi chodziło. Był to dobrze ukryty zagajnik, jednocześnie zapewniający doskonały punkt widokowy na rozgrywającą się akcję, dziejącą się na oddalonej polanie, położonej nieco niżej od mojego miejsca pobytu. Aby zapewnic sobie jeszcze lepszą widoczność, zwinnie wskoczyłem na pobliskie drzewo.

Teraz pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że Szef wyjdzie z tego cało.

Spytacie mnie pewnie, dlaczego tak go nazywam? To bardzo proste, a wynika z innej historii. Jednak jeśli chcecie, to chętnie wam ją opowiem.

* * *
Dotarliśmy do ogromnej góry. A wiecie, co jest w tym dziwne? To, że zauważyłem ją dopiero, gdy byliśmy kilka metrów przed nią i zbieraliśmy się do lądowania.

Jednak zupełnie nie zwracałem na nie uwagi, gdyż moje myśli ciągle skupione były na owej pojawiającej się z nikąd górze. Byłem tym tak zafascynowany, że nie zauważyłem nawet, kiedy ten gość stanął koło mnie.

- To bardzo proste. Góra i jej okolice są otoczonę przez specjalną barierę, która zakrzywia światło czy jakoś tak..- zwrócił się do mnie, jakby czytając w moich myślach. Zaś przy ostatnim słowie podrapał się nieco zakłopotany po głowie.

Ja nic na to nie odpowiedziałem. Wciąż byłem zły z powodu tej sytuacji, ale powoli trzeba było się z nią pogodzić. W końcu co innego mi pozostało?

Nagle moje rozmyślenia przerwał głos nieznajomego.

- To jak, mogę liczyć na to, że gdy cię wypuszczę, to nie weźmiesz nóg za pas, hm?- spytał z minimalnym uśmiechem.

- Tak jakbym miał dokąd uciec...- westchnąłem cicho. I to była bolesna prawda.

- W porządku.- odparł spokojnie blondyn i za pomocą jednego gestu zniknął to białe, trzymające mnie ustrojstwo.

Nie podtrzymywany przez nic, niezbyt elegancko zaliczyłem glebę, na co ten drugi tylko pokręcił z politowaniem głową.

- I po co było sprowadzać do nas takiego nieudacznika?- powiedział sam do siebie.

Nie powiem, trochę mnie to zabolało. Nie żebym zaraz przejmował się jego opinią, ale i tak raczej nikt nie lubi być poniżany.

W takim razie skoro chce grać wrednego, to ja też. Chiciaż po namyśle, on chyba wcale nie gra... on po ptostu taki jest.

Dlatego uparcie siedziałem na ziemi i nie miałem najmniejszego zamiaru się z niej podnosić.

- No chodź, idziemy.- rzucił obojętnoe blondyn i chciał ruszyć w stronę góry, ale zatrzymał się gdy zauważył brak mojej reakcji.- Powiedziałem idziemy.- tym razem nałożył większy nacisk na ostatnie słowo.

Zaś ja patrzyłem na niego z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania jego osobą i tym co do mnie mówił.

- Rany, nie mam całego dnia, hm. Ruszże się!- chyba zaczynały puszczać mu nerwy, bo podszedł i stanął tuż przede mną.- Ostatni raz ci mówię, rusz się. Głuchy jesteś czy co?

Jednak ja nadal nie wykazywałem żadnego zainteresowania. Wtedy sobie uświadomiłem, że chyba zaczynam lekko przeginać, bo mężczyzna podniósł mnie siłą za bluzkę.

- Rób to co mówię, jasne? Zaczynasz mi poważnie działać na nerwy, więc przestań strzelać mi tu fochy i rusz swoje szanowne cztery litery, hm.- powiedział już rozdrażniony moim zachowaniem. Chyba cierpliwość nie jest jego mocną stroną.

- Strasznie mi przykro, ale nie powiedziałeś mi, gdzie konkretnie mamy iść... szefie.- odparłem, kładąc ironiczny nacisk ma ostatnie słowo.

- Nie jestem żadnym szefem. Poza tym nie mów tak, bo jeszcze lider usłyszy, a nie chcę mieć z nim na pieńku.- odpowiedział nieco zbity z tropu blondyn.

- Co z tego? Swojego imienia też zapomniałeś wspomnieć, szefie.

Niebieskooki po tym komentarzu zrobił nieco zdziwioną miną, zaś po chwili puścił mnie wreszcie i uśmiechnął się lekko zawstydzony.

- W sumie to masz rację. Moje niedopatrzenie. Nazywam się Deidara, hm Jesteśmy przed bazą organizacji zwanej Akatsuki.

- Przed, masz na myśli bazę za tą górą?- chciałem się upewnić.

- Nie do końca. Zresztą, zaraz sam zobaczysz, a teraz chodźmy wreszcie, bo mistrz Sasori nie da mi żyć, z powodu spóźnienia. No słowo daję, on ma jakąś obsesję na punkcie punktualności.

Wiecie co? Chyba zacząłem się gubić. Kompletnie nie ogarniam tego gościa. Raz jest strasznie wybuchowy, a raz wydaje się całkiem spoko.

Dopiero potem miałem okazję się przekonać, jak trafne było przy nim stwierdzenie "wybuchowy".

W każdym razie ruszyłem za nim już bez narzekania i dalszych numerów.

Jak się okazało ich kryjówka nie była za górą lecz wewnątrz niej. Trochę dziwne, ale nic. Gdy doszliśmy wystarczająco blisko, spory głaz się odsunął, odsłaniając tym samym umryte przejście. Zaś zaraz w nim stał jakiś czerwonowłosy chłopak, który nie mógł mieć więcej niż osiemnaście lat i też miał na sobie ten dziwaczny płaszcz. Dziwne, myślałem, że goście należący do przestępczej organizacji, będą nieco starsi. Świat jest pełen niespodzianek.

- Spóźniłeś się Deidara.- mruknął tylko ten nowy.

- Też miło cię widzieć mistrzu Sasori.- odparł z uśmiechem blondyn, ignorując widocznie poprzedni komentarz. Albo po prostu interpretując go w nieco inny sposób.

Czyli ten tutaj to jego mistrz? No bez żartów! Przecież nie jest dużo starszy od niego... jeśli w ogóle jest. Ahh! Pogubiłem się już!

I tak oto minęło nasze pierwsze spotkanie. Mimo braku zadowolenia z jego strony i tak nazywałem go Szefem. Zwyczajne przyzwyczajenie.

Więc sami widzicie, że nasze nawiązanie znajomości minęło nieco burzliwie, ale za to potem było już coraz lepiej.
*              *             *

Czekałem niecierpliwie na jakąkolwiek oznakę toczącej się walki. Po tym mógłbym poznać, jak Szef sobie radzi. Jednak jak na złość cały czas panowała niepokojąca i tajemnicza cisza.

Dziwne, przecież powinni już dawno zacząć. Nie ma opcji, żeby zdołali go złapać bez walki. Jest na to za dobry. Jest też zbyt żywiołowy, żeby siedzieć spokojnie lub bawić się z nimi w kotka i myszkę. Jeśli go znam, to już dawno powinien coś wybuchnąć i tym samym zwrócić uwagę innych. Jednak do tej pory jeszcze nic się nie...

I w tym momencie przetwał mi głośny wybuch. Był jednym z największych, jakie do tej pory widziałem. Nie było mowy o przegapieniu go. I właśnie to mnie martwiło.

Walka się rozpoczęła...

Żenada wśród AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz