16 listopada

62 6 2
                                    


Obudził mnie budzik. Rozciągnąłem się i znowu zobaczyłem, że leje. Dzisiaj nie wychodzę z domu - pomyślałem. Poczekam po prostu do momentu spotkania. No właśnie, co zrobić? Mam iść spotkać się z Kasią czy pójść na komisariat? Ciężki wybór, bo z jednej strony muszę iść na komisariat, a z drugiej nie chcę przegapić spotkania z tą kobietą. No nic coś się wymyśli a na razie może tu sprzątnę. Wstałem z łóżka, zakładając starą koszulkę. Ruszyłem w stronę kuchni. Rozejrzałem się - czystko. Wziąłem tylko ścierkę i namoczyłem ją w umywalce i przetarłem nią blaty. Przez okno zobaczyłem kuriera - człowieka, który niezmiennie co tydzień przynosił mi moją gazetę. Wykupiłem sobie prenumeratę, więc czytam. Pobiegłem w stronę drzwi wejściowych i po drodze włożyłem stare spodnie. Powoli otworzyłem drzwi:

- Dzień dobry, dzisiejsza gazeta prosto do pana drzwi - powiedział kurier widocznie zadowolony.

- Jak zwykle o czasie! - odparłem donośnym zadowolonym głosem.

- Dzisiaj już mało kto czyta gazety, a w ogóle zamawia ich prenumeratę - powiedział zasmucony.

- No niestety żyjemy w takich czasach - odpowiedziałem, kontynuując - wybaczy pan, ale muszę wrócić do domu.

- Tak, oczywiście, miłego dnia - odpowiedział i odszedł.

Zamknąłem drzwi i zacząłem czytać nagłówki z gazety. Zabójstwo bez motywu? Policja nie ma tropu. Cała polska żyje zabójstwem tego staruszka, tylko czemu. Był kimś ważnym? Może dlatego, że nie ma żadnych śladów. Mniejsza - pomyślałem, składając gazetę i kładąc ją pod pachę. Teraz pora na sprzątanie. Podniosłem głowę i ujrzałem mój salon. Było dość ponuro. Meblościanka, na której stały stare zdjęcia i stary popsuty telewizor. Nie chciałem go wyrzucać, bo dodawał klimatu do mieszkania. Do tego sterty książek walające się po ziemi i stoliku. Do tego kupka starych gazet. Po prawej widziałem moją tablicę korkową. Nie wisiała na ścianie, bo pewnego dnia przewrócił się stos z książkami i gwoździe wypadły, niosąc ze sobą na podłogę moją tablicę. Może zacznę właśnie od niej - pomyślałem. Rzuciłem gazetę na biurko i schyliłem się po gwoździe na ziemię. Znalazłem je dość szybko. Włożyłem je w stare dziury i przybiłem twardą encyklopedią. Potem sięgnąłem po tablice i powiesiłem ją na nowiutkim mocowaniu. Odszedłem dwa kroki w tył, żeby zobaczyć, czy wisi równo. Oczywiście, że nie. Prawa strona była jakieś dwa centymetry niżej. Ale uznałem, że błędy przyciągają uwagę, więc częściej będę tam zaglądał. Obróciłem się i stwierdziłem, że teraz kolej książek. Zacząłem podnosić je z ziemi i układać na stosie pod ścianą. Nawet ładnie to wyglądało. Po jakiś piętnastu minutach wszystkie książki były już na swoim miejscu. Odsłoniły dużą część podłogi i biurka. Spojrzałem znowu na kupkę z gazetami. Je też trzeba ułożyć. Usiadłem na starej kanapie. Podniosłem pierwszą gazetę z wierzchu. Nagłówek brzmiał następująco: Tajemnicze zaginięcie młodego burmistrza - zostawił żonę i córkę bez funduszy na życie? Zdziwiłem się, czytałem o tym wcześniej. Burmistrz naszego miasta zniknął bez śladu. Policja ustaliła, że było to porwanie i nadal pracowali nad odnalezieniem sprawców i porwanego. No nic, podnosiłem gazety po kolei, układając je schludnie na meblościance. Gdy już gazety się skończyły, na ziemi ukazała mi się stara potłuczona ramka na zdjęcie. Podniosłem ją.

- Pusta. - powiedziałem pod nosem, odkładając ją na meblościankę.

Co robiła ona pod moimi gazetami, zapomniałem o niej? Dziwne. No nic. Poszedłem po miotłę i zmiotłem z dywanu potłuczone szkło. Chyba faktycznie długo tu nie sprzątałem. Wyniosłem szkło do śmietnika i nasunęła się kolejna myśl - wynieść śmieci. Wyjąłem worek z pojemnika i zawiązałem. Otworzyłem okno w kuchni i poszedłem w stronę drzwi. Przekręciłem zamek i popchnąłem moje drzwi. Deszcz znowu dał o sobie znać, jak zwykle ulewny. Ruszyłem w stronę śmietnika, który stał blisko dużego dębu. Przynajmniej nie będę tak mokry - pomyślałem wychodząc z mieszkania. Moje bose stopy z każdym krokiem wzburzały wodę w kałużach. Otworzyłem śmietnik jedną ręką a drugą wrzuciłem worek. Pokrywa zamknęła się już sama. Obróciłem się w stronę drzwi i ruszyłem powolnym krokiem. Zobaczyłem, że na wycieraczce leży jakaś kartka. Anonim? Groźby? Nie to nie może być nic takiego, przecież nie mam wrogów. Zbliżając się do kartki ujrzałem sylwetkę zwierzęcia, a potem duży napis zaginął. Kartka leżała w wodzie – nie dziwie się, przecież nie mam nawet skrzynki na listy. Podniosłem ją i woda z niej zaczęła kapać mi na spodnie. Zaginął Puszek. Jak przykro. Pewnie potrącił go jakiś debil - pomyślałem i zgniotłem kartkę. Wszedłem za drzwi mieszkania. Zamknąłem drzwi i udałem się w stronę kuchni, po drodze zahaczyłem o toaletę. Umyłem zęby i się wysikałem. Ruszyłem w stronę kuchni. Spojrzałem na okno - całe zaparowane. Stwierdziłem, że zostawię je otwarte. W całym domu śmierdziało samotnym facetem. Może naprawię telewizor? Zadałem sobie retoryczne pytanie. Podszedłem do telewizora i kliknąłem włącznik. Było słychać jakieś trzeszczenie. Bawiąc się kabelkami z tyłu, nagle usłyszałem huk i dźwięk tłuczonej szyby.

To OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz