Doctor Strange:
Jesteś archeologiem, dodatkowo prowadzisz korki z mitologii prawie z każdej dziedziny.Okoliczności poznania:
Siedziałaś w kawiarni, studiując różne azteckie podania. Czekałaś na ucznia, który wcale nie dawał znaku życia. Poczekałaś jakieś dziesięć minut i opuściłaś kawiarnię. Przechodziłaś koło słynnej Baker Street, kiedy na jednym z budynków zaobserwowałaś niepokojące zjawisko. Ciekawość wygrała ze zdrowym rozsądkiem, bo podeszłaś bliżej, mało tam nie wpadając.
- Co to jest do cholery, chyba już tracę zmysły. - odsunęłaś się, sprawdzając czy nikt nie idzie.
- Wszystko w najlepszym porządku proszę Pani. - poczułaś na swoim ramieniu obcą rękę.
- Proszę nie zabijaj mnie, jestem tylko ubogim archeologiem. - powiedziałaś z przerażeniem.
- Spokojnie, zechcesz napić się ze mną herbaty? Gdzie moje maniery. Jestem Stephen Strange,ale mów mi Doctor.
- Doctor?
- Tak w rzeczy samej, Doctor Strange. - podałaś mu rękę, którą zaraz ucałował. - A ty jesteś?
- Zszokowana. A tak, moja godność. [T. I] [T. N].
Twój rozum podpowiadał, że możesz mu ufać. I przy okazji, nie piłaś tak dobrej herbaty.Jego pierwsza myśl:
" Wygląda na miłą i w dodatku jest bardzo zabawna. Mam nadzieję, że lubi Earl Gray"Jego ulubiony zespół/muzyk:
Frank Sinatra
(ogólnie Broadway baby)Kiedy byłaś chora:
Cóż nie musiałaś się martwić o to. Strange zawsze ci parzy znakomite herbaty, pilnując czy aby na pewno bierzesz leki. Sprawdza czy aby na pewno nie przesiadujesz za długo w książkach, albo laptopie.Wanda Maximoff:
Prowadzisz własną restaurację, często też prowadzisz zbiórki charytatywne.Okoliczności poznania:
Twoja restauracja była bardzo popularna, nie było dnia kiedy byłaby pusta. Przechadzałaś się po sali sprawdzając, czy niczego twoim klientom nie brakuje. Twoją uwagę przykuła dziewczyna w czerwonej kurtce i prawdopodobnie jej chłopak, który był blondynem w okularach przeciwsłonecznych. Po jaką cholerę on nosi takie okulary w pomieszczeniu. Przez większość czasu nic ciekawego się nie działo, dopóki nie zaczęło się piekło. Jakiś inny klient podszedł do wcześniej wspomnianej pary i zaczął ich obrażać, a w szczególności dziewczynę. Postanowiłaś zareagować. Nietolerowałaś chamstwa.
- Jakiś problem? - odpowiedziałaś w kierunku agresora.
- Owszem, jak ona śmiała się tutaj pokazywać? To czarownica, niosąca zniszczenie i śmierć. - wskazał na kobietę.
- Po pierwsze nie takim tonem. Po drugie jeżeli nie podoba się Panu, zawsze istnieje coś takiego jak drzwi. Nie pozwolę na chamstwo, w tej restauracji. - odpowiedziałaś groźnie.
- Kim ty jesteś, żebyś mi prawiła morały?! - odburknął.
- Właścicielką. Sam Pan wyjdzie, czy ochrona ma pomóc? - odpowiedziałaś.
- Ta restauracja to jakiś żart.
- Tak jak Pańskie narodziny. Dowodzenia. - furiat opuścił twoją restaurację, reszta klientów udawała, że nic się nie zdarzyło, co było Ci na rękę.
- Przepraszam najmocniej państwa. Nie chciałam, żebyście doświadczyli tego całego zamieszania. Na pocieszenie deser, oczywiście na koszt firmy. - uśmiechnęłaś się do pary.
- Trochę jednak miał rację, jestem potworem. Nie mogę tego się wypierać. - odpowiedziała smutno brązowowłosa dziewczyna.
- Każdy ma coś na sumieniu, ale próbujesz to naprawić stając się lepszym. Najgorsze co może być, to tak łatwe poddanie. Jasne przeszłości nie zmienisz, ale możesz zapewnić lepszą przyszłość. Napewno Pani chłopak też tak sądzi. - odpowiedziałaś.
