Sandro, zwykły człowiek, kelner. Podczas jego zwyczajnego dnia dochodzi do dziwnego incydentu. Sandro zostaje pozostawiony przed ważną decyzją, czy zależy mu na osobie której całkowicie nie zna? Czy jest gotowy poświęcić życie, żeby rozwiązać zagadk...
Teraz już rozumiem co jest nie tak z tym światem. To nie wojny są złe, znaczy w jakimś stopniu są, ale gorsze jest to co je napędza - pieniądz. To tylko jedna z tych rzeczy. Kiedyś dzieci w przedszkolach uczyło się jak wyglądają trujące grzyby i że ich jeść nie wolno, a dzisiaj? Dzisiaj dzieci, które ledwo umieją czytać uczą się o tolerancji, że nie ma życia bez telefonu, Internetu i kilku obserwujących na Instagramie. Świat się skończył, tak jak sens mojego życia. Kiedyś w książce psychologicznej przeczytałem coś na temat potrzeb każdego człowieka. Jedną z nich była potrzeba zostawienia czegoś "po sobie". Coś przez co zostaniemy zapamiętani, będziemy w czyimś sercu albo chociaż w głowie. O moim skoku pewnie było głośno, ale to tylko chwilowy krzyk mediów. Zaraz znajdzie się milion innych tematów, które zakopią mnie głęboko pod stosem nudnych wieści. Może jestem za stary na ten świat, albo to my wszyscy jesteśmy za młodzi na taką dojrzałość technologii.
Chodząc po zimnym mieście, z ciągłym bólem, myślałem o wielu rzeczach. Najważniejszą myślą, było by po sobie coś zostawić. Na początku chciałem, żeby było to coś wielkiego, jak jakiś zamach, albo jakaś śmierć na oczach milionów. Uznałem, że to jest bez sensu. Ludzie i tak za często umierają, a ja nie jestem taki, by zabijać kogoś - bo przecież i to zapomną ludzie. To musi być coś, co będzie ciągnąć się za ludźmi jak brak czasu albo choroby. Nie jestem biologiem, żeby utworzyć jakąś epidemię, nie mam też jakiejś wielkiej wiedzy. Jestem szarym człowiekiem, który umie myśleć, aż za bardzo.
Po paru godzinach głębokich jak Rów Mariański przemyśleń, już wiedziałem co po sobie zostawię. Nie będzie to nic złego. Chyba, że ktoś źle odbierze w przyszłości to co chciałem im przekazać. Postanowiłem, że będę tajemniczy jak piramidy w Egipcie, przebiegły jak sam szatan, kiedy nakłaniał Ewę do zjedzenia jabłka. Ale zanim wam to powiem, to wytłumaczę czemu nie jestem w szpitalu i czemu nie jestem w domu i jak to się wszystko stało i co się stało przez ten cały czas. Pewnego dnia w szpitalu na mój oddział trafiła pewna kobieta, brała udział w wypadku samochodowym, auto nadawało się tylko na złom, osoba, która spowodowała wypadek zmarła na miejscu, a ona wyszła z kilkoma siniakami i obtarciami. Tak jakby coś kazało jej żyć. Od momentu, kiedy była na obserwacji, miałem wrażenie, że ciągle mnie obserwuje. Jej wzrok krzyżował się z moim. Po paru dniach miała już zostać wypisana i ostatniego dnia doszło do naszej konfrontacji. Po paru zdaniach skończyło się tak jak, każdy myśli. Dwójka dorosłych ludzi, bez słów, bez zasad, bez zobowiązań. Przygoda na jedną noc? Byłaby, do czasu. Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie z wiadomością, że chyba jest w ciąży. Ja pod wpływem emocji, niewiedzy i totalnej głupoty rozłączyłem się i wyrzuciłem telefon w krzaki, tak właśnie kończy się ta historia. Właśnie dlatego się ukrywam i po części, dlatego chcę zniknąć. Tym razem, raz na zawsze.
Po paru dniach planowania, wziąłem się do roboty. Zacząłem pisać, notować, wymyślać, robić. Chodzić po mieście, zostawiać poszlaki, zostawiać dziwne informacje ludziom, wszystko co mogło by pomóc w rozwiązaniu zagadki, a jednocześnie utrudniło by ją.
Zajęło mi to dużo czasu i minęło już wiele czasu, nie liczę już dni, czekam tylko żeby zapiąć ostatnie guziki w tym szalonym pomyśle i zniknąć na wieki. Poszedłem na budynek, na którym już raz byłem. Zaczął padać deszcz, bo temperatura była dodatnia. Mokre włosy, stare ubranie, brak nadziei. Teraz już wiedziałem, co chcę ze sobą zrobić. Wiedziałem, że to już ostatni raz, kiedy się żegnam. Wiedziałem, że to jest ten prawdziwy "THE END".
Tym razem nie zamierzałem skakać, byłem przygotowany. Po prostu się zsunę, miałem linę. Przepraszam, że to tak musi się kończyć. Wszyscy lubimy wesołe zakończenia, żyli długo i szczęśliwie i tym podobne. Jednak to co smutne, bardziej zostaje w naszej głowie niż coś się kończy dobrze. Co bardziej pamiętacie, wesołe zakończenie filmu o super bohaterze, czy może śmierć głównego bohatera w dramacie wyciskającym łzy?
Związałem węzeł wokół swojej szyi, a drugą część przywiązałem do kawałka pręta. Usiadłem na krawędzi tego budynku. Rozejrzałem się wkoło. Widziałem światła, niebo, dym, ludzi. Widziałem to, czego oczy nie widzą - cierpienie, ból, brak nadziei. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo tym razem nikt na mnie nie patrzył. W dłoni miałem kartkę, napisałem życzenia urodzinowe z przybliżoną datą, bo dokładnej nie znałem. Może jest ktoś kto zrozumie co czułem.
Zsunąłem się w dół i znowu życie przeleciało mi przed oczami, ale wciąż byłem uśmiechnięty.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.