15 listopada

105 7 0
                                    


Stałem już przed tą starą kamienicą. Była inna niż wszystkie wokół, cała taka jakby mroczna. Stojąc przed jej drzwiami przeszedł mnie dreszcz. Zacząłem się zastanawiać co ja tu w ogóle robię. Znowu zaczęło padać, na szczęście tym razem kapelusz przykrywał moje włosy. Jeszcze raz spojrzałem na kartkę, adres był taki sam jak na ścianie kamienicy. Łapiąc za starą mokrą klamkę, przypomniał mi się ten człowiek: - Dlaczego to robię - zapytałem sam siebie. Pociągnąłem drzwi do siebie i ujrzałem średniej długości korytarz. Zaniedbane kafelki na podłodze, tapeta pozrywana ze ścian. Wyglądało jakby ktoś opuścił to miejsce dawno temu. Najgorsza część za mną - pomyślałem - teraz tylko znaleźć numer siedemnaście. Po mojej prawej ujrzałem pierwsze drzwi do mieszkania. Był to numer jeden, więc szedłem raczej w dobrą stronę. Nagle po lewej ujrzałem schody. Stare drewniane. Oczywiście całe w kurzu, bez żadnego śladu stopy czy buta. Po prostu nikogo tu nie było. Po co martwy człowiek, kazałby mi iść do opuszczonej kamienicy, do której nikt nie chodzi? Przecież to bez sensu - pomyślałem - wchodząc dalej po schodach. Pierwsze piętro było już za mną, po drodze na trzecie pajęczyny zawiesiły się o mój kapelusz. To było tu? Rozejrzałem się po piętrze trzecim, czternaście, piętnaście, szesnaście. To nie tu, wyżej. Wchodząc na czwarte piętro z dołu usłyszałem otwieranie drzwi. W tym momencie poczułem, że moje majtki potrzebują zmiany na nowe. Moim jedynym pytaniem było wtedy, co ktoś robi rano w opuszczonej kamienicy? Osoba, która mieszka w pierwszym mieszkaniu? Może ktoś też dostał taką wiadomość jak ja? Albo to pułapka? Co ja tu w ogóle robię. Ujrzałem drzwi z numerem siedemnaście. Usłyszałem, że ktoś wchodzi po schodach. Uznałem, że to dobry moment, żeby wejść do tego cholernego mieszkania. Pociągnąłem klamkę w dół:

- Zamknięte - powiedziałem, przeklinając mój los.

Szarpiąc klamkę usłyszałem, że kroki są coraz głośniejsze. Co zrobić, co zrobić. Rozejrzałem się wokół siebie. Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia o, dwadzieścia jeden nie było. Oczywiście chodzi mi o drzwi. Wejście do mieszkania stoi otworem a kroki są już bardzo głośne. Bez namysłu wbiegłem do otwartego mieszkania. Bicie serca słyszałem już bardzo głośno, a kroki na chwile ustały. Usłyszałem wyciąganie jakiegoś papierka. Ktoś był na czwartym piętrze. Usłyszałem pukanie do drzwi. Potem drzwi otworzyły się i nastąpiła krótka rozmowa:

- Należy się dwadzieścia pięć złoty.

- Proszę. - odpowiedział kobiecy głos.

Następnie drzwi się zamknęły a głos kroków oddalał się w dół kamienicy. Rozejrzałem się po miejscu, w którym ukrywałem się przed jakimś dostawcą, albo kurierem. Łazienka - stara wanna, kibel, umywalka, pokruszone kafelki. Poszedłem do przedpokoju tego mieszkania. Zobaczyłem salon, stare meble. Powyrywane drzwiczki, gruz i kurz dodawały klimatu post-apo. Uznałem, że to nie miejsce warte zachodu. Teraz nasunęło się kolejne pytanie. Które drzwi się otworzyły? Uznałem, że dzisiaj lepiej nie będę tu już krążyć. Udałem się do wyjścia. Każdy krok po schodach powodował wzburzenie się kurzu. Zapach tego miejsca na pewno długo zostanie w mojej pamięci. Powoli schodziłem po schodach. Znowu ten długi korytarz, zerwana tapeta. Udałem się do drzwi i złapałem za klamkę. Pociągnąłem drzwi do siebie i lekko zaskrzypiały. Od razu usłyszałem dźwięk deszczu uderzającego o dachy samochodów. Idealna pogoda. Poszedłem w stronę przystanku, stwierdziłem, że muszę wrócić do domu, bo pora na obiad. Idąc w deszczu, nagle mój telefon zawibrował. Wiadomość? Od kogo? Wyciągnąłem go z kieszeni w płaszczu i zobaczyłem po odblokowaniu ekranu, że to jakaś dziewczyna napisała do mnie na Messengerze. Nie znałem jej. Bez patrzenia na treść wiadomości wszedłem na jej profil. Brunetka lekko ciemnej karnacji. Jej zdjęcie profilowe przypominało trochę damę z łasiczką. Podobny wyraz twarzy, tylko większa uroda. Wróciłem z powrotem na czat. Jej wiadomość była stosunkowo prosta:

To OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz