12.Powrót do lasu

14 2 1
                                    

Samanta:

Otworzyłam oczy ,przetarłam je rękom. Rozejrzałam się za spale po pokoju, zobaczyłam Henry'ego który stał przy oknie. Powoli wstałam i podeszłam do niego, położyłam mu rękę na ramie a on się na mnie popatrzył. Miał posępną twarz a jego oczy były jakby nieobecne. Wiem że może mieć mi za złe ,że chce się poświęcić ale to jakby moje przeznaczenie. Też spojrzałam się za okno, słońce już lekko wzeszło ,był to piękny widok nie mogłam się napatrzeć. Do pokoju ktoś wszedł ,gdy się odwróciłam zobaczyłam Nicka:

-Musimy iść

Powiedziała po czym wyszedł. Spojrzeliśmy po sobie, miałam już wychodzić gdy Henry złapał mnie za rękę.

-Chcę...Cię przeprosić bo możliwe ,że to ostatnia z naszych wypraw-powiedział oziębłym głosem.

Nie zdążyłam nic powiedzieć bo już wyszedł. W myślach powiedziałam tylko "Ja ciebie też przepraszam" westchnęłam tylko i też wyszłam. W salonie była już Lisa i Kukułka, podeszłam bliżej na stoliku były trzy torby. Nick podał mi jedną od razu ją założyłam. Drugą podał mojemu przyjacielowi. Zajrzałam z ciekawości do środka. W torbie znajdowały się różne poręczne rzeczy typu: jedzenie,woda,latarka czy masa zapałek i jedna pochodnia, zamknęłam ją i spojrzałam na starca. Gdy byłam z Henrym przy drzwiach do Nicka podeszły dziewczyny. Lisa go przytuliła i coś powiedziała ,ale nie usłyszałam. Kukułka miała łzy w oczach nie chciała go puścić z uścisku. Po kilku minutach pożegnań wyszliśmy na zewnątrz. Przy schodach które prowadziły do domu, stały trzy konie.

 Przy schodach które prowadziły do domu, stały trzy konie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Powiedzmy że były przywiązane do płota ;) )

Podeszliśmy do niech były już osiodłane i gotowe do drogi. Nick je odwiązał i przyprowadził do mnie siwka:

-To będzie twój-podał mi wodze, czy jak to się nazywa-nazywa się Nawaho.

Pogłaskałam go po grzbiecie. Podeszłam do niego z boku, wtedy jechałam z kukułką i nie wiem czy dam radę, ale zobaczyłam jak to robi Nick i postanowiłam, że zrobię tak samo. Złapałam się za jego białą grzywę i za jednym podskokiem byłam na górze. Byłam z siebie dumna, chłopaki już siedzieli na grzbietach. Rozejrzałam się i zobaczyłam nie małą grupkę mieszkańców wioski,którzy się na nas patrzyli. Pewnie byli ciekawi co się tu dzieje. Podjechał do mnie Nick i powiedział ,że ruszamy bez słowa ruszyłam za nim. Można powiedzieć że ruszyliśmy z kopyta. Jechaliśmy dość szybko nie wiem jak poszczególnie chody konia nazywają się ,ale chyba jechaliśmy tym najszybszym. Czułam dziwne uczucie w sercu po cześć się bałam i nie, wiem też że jadę na pewną śmierci, muszę umrzeć żeby inni przeżyli. Nie czuje się jak bohater to moje zadanie rzecz którą muszę zrobić. Wiem że Hery będzie mnie chciał powstrzymać jednak to moja misja, ale też nie chce zabijać Rose. Ale teraz nie ma już odwrotu i jestem tego pewna. Patrzyłam przed siebie jechaliśmy teraz po suchej ziemi dlatego też była masa kurzu. Z daleko widziałam już las i wiedziałam ,że to właśnie ten las. Jego można już poznać z tak daleko nie chce tam iść ,ale to jedyne wyjście. Dość szybko się do niego zbliżaliśmy nie mogłam w to uwierzyć. Po około 10 minutach byliśmy już przy stacji. Przywiązaliśmy konie za budynkiem gdzie o dziwo stało poidło. Weszliśmy do środka, praktycznie nic się tu nie zmieniło. Podał nam wodę która w błyskawicznym tępię wypiłam. Położyliśmy na blacie nasze torby i Nick zaczął mówić:

-Dobra więc powiem wam jak wygląda nasz plan.

Wyją spod lady mapę i ją rozłożył. Był to las Ravenwood, co mnie zdziwiło był bardzo duży. Pokazał na mapie mały punk ,który wyglądem przypominał dom?

-To jest bardzo stary dom, kiedyś jak był tu spokój zbudowali go bardzo bogaci ludzie, jednak jak tylko zakończono jego budowę, rodzina która się tam wprowadziła zginęła następnego dnia. Znaleźli ich zwłoki i od tamtej pory nikt nie wchodził do tego domu. Możliwe że właśnie tam znajduje się kryjówka Abory.

Spojrzeliśmy po sobie możliwe ,że tak bo na całej długości lasu nie ma ,żadnych gór ani nic.

-Więc pewnie i tam jest Rose-powiedział Henry

-A może spalić dom?-powiedziałam nie pewnie

-Moglibyśmy tak zrobić to prawda ,ale oni mogą wydostać się stąd zresztą ducha nie jest łatwo pokonać.-powiedział zamyślony Nick

Westchnęłam tylko i podeszłam do okna po czym powiedziałam:

-Chodzimy nie ma co zwlekać.

Oni tylko przytaknęli na te słowa. Zabraliśmy torby i wyszliśmy. Stanęliśmy przed nim i poczułam śliny wiatr ,który zawiał z jego strony. W tym wietrze usłyszałam jakby szepty "Czekamy na was, nie boimy się was" przeszły mnie ciarki. Jednak nie chciałam już zawracać nie teraz. Musimy z tym skończyć naprawimy błędy innych ,żeby już nikt nie musiał zginąć ,nawet jeśli będę musiała zabić siebie i Rose. Muszę wypełnić swoje przeznaczenie najwyższy czas. Złapałam rękę Henry'ego i ruszyliśmy.


Siemanko :)

Jejku jak mnie dawno nie było. Przepraszam że w tamtym tygodniu nie dodałam ale w szkole miałam egzaminy i musiałam się uczyć. 

Mam nadzieje że się podobał i pomału zbliżamy się niestety do końca :(

Jednak jak byście chcieli inne piszcie ;) 

Do następnego 


Tajemnica lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz