Wstałem dzisiaj lewą nogą, jak zawsze. Przypomniała mi się moja rozlana herbata, której nie posprzątałem. Tylko przypomniała, nie zamierzałem jej sprzątać. Śmieszne. Ręce bolały coraz mocniej. Spojrzałem na ścianę w salonie. Zobaczyłem tą starą tablicę, lekko krzywo przypiętą. Znowu przypomniały mi się te wszystkie chwile. Potem jak spojrzałem na łóżko, to samo. To miejsce jest złe. Mam z tym tylko złe wspomnienia. Rozsiadłem się na kanapie. Rozejrzałem się wkoło. Nagle przed moimi oczami ukazał mi się widok palącego się właśnie tego domu. Płomienie na ścianach, palące się meble. Poczułem nawet dym. Jakby właśnie się paliło. Na szczęście to było tylko wyobrażenie, ale takie realne. Spojrzałem znowu na kartkę zostawioną przez tą dziwną dziewczynę. Wstałem i poszedłem w stronę ściany.
- Co teraz zrobisz? - zapytałem sam siebie.
Nie wiedziałem właściwie co mam zrobić ze swoim życiem. Byłem wrakiem człowieka, jak wtedy na dachu. Tylko tam to było bardziej brutalne, z resztą teraz moja twarz wygląda gorzej. Podszedłem do szafki, w której schowałem część pieniędzy. Wczoraj straciłem dużo. Z własnej głupoty. Alkohol niszczy szare komórki. Tkankę chrząstną też, patrząc na to jak skopali mi mordę. Ubrałem moje ubrania. Wyszedłem z domu z hukiem. Rozejrzałem się. Ulica, śnieg, błoto, stary dziad całuje się z drzewem. Zaczął padać śnieg. Żartowałem z tym dziadem. Jak zwykle było pusto. Poszedłem powoli chodnikiem. Zobaczyłem lombard po mojej lewej, bardzo blisko domu. Ciekawe, nowy lombard. Wszedłem do środka i moim oczom ukazały się przecudowne słuchawki. Srebrne nauszne słuchawki bezprzewodowe. Marzenie każdego hipisa. Od razu spojrzałem na cenę pod moimi słuchawkami. Sto pięćdziesiąt złotych. Biorę. Po chwili miałem już słuchawki na uszach. Włączyłem je i połączyłem z telefonem. Były do połowy naładowane. Zdjąłem je na chwilę i je dokładnie obejrzałem. Poduszki na uszy były koloru czarnego, po bokach miały narysowany "X". To jakaś marka? Nie wiem. Cały uchwyt na głowę był metalowy, pewnie posrebrzany. Były przecudowne. Włożyłem je znów na głowę i spojrzałem w telefon. Kliknąłem na pierwszą piosenkę z listy. Było to "Under The Bridge". Szedłem powoli w stronę wschodzącego jeszcze słońca. Było cholernie zimno. Musze kupić sobie nowe ciuchy. Znudziły mi się niewyprane koszulki i inne stare ciuchy. Zacząłem kroczyć w stronę centrum. Pamiętałem, że był tam kiedyś sklep z ciuchami. Po paruset krokach dowiodłem swojej tezy. Sklep był tam, eureka. Nawet otwarty. Wszedłem do środka, jak dzieciak do sklepu z zabawkami. Chciałem już podejść do kasjerki, złapać ją za koszulkę na ręce i chodzić z nią po sklepie mówiąc: - Mamo kup mi, kup mi! Ale jednak się powstrzymałem. Jestem już duży, sam muszę sobie kupić. Spojrzałem na regał z butami. Sezon zimowy w pełni, a ja potrzebowałem butów, które będą dobre na mnie przez następne pięć lat. Patrzyłem na trzewiki, buty, które przypominały górskie. Nagle z prawej u góry zobaczyłem magiczne buty. