Obudził mnie budzik. Rozciągnąłem się i znowu zobaczyłem, że leje. Dzisiaj nie wychodzę z domu - pomyślałem. Poczekam po prostu do momentu spotkania. No właśnie, co zrobić? Mam iść spotkać się z Kasią czy pójść na komisariat? Ciężki wybór, bo z jednej strony muszę iść na komisariat, a z drugiej nie chcę przegapić spotkania z tą kobietą. No nic coś się wymyśli a na razie może tu sprzątnę. Wstałem z łóżka, zakładając starą koszulkę. Ruszyłem w stronę kuchni. Rozejrzałem się - czystko. Wziąłem tylko ścierkę i namoczyłem ją w umywalce i przetarłem nią blaty. Przez okno zobaczyłem kuriera - człowieka, który niezmiennie co tydzień przynosił mi moją gazetę. Wykupiłem sobie prenumeratę, więc czytam. Pobiegłem w stronę drzwi wejściowych i po drodze włożyłem stare spodnie. Powoli otworzyłem drzwi:
- Dzień dobry, dzisiejsza gazeta prosto do pana drzwi - powiedział kurier widocznie zadowolony.
- Jak zwykle o czasie! - odparłem donośnym zadowolonym głosem.
- Dzisiaj już mało kto czyta gazety, a w ogóle zamawia ich prenumeratę - powiedział zasmucony.
- No niestety żyjemy w takich czasach - odpowiedziałem, kontynuując - wybaczy pan, ale muszę wrócić do domu.
- Tak, oczywiście, miłego dnia - odpowiedział i odszedł.
Zamknąłem drzwi i zacząłem czytać nagłówki z gazety. Zabójstwo bez motywu? Policja nie ma tropu. Cała polska żyje zabójstwem tego staruszka, tylko czemu. Był kimś ważnym? Może dlatego, że nie ma żadnych śladów. Mniejsza - pomyślałem, składając gazetę i kładąc ją pod pachę. Teraz pora na sprzątanie. Podniosłem głowę i ujrzałem mój salon. Było dość ponuro. Meblościanka, na której stały stare zdjęcia i stary popsuty telewizor. Nie chciałem go wyrzucać, bo dodawał klimatu do mieszkania. Do tego sterty książek walające się po ziemi i stoliku. Do tego kupka starych gazet. Po prawej widziałem moją tablicę korkową. Nie wisiała na ścianie, bo pewnego dnia przewrócił się stos z książkami i gwoździe wypadły, niosąc ze sobą na podłogę moją tablicę. Może zacznę właśnie od niej - pomyślałem. Rzuciłem gazetę na biurko i schyliłem się po gwoździe na ziemię. Znalazłem je dość szybko. Włożyłem je w stare dziury i przybiłem twardą encyklopedią. Potem sięgnąłem po tablice i powiesiłem ją na nowiutkim mocowaniu. Odszedłem dwa kroki w tył, żeby zobaczyć, czy wisi równo. Oczywiście, że nie. Prawa strona była jakieś dwa centymetry niżej. Ale uznałem, że błędy przyciągają uwagę, więc częściej będę tam zaglądał. Obróciłem się i stwierdziłem, że teraz kolej książek. Zacząłem podnosić je z ziemi i układać na stosie pod ścianą. Nawet ładnie to wyglądało. Po jakiś piętnastu minutach wszystkie książki były już na swoim miejscu. Odsłoniły dużą część podłogi i biurka. Spojrzałem znowu na kupkę z gazetami. Je też trzeba ułożyć. Usiadłem na starej kanapie. Podniosłem pierwszą gazetę z wierzchu. Nagłówek brzmiał następująco: Tajemnicze zaginięcie młodego burmistrza - zostawił żonę i córkę bez funduszy na życie? Zdziwiłem się, czytałem o tym wcześniej. Burmistrz naszego miasta zniknął bez śladu. Policja ustaliła, że było to porwanie i nadal pracowali nad odnalezieniem sprawców i porwanego. No nic, podnosiłem gazety po kolei, układając je schludnie na meblościance. Gdy już gazety się skończyły, na ziemi ukazała mi się stara potłuczona ramka na zdjęcie. Podniosłem ją.
- Pusta. - powiedziałem pod nosem, odkładając ją na meblościankę.
Co robiła ona pod moimi gazetami, zapomniałem o niej? Dziwne. No nic. Poszedłem po miotłę i zmiotłem z dywanu potłuczone szkło. Chyba faktycznie długo tu nie sprzątałem. Wyniosłem szkło do śmietnika i nasunęła się kolejna myśl - wynieść śmieci. Wyjąłem worek z pojemnika i zawiązałem. Otworzyłem okno w kuchni i poszedłem w stronę drzwi. Przekręciłem zamek i popchnąłem moje drzwi. Deszcz znowu dał o sobie znać, jak zwykle ulewny. Ruszyłem w stronę śmietnika, który stał blisko dużego dębu. Przynajmniej nie będę tak mokry - pomyślałem wychodząc z mieszkania. Moje bose stopy z każdym krokiem wzburzały wodę w kałużach. Otworzyłem śmietnik jedną ręką a drugą wrzuciłem worek. Pokrywa zamknęła się już sama. Obróciłem się w stronę drzwi i ruszyłem powolnym krokiem. Zobaczyłem, że na wycieraczce leży jakaś kartka. Anonim? Groźby? Nie to nie może być nic takiego, przecież nie mam wrogów. Zbliżając się do kartki ujrzałem sylwetkę zwierzęcia, a potem duży napis zaginął. Kartka leżała w wodzie – nie dziwie się, przecież nie mam nawet skrzynki na listy. Podniosłem ją i woda z niej zaczęła kapać mi na spodnie. Zaginął Puszek. Jak przykro. Pewnie potrącił go jakiś debil - pomyślałem i zgniotłem kartkę. Wszedłem za drzwi mieszkania. Zamknąłem drzwi i udałem się w stronę kuchni, po drodze zahaczyłem o toaletę. Umyłem zęby i się wysikałem. Ruszyłem w stronę kuchni. Spojrzałem na okno - całe zaparowane. Stwierdziłem, że zostawię je otwarte. W całym domu śmierdziało samotnym facetem. Może naprawię telewizor? Zadałem sobie retoryczne pytanie. Podszedłem do telewizora i kliknąłem włącznik. Było słychać jakieś trzeszczenie. Bawiąc się kabelkami z tyłu, nagle usłyszałem huk i dźwięk tłuczonej szyby.

CZYTASZ
To Ona
Mystery / ThrillerSandro, zwykły człowiek, kelner. Podczas jego zwyczajnego dnia dochodzi do dziwnego incydentu. Sandro zostaje pozostawiony przed ważną decyzją, czy zależy mu na osobie której całkowicie nie zna? Czy jest gotowy poświęcić życie, żeby rozwiązać zagadk...