6. Ciężka decyzja

15 3 1
                                    

Samanta:

Siedziałam razem z Colinem. Zmieniłam mu opatrunek bo rana znowu zaczęła krwawić. Martwię się widziałam jak Henry biegł prowadzony krzykiem Rose. Boję się ,że mogło ją spotkać  najgorsze. Mój towarzysz się do mnie nie odzywał. Można powiedzieć ,że był przerażony. Po kilkunastu minutach które trwały jak godziny , zobaczyłam moich przyjaciół. Ruszyłam biegiem w ich stronę. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy była rana na nodze Rose. Co jej się w nią stało? Pomogłam przyjacielowi ją prowadzić. Widziałam ,że ledwo szła. Położyliśmy ją a ja podałam apteczkę ,którą zabraliśmy. Bałam się ,że jej noga może  być w opłakanym stanie. Ale gdy ją odkrył zobaczyłam tylko i aż ugryzienie? Nie wierze Colin ma rany można powiedzieć cięte a ona ugryzienie. Bałam się pytać co się stało bo ciemnoskóra ledwo była przytomna. Patrzyłam jak Henry opatruje ją. Słońce zaczęło wschodzić a ja czułam się okropnie. 

-Jak się czujesz-zapytałam niepewnie

-Jakoś się trzymam-powiedziała szybko 

Wiedziałam ,że nie chce o tym gadać  nie dziwę się. Siedziałam w milczeniu zastanawiałam się co zrobimy. Mamy dwóch rannych i jak my damy radę. Przecież ich nie zostawimy. Gdy tak myślałam nie usłyszałam jak Henry coś do mnie mówi. 

-Hej słuchasz mnie?-powiedział szturchając mnie 

-Co -nie wiedziałam co powiedzieć.

Popatrzył na mnie i usiadł koło mnie. Siedział chwilę w milczeniu aż powiedział:

-Mówiłem ,że za jakiś czas idziemy.

-Nie powinniśmy dać im odpocząć?-zapytałam się

-Im dłużej zwlekamy tym będzie gorzej. Puki jest dzień będziemy iść.

Powiedział i wstał. Ja zrobiłam to samo pomogłam Rose wstać. Henry wziął Colina i ruszyliśmy ku dalszej drodze. 

2 godziny później

Po kilku godzinach zobaczyliśmy zarys stacji. Na naszych twarzach pojawił się uśmiech. Daliśmy radę pomyślałam. Po kilku minutach byliśmy przy drzwiach i weszliśmy do środka. Jenak zamiast pomocy zobaczyliśmy faceta z bronią. Wystraszyłam się ,że chce nas zastrzelić.

-Spokojnie potrzebujemy pomocy-powiedział Henry

Sprzedawca zmierzył nas wzrokiem. Wskazał bronią miejsce w które chciał ,żebyśmy się udali. Ruszyliśmy w tym kierunku a on nas odprowadził wzrokiem. Zobaczyłam ,że zamkną drzwi. I udał się gdzieś między półki. Zobaczyłam ,że wraca z butelkami wody i podaje nam je.

-Dziękuje-powiedziałam 

Dałam się napić Rose a potem sama się napiłam. Stary facet patrzył się na nas uważnie i obserwował każdy nasz ruch. Po kilu minutach powiedziała do nas:

-Ostrzegałem cię ale nie słuchałeś-pokręcił głową 

Popatrzyłam na mojego przyjaciela on tylko spuścił głowę.

-Wiem mogłem posłuchać-powiedział

-Ale czym są te stworzenia?-zapytała się Rose

-To demony łaknące kwi

Kilka set lat temu

  Chameli:  