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Były to czarne skórzane buty, z wyglądu przypominały glany w wersji "soft". Same buty wyglądały pięknie, ale jak mam chodzić w butach, bez dobrych spodni. Spojrzałem na kolejny regał. Wiele różnych spodni. Dżinsy, pedalskie rurki, bojówki, mam. Spojrzałem na idealne spodnie. Były to dżinsy, w kolorze szarym. Lekko podrapane, bez dziur. Nawet mój rozmiar. Idealnie. Pora na tułów. Co mogę na siebie włożyć. Zobaczyłem fajną koszulkę z motywem czaszki. Taka duża, prawie na środku. Do tego pasowała by jeszcze bluza. Walić bluzę, nie potrzebuje jej. Została mi jeszcze kurtka albo jakiś płaszcz. Zacząłem przebierać w stosie różnych ciekawych rzeczy. Jest. Piękna zielona kurtka z futerkiem na kapturze. Wziąłem wszystkie ciuchy i skierowałem się w stronę drzwi. Kasjerka była czymś zajęta i skorzystałem z okazji. Po co płacić za tak gówniane rzeczy. Wybiegłem ze sklepu cały czas słuchając muzyki. Dodawała mi ona sił. Biegłem przed siebie i nie zatrzymywałem się przez parę minut. Gdy już nie widziałem nikogo obok siebie, wszedłem w zaułek i się przebrałem. Wyglądałem idealnie. Po prostu idealnie. Włosy spiąłem w kitkę i wyszedłem na ulicę. Poczułem jak mocno wieje wiatr. Śnieg zaczął uderzać w moją twarz. Poszedłem na stację paliw. Była niedaleko, na wylocie z miasta. Dwa kilometry od mojego domu. Kupiłem pięciolitrowy baniak z paliwem. Do tego wziąłem zapalniczkę i papierosy, żeby nie domyślili się co planuje. Wyszedłem ze stacji. Wszystkie drzewa były ośnieżone. Szedłem w nowych ciuchach pomiędzy ludźmi na chodniku. W uszach słyszałem moją muzykę i swoje kroki w nieodśnieżonym chodniku. Ten charakterystyczny dźwięk. Zbliżałem się do domu. Wiedziałem już jak pozbyć się tych głupich wspomnień. Uderzyłem w drzwi wejściowe nogą jak policjant. Oczywiście z moją siłą tylko się odbiłem. Przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu klucza. Kurwa. Zostawiłem je w spodniach, tych poprzednich, a one leżą już dawno w jakimś śmietniku. Nie ważne. Podszedłem do okna w kuchni i rzuciłem w nie kanistrem. Ten dźwięk był cudowny. Dźwięk zniszczenia. Na moje szczęście szklane okna bardzo łatwo dały się stłuc. Wszedłem lekko zacinając się w rękę. Podniosłem kanister i otworzyłem go. Poczułem woń niesamowitej substancji. Zacząłem wylewać ją po tym całym syfie. Patrzyłem, jak spływa to wszystko po moich meblach, ubraniach. Przeszedłem przez salon i zahaczyłem o łazienkę, potem skierowałem się do drzwi. Kanister był już pusty. Rzuciłem go na bok. Wyjąłem z kieszeni kurtki zapalniczkę. Spojrzałem na ten cały syf. W moich oczach było widać zmieszanie. Stare mieszkanie, mógłbym tu urządzić jakiś przydomek chorego menela albo coś w tym stylu. Nie. Odpaliłem ogień w zapalniczce. Jednak nie przemyślałem, że opary benzyny są łatwopalne i zbliżając się z zapalniczką do plamy z paliwa odpalę już całą machinę śmierci. Poparzyłem się w twarz i zacząłem biec w stronę drzwi. Czułem zapach palącej się benzyny. Wybiegłem z domu i stanąłem na ulicy. Na niektórych miejscach twarzy czułem ból, nie dość, że mnie pobili, to się oparzyłem. Spojrzałem w okna. Wszędzie już był ogień i dym. Wyglądało to super. Obróciłem się i pobiegłem w stronę przystanku. Akurat przyjechał autobus, na moje szczęście. Wsiadłem do niego i usiadłem na siedzeniu za kierowcą.
CZYTASZ
To Ona
Mystery / ThrillerSandro, zwykły człowiek, kelner. Podczas jego zwyczajnego dnia dochodzi do dziwnego incydentu. Sandro zostaje pozostawiony przed ważną decyzją, czy zależy mu na osobie której całkowicie nie zna? Czy jest gotowy poświęcić życie, żeby rozwiązać zagadk...