Zaczyna się powolutku sezon świąteczny. Oczywiście czeka nas jeszcze święto zmarłych, ale nie zdziwię się jeśli w ciągu miesiąca zobaczę pierwsze lampki w witrynach marketów, a z radioodbiornika popłyną słodkie takty "Last Christmas". Osobiście, bardzo lubię ten okres roku. Magiczny czas, który niesie ze sobą miłość, dobroć i rodzinną atmosferę. Przynosi jednak jeszcze klu programu w przygotowaniach do Bożego Narodzenia. Promocje. I chciałbym żebyśmy o nich porozmawiali.
Nie będę się skupiał na promocjach stricte świątecznych, ale ogólnie, na wszystkich. W ostatnich latach zaczęła do Polski przechodzić moda na czarny piątek, a różnorakie obniżki w znanych dyskontach organizowane są regularnie. Co robią ludzie kiedy zostanie ogłoszona taka promocja? Wyszukajcie na youtubie takie dzieła kinematografii jak: "walka o karpia", "walka o cukier w lidlu", "moherki walczą o kroksy w Biedronce - hit". I teraz jeśli ktoś spodziewa się, że dołączę do wściekłego tłumu, który obrzuca wszystkie chytre baby z Radomia cebulami; to muszę go zawieść. Bo według mnie, nie tu leży problem.
Część ludzi argumentuje takie zachowanie, jako nawyk z PRL-u. Kiedy faktycznie nie było niczego, żywność była na wagę złota i takie wyścigi były jak najbardziej uzasadnione. To jest na pewno po części prawda, ale cóż od zakończenia komunizmu w Polsce minęło już prawie 30 lat. Gdyby takie nawyki były jedyną przyczyną, to ludzie zauważyli, że nie ma kartek, że produkty są dostępne, jest ich dużo i nie ma sensu ich kupować ma zapas, ani tym bardziej ścigać się po nie, gdy są złotówkę tańsze. "Używaj albo trać". Nawyk by po prostu umarł.
Zauważcie, że większość uczestników takich gonitw to osoby starsze. Emeryci, którzy mieszkają sami, którzy utrzymują się z renty i często ciężko połączyć im koniec z końcem. Z emeryturami, szczególnie osób starszego pokolenia, jest w naszym kraju ciężko. Nie będę wchodzić tu w jakieś analizy ekonomiczno-polityczne, bo obiecałem nie mieszać tu moich prywatnych poglądów i upodobań, natomiast wiem z własnych obserwacji, że jest to sprawa wymagająca poprawy i pracy nad nią.
Tacy ludzie muszą wybierać, czy dzisiaj kupią jedzenie, czy leki. Liczą pieniądze co do grosza i często na przykład wyłączają na całe dni prąd, gaz i wodę w mieszkaniu, byle tylko zaoszczędzić. Żyją w chorych warunkach. Dla nich to, że kupią cukier złotówkę tańszy oznacza, że będą mogli posłodzić herbatę w tym tygodniu. Dla nas, młodych ludzi, dla których świat jest na wyciągnięcie ręki, złotówka jest niczym. Podczas gdy dla osób 50 lat starszych ta jedna złotówka decyduje o tym czy w ogóle dadzą radę jeść jakiś posiłek codziennie.
Nie wiem czy w takiej sytuacji nagrywanie i śmianie się z takich osób, nazywanie ich walki o godne życie cebulactwem; jest aby na pewno na miejscu. Myślę, że zamiast czynić z tych ludzi obiektu kpin, lepiej jest im choć w małym stopniu pomóc. Jest naprawdę wiele opcji do wyboru. Myślmy o innych ludziach zanim wydamy werdykt.
Dzisiaj była historia z morałem, mam nadzieję, że miło się wam czytało. Staram się jak mogę. Dla tych, którzy nie wiedzą, w opisie mojego profilu znajdują się linki do mojego twittera i ask.fm. Gdybyście chcieli być na bieżąco z informacjami, lub zapytać się o coś, to zapraszam. Do zobaczenia :)
CZYTASZ
Estetyka Nostalgiczna
Документальная проза"Sztuka jest niezbędna. Gdybym tylko wiedział do czego." ~ Andre Malraux Książka o wszystkim i o niczym. Książka pisana wierszem i prozą. Książka do wszystkich i do nikogo. Książka świecąca jak słońce najjaśniejsze i skryta jak księżyc wśród czarnyc...