Biali ludzie znowu nas napadli. Zabrali kilka osób z plenienia jak i zabili. Zobaczyłam jak moja matka umiera. Po tym widoku uciekłam ,bałam się. Biali są naszą plagą ,złą klątwą. Moja matka opowiadał mi legendę o duchu. Był to duch który po wezwaniu mścił się na tych ,którzy uczynili nam dużo złego. Ten duch nazywał się Abora. Łakną krwi i zabijał dla swego pana który go przyzwał. Bałam się ,ale w akcie zemsty jestem w stanie zrobić wszytko. Wybrała się do świętego lasu naszych przodków. Las nazwali Ravenwood. Gdy tam dotarłam było już ciemno. Zabrałam się do pracy bo równo o północy muszę wypowiedzieć inskrypcje. Rozpaliłam cztery ogniska na cztery strony świata ,tak jak mówiła moja matka. Narysowałam na ziemi gałęziom drzewa iglastego jego imię. Wokół siebie narysowałam koło ,a następnie klęknęłam. Spojrzałam na niebo i zobaczyłam ,że księżyc był w nowiu a jego blask świecił na całą polanę. Zaczęła mówić inskrypcję. Gdy ją wymawiałam zobaczyłam ,że ogień jeszcze mocniej się pali. Poczułam jego ciepło. Naglę zebrała się mogła ,której nie było. Z tej wielkiej mgły wyłoniła się nie wyrazista postać. Spojrzałam na nią zdeterminowana i krzyknęłam:

-O potężny duchu Abora proszę cie o zemstę na białych ludziach.

Patrzyłam na niego. Zobaczyłam jego żółte ślepia. Przechylił głowę i rzekł:

-Jesteś tego pewna?-odpowiedział w języku starożytnym.

-Tak zabili moja rodzinę czas na zapłatę.

Odrzekłam on tylko przytakną. Jak powiedziałam tak tez zrobił. Z całej koloni Brytyjskiej która liczyła kilka tysięcy nie zostało nikogo. Po zakończonym zadaniu duch powrócił. Jednak nie był taki jak wcześniej był większy i chyba nawet potężniejszy. 

-Me zadanie zakończone ale czas na zapłatę z twojej strony.

Po tych słowach oniemiałam. Tym samym przypomniał mi się koniec legendy " Jeśli da mu się zadanie on po skończeniu jego powróci ,aby zabić tego co mu je zlecił. Ale potem jego ciało i wola jest wolna i mordować będzie przez kilka set lat" Nie wieże co ja zrobiłam? Nim spostrzegłam przebił mnie na wylot. Poczułam ból w całym ciele i wiedziałam ,że życie ze mnie uchodzi. Lecz ostatkiem sił powiedziałam

-Na nadanej mi mocy... od dziś ten las... jest twym więzieniem...

Zamknęłam oczy i nastała ciemności.

Teraźniejszość:

-I od tamtej pory te lasy należą do Abory.

Powiedział starzec. Nastała cisza spojrzałam na pozostałych. Nie wieże ,że przez jedną małą dziewczynkę można zrobić takie rzeczy. Nie wiedziałam co powiedzieć ale cisze przerwał znowu on:

-Musicie ich tam zabrać-wskazał na Colina i Rose.

-Co! Nie ma mowy

Wykrzyknął Henry. Wiem ,że jest wściekły. Podszedł do okna i spojrzał na las.

-Nie! Mam ich zaprowadzić na pewną śmierć? Mam ich sam zabić? Nie po to ich ratowałem ,żeby teraz ich zabić!

Patrzyłam to na mojego przyjaciela to na Indianina. Nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się on miał broń mógł nas zabić. Jednak on tylko się na nas patrzył. Jednak po chwili milczenia powiedział:

-Jak nie wy to oni to zrobią-powiedział patrząc się na nas

-Jak do lasu jest jakieś kilka naście metrów. Z tego co powiedziałeś nie mogą oni jego opuszczać.

-Racja nie mogą. Jednak oni są naznaczeni. Po nich mogą iść ,ale nikomu nie zrobią krzywdy. No chyba ,że staniesz im na drodze.-powiedział obojętnie

Wiem ,że teraz w jego głowie jest totalny chaos. Nie wie co zrobić. Wiem jedno ,że czeka nas trudna decyzja i to bardzo trudna. Spojrzałam się na rannych i oparłam się na ścianę.


Mam nadzieję ,że się podobało :)

I takie małe wyjaśnienie Abora to nie duch tylko demon

ale na potrzeby tego rozdziału i tej jakby książki 

został duchem. Mam nadziej ,że to nie przeszkadza.

Dziękuje za komentarze i gwiazdki:) 

Do zobaczenia już niebawem

Tajemnica lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz