4.Więźniowie

15 3 2
                                    

Rose:

Biegłam za Henrym. Tak się bałam o Colina. Czemu krzyczał? Nie wiem ale się martwię. Gdzie on jest. Moje tętno przyśpiesza. Oddech staje się częstszy. Biegnę jak na  bym uciekała. Trzymam cały czas Sami za rękę. Zatrzymaliśmy się i słuchaliśmy. Każdy z nas wstrzymał oddech. Usłyszeliśmy znowu jego głos. Ruszyliśmy nie czekając na nic. Wiatr się zerwał. Przez lodowaty wiatr zaczęły szczypać mnie oczy. Nie wybaczę sobie jeżeli on... Nawet nie chce o tym myśleć. W końcu dostaliśmy się na polanę. Na jej środku klęczał ,nasz przyjaciel. Patrzył się przed siebie. Podbiegłam do niego chciałam go przytulić. Ale on odskoczył.

-Zostaw mnie! - odsuną się gwałtownie.

Zobaczyłam u niego krew... Miał ranę na ręce. Jego koszulka była rozdarta. I wyglądał jakby ktoś go pobił. Patrzył na mnie rozszerzonymi oczami jakby zobaczył jakiegoś demona. Odsunęłam się i usiadłam. Łzy napływały mi do oczu. On mnie nie poznaje? Co mu się stało? Tak wiele pytań a ani jednej odpowiedzi. Zasłoniłam twarz dłońmi. Bałam się. Sami usiadła koło mnie i przytuliła. Henry podszedł do Colina.  Patrzył na niego przez chwilę. Colin zbliżył się do niego. Przez chwilę patrzyli się na siebie. Colin przytulił się do Henry'ego. Zaczął płakać.

-Tak się bałem...

-Ja też ,dasz radę iść sam czy pomóc Ci?-powiedział spokojnie Henry.

Colin tylko przytaknął głową ,zarzucił rękę na bark Henry'ego i ruszyliśmy w drogę powrotną.Podziwiam jego jest taki spokojny. Pomaga mu ,ale i tak było widać ,że się martwi. Droga powrotna zajęła nam dłużej czasu ,przez rannego Colina. Była taka cisza ,że tylko słyszeliśmy nasze kroki. Idę za Colinem i jak patrze na jego rany na plecach... Tak mi go szkoda. Co mu to zrobiło? Kogo on tam spotkał? Zaczęłam się na prawdę bać. Gdy dotarliśmy do obozu doznaliśmy szoku... Wszystko było zniszczone! Kamper był przewrócony miał ślady szponów. Takich samych jakie ma Colin. Nasze namioty ,wszystkie rzeczy były zniszczone. Cały obóz był doszczętnie zniszczony.  Praktycznie wszystko oprócz... ogniska? Czy to coś się nie może dotykać ognia boi się go? 

-Co do jasnej cholery-powiedziała Sam wściekła.

-Oni tu byli-wymamrotał Colin i upadł nieprzytomny.

-Rose poszukaj apteczki ,musimy go poskładać. Poszukaj w bagażniku-powiedział robiąc miejsce dla naszego przyjaciela.

Bez namysłu ruszyłam w stronę przewróconego pojazdu. Zastanawiałam się co mogło przewrócić tak ciężki przedmiot. To coś musi być bardzo silne... Teraz to nie jest ważne. Otworzyłam bagażnik było wszystko poprzewracane. Jak ja mam tu cokolwiek znaleźć? Zapytałem się w myślach. Zaczęłam przekładać rzeczy i szukać tego co było mi potrzebne. Po kilku minutach znalazłam czerwony pojemnik i wyszłam. Zobaczyłam też Sam która wyglądała na smutną , ale najpierw zaniosę apteczkę.

-Znalazłam-podałam pojemnik z lekarstwami Henry'emu-pomożesz mu?

-Postaram się zatamować krwawienie.

Popatrzyłam na niego.Był bardzo skupiony na tym co robi. Zobaczyłam ,że przykłada mu na plecy mech po co mu ?

-A po co ci ten mech?

-On... słyszałem ,że dobrze wchłania płyny czy coś w tym stylu.

Wiem ,że mogę mu zaufać i odeszłam od niego. Dam mu robić swoje. Popatrzyłam na Sami i podeszłam do niej. Zobaczyłam ,że ma ślady po łzach.Uklękłam przy niej i zapytałam:

-Coś się stało?

Popatrzyła na mnie i odsunęła się ,przez co zobaczyłam rozwaloną gitarę... 

-Tak mi przykro... wiem ,że to była pamiątka po twoich rodzicach.

-Tak- załkała- co im ona zrobiła to tylko gitara.

-Ja nie wiem kto to zrobił, ale się boje. To nie jest normalne.

-Wiem też się boje powinniśmy spadać.-powiedział wstając i idąc w stronę pozostałych.

Poszłam w jej stronę. Colin był już opatrzony a Henry wycierał ręce zobaczyłam ,że miał je całe we krwi. Nadal się zastanawiam jak on może być taki spokojny. Samanta patrzyła na Colina wiem ,że w myślach mówiła żeby się obudził. Usiedliśmy najbliżej ogniska jak to było możliwe. Po 30 minutach siedzenia w grobowej ciszy Colin się przebudził. Po kolejnych minutach wstał z ziemi. Nogi mu się chwiały ale przy pomocy Sam i Henry'ego mógł chodzić. Zabraliśmy rzeczy żebyśmy mogli się napić i zjeść. Chodziliśmy już ponad godzinę. Musieliśmy zrobić sobie przerwy ze względu na jego zmęczenie. Każdy z nas był senny więc postanowiliśmy ,że zdrzemniemy się. Po 10 minutach ogień już się palił a my zrobiliśmy prowizoryczne posłania do spania.Gdy tylko się położyłam zasnęłam w półsen.

2 godziny później 

Otworzyłam oczy. Zobaczyłam ,że pozostali śpią. Rozejrzałam się i zobaczyłam w oddali cień samochodu i światła? Cicho wstałam i poszłam to sprawdzić. Gdy byłam już blisko jego wokół mnie pojawiła się mgła...


Mam nadzieje że się podobało. Podsyłajcie pomysły to może wykorzystam do kolejnych część. Dziękuje za gwiazdki i wyświetlenia do zobaczenia w kolejnych 

Tajemnica lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz