Ocknąłem się chwilę po północy. Z mojej lewej ręki nadal powoli lała się krew, byłem widocznie słaby. Minęło sporo czasu, cały zmokłem. Nie wiedziałem już co mam myśleć. Mój mózg się wyzerował. Po prostu nastąpił twardy reset, dostałem prawo wyboru. Mógłbym, jak każdy wrócić do normalnego życia, zapomnieć co się stało i nadal żyć w tym zaprogramowanym państwie, gdzie pieniądze są najważniejsze, a korupcja na porządku dziennym. Uznałem, że to pora, żeby skończyć moje problemy. Wstałem, jeszcze o własnych siłach i podszedłem do skraju bloku przy ulicy. Stanąłem, przygotowując się do skoku. Deszcz lał jak zwykle mocno. Byłem tak mokry, że czułem się jakbym wyszedł z jeziora. Kapała ze mnie woda. Nagle zobaczyłem, że z dołu ktoś się na mnie patrzy. Stojąc tak w jednym miejscu bez celu, bez myśli, dziwnie się czułem. W głowie miałem smutek, rozpacz i wściekłość, ale nie umiałem ich okazywać. Stałem z kamienną twarzą, patrząc na coraz większy tłum stojący na dole. Potem z daleka usłyszałem syreny. Pewnie pomyśleli, kolejny samobójca. Zobaczyłem już radiowozy, samochody strażaków. Wyjąłem zza spodni pistolet i wycelowałem sobie w głowę. Nagle ludzie na dole zaczęli wyciągać telefonu inni krzyczeć, a jeszcze inni stali w milczeniu, czekając na postęp akcji. Nagle usłyszałem bardzo głośny dźwięk. Helikopter? Helikopter. Tylko po co do takich czynności helikopter, przecież nie wylądują na dachu – za mało miejsca. Po chwili znałem zamiary ludzi z tej maszyny. To telewizja z transmisja na żywo. Za dobry materiał dostaną kasę. Typowe. Nagle ktoś z dołu zaczął do mnie mówić. Pewnie jakiś psycholog policyjny. Usłyszałem też wchodzenie po schodach. Stałem nadal w deszczu, czując ból w piersi. Drzwi za mną otworzyły się z hukiem. Antyterroryści? Po co? To tylko samobójca. To nie byli antyterroryści - policyjny negocjator, tylko po co? Zacząłem z nim rozmawiać. Chciałem, żeby dał mi megafon, bo chce coś powiedzieć tym ludziom. Zgodził się. Po dłużej chwili przyniósł mi megafon. Z pistoletem wycelowanym w moją głowę, poszedłem po niego. Oczywiście mówił coś do mnie. Żebym nie robił nic głupiego. Wróciłem na krawędź. Helikopter skierował na mnie lampę. Tak jakby chciał, żebym to zrobił - to przecież wielkie show! Włączyłem moją nową maszynę. Nie wiedziałem, jak zacząć.
- Cześć, pewnie zastanawiacie się, co ja tu robię. Ja też do końca nie wiem. Może chcę odebrać sobie życie, może chcę zwrócić na siebie uwagę. Może nawet oba. Przed tym jak to zrobię, chciałem tylko wygłosić coś na wzór mowy pożegnalnej. Każdy człowiek jest zadowolony z życia, dopóki czegoś nie straci. Każdy cieszy się i bawi, jeśli nie ma problemów, które wpychają go do najgorszych dołków. Ci, którzy przeżyli coś strasznego, na pewno mnie zrozumieją. To, że chce skoczyć to może być objaw tego, że dostałem depresji po tym, jak straciłem ukochaną osobę. Pewnie wielu z was przeżyło coś takiego, tylko chowacie uczucia pod grubą maską. Zastanawiam się, kiedy ten świat coś zrozumie? Kiedy najwyższą wartością przestaną być pieniądze, a ludzie przestaną kłamać? Morderstwa z ostatnich dni to jedna wielka walka o pieniądze. Większość policjantów jest w to zamieszana. Może nawet wszyscy są. Nie wiem co mam mówić. Wszyscy jesteście zjebani. Ten świat jest spierdolony, a my, ludzie nie zasługujemy, żeby tutaj żyć. Ile jebanych ludzi musi jeszcze umrzeć, żebyście wy mogli w końcu zrozumieć co tu się odpierdala. - nie przestając mówić, wystrzeliłem z pistoletu parę razy - Jesteście... Nie wiem jak to wam przekazać - widocznie nie jestem jeszcze na to gotowy. Może jestem głupi. Jeśli teraz się zabiję, to przysięgnijcie, że każdy z was sam spróbuje zbadać moją sprawę, albo chociaż spróbuje mnie zrozumieć. Okradłem sklep. Pierwszy raz w życiu, zabrałem komuś pieniądze grożąc mu. Widzicie tą rękę? - powiedziałem, podnosząc przebitą rękę. - Tak wygląda ręka człowieka, który chciał się zabić. Nie wyszło, podejmuję drugą próbę. Nie chcę żyć w świecie, w którym człowiek jest tak głupi. Może odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytania dostanę dopiero po drugiej stronie? Nie wiem. Zmierzamy w złym kierunku. Przez tyle lat ewolucji zapominaliście, co jest najważniejsze w życiu? Nie, to nie pieniądze - wyjąłem z kieszeni skradzione wcześniej pieniądze i wyrzuciłem je przed siebie, powoli spadały w stronę ziemi. - to miłość jest najważniejsza. Sami sobie odpowiedzcie co to jest, bo w porównaniu do pieniędzy ma milion definicji i każdy może sobie wybrać odpowiednią. A co jak skończą się pieniądze? Mam już was wszystkich dosyć. Wyrzuciłem przed siebie megafon. Widziałem, jak roztrzaskał się o ziemię. Spojrzałem w tłum ludzi, potem na helikopter. To koniec mojej historii, może coś zmienię, może już coś zmieniłem. Nigdy się nie dowiem. Obróciłem się plecami do tłumu. Zobaczyłem jak policyjny negocjator biegnie, żeby mnie ocalić. Strzeliłem do niego parę razy. Jeden strzał okazał się celny. Dostał w kolano i zaczął kulejąc iść w moja stronę. Wyjąłem z kieszeni zdjęcie rodziców, z tej potłuczonej ramki. Pomyślałem, o tym staruszku. Pomyślałem o mojej ukochanej i moich rodzicach. - Już niedługo się zobaczymy - szepnąłem. Odwróciłem się znów w stronę tłumu. Znowu czułem, jak pada na mnie ten sam deszcz. Wyrzuciłem pistolet i nóż przed siebie. Idę do was. Przechyliłem się w stronę ziemi. Poczułem powiew wiatru w moich mokrych włosach. Czułem, że lecę. Otworzyłem oczy w chwilę przed upadkiem. Przeleciały przed oczami mi wszystkie chwile, które przeżyłem. To był moment mojego wybawienia, od problemów tego świata.
Koniec

CZYTASZ
To Ona
Misteri / ThrillerSandro, zwykły człowiek, kelner. Podczas jego zwyczajnego dnia dochodzi do dziwnego incydentu. Sandro zostaje pozostawiony przed ważną decyzją, czy zależy mu na osobie której całkowicie nie zna? Czy jest gotowy poświęcić życie, żeby rozwiązać zagadk...