- My nie, to tylko mój przyjaciel. Dziękuję, że wstawiła się Pani za nas. - posłała ci uśmiech.
- Jaka tam Pani, nie lubię tego określenia. Czuję się wtedy jak emeryt. Wystarczy [T. I].
- Wanda, a to Steve. - podałaś im rękę i zniknęłaś, żeby zrealizować zamówienie.Jej pierwsza myśl:
"Wie jak postawić na swoim i ma bardzo ładny głos. To co zrobiła było bardzo miłe, muszę jakoś jej się zrewanżować"Jej ulubiony zespół/muzyk:
Adam Lambert
MuseKiedy byłaś chora:
Jest bardzo troskliwą osobą, zawsze przy drobnej okazji wspomina ci o swoich rodzicach i bracie (lub on sam o sobie przypomina, często wam dokuczając) z uśmiechem na twarzy. Jej rosół potrafi zczynić cuda, czasami się śmiejesz, że jest taką damską wersją Snape'a, oczywiście w sensie ważenia rosołu i innych specjaliści.Pietro Maximoff:
Jesteś profesjonalnym tancerzem, na swoim koncie masz nawet kilka nagród.Okoliczności poznania:
Wracaliście grupą z konkursu, autokarem. Radosna atmosfera, śmiechy, cicho przygrywająca muzyka z radia. Pogoda była do bani. Niemiłosiernie lało i co chwila słychać było odgłosy burzy. Siedziałaś na ostatnim siedzeniu, słuchając swojej ulubionej piosenki na telefonie, kiedy to się wydarzyło. To działo się bardzo szybko. Akurat przejeżdżaliście koło lasów, kiedy coś wyskoczyło na drogę. Kierowca chcąc to ominąć, niestety wpadł w poślizg i uderzył w barierkę, niebezpieczne zbaczając w stromą cześć lasu. Ostanie co słyszałaś to krzyki przerażenia i własna pulsująca krew w uszach. To już koniec, czy tak miało się skończyć twoje życie. Zamknęłaś oczy, licząc na łagodną śmierć.
Pov Pietro
-Za późno zareagowałeś! - znalazłeś się szybko w wraku autokaru. To wszystko przez ciebie. Chciałeś wracać i ściągnąć kogokolwiek, kiedy usłyszałeś czyjś kaszel.
Delikatnie wziąłeś [Twój kolor włosów] na ręce i czym prędzej znalazłeś się w wieży Avengers.
- Błagam pomocy, wypadek. Ja, autobus. - nie potrafiłeś się wysłowić. Rogers zabrał od ciebie dziewczynę, zabierając ją do Helen. Wanda położyła ci rękę na ramieniu i kazała głęboko oddychać. Wytłumaczyłeś dokładnie co się zdarzyło. Stark odpowiedział, że to nie problem, on się tym zajmie. Martwiłeś się co z dziewczyną, wyglądała strasznie blado.
Godziny mijały, a nikt nie chciał ci nic powiedzieć na temat stanu nieznajomej.
W końcu Rogers wrócił i przekazał, że żyje ale potrzebuje odpoczynku.
(przepraszam miałam jakiś problem z określeniem jaką osobą będę pisać, może w przyszłości to poprawię)Jego pierwsza myśl:
" Przeze mnie mogła zginąć. Dlaczego musieliście akurat tam jechać. Czy ja zabiłem tamtych ludzi? To wszystko moja wina"Jego Ulubiony Zespół/muzyk:
Nie przykłada do tego większej uwagi, nie ma zbytnio na to czasu. Czasem słucha muzyki na siłowni, to się liczy?Kiedy byłaś chora:
Strasznie panikował i bał się, że zrobi ci znowu krzywdę. Mimo, że tłumaczyłaś mu, że to nie była wcale jego wina, chłopak dalej się obwiniał, za co często rzucałaś w niego poduszką. Dobra próbowałaś, bo skurczybyk jest w cholerę szybki. Kiedy się oswoił ze swoimi lękami, stał się najbardziej troskliwym facetem pod słońcem. Gdy tylko usłyszy, że czegoś ci brakuje sam wyskakuje z propozycją wizyty w sklepie, nawet w innym stanie czy innym kraju. Powiedz tylko słowo, a Pietro przyniesie.Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdki. Pietro ma się dobrze. Wanda zasługuje na szczęście. Dobra to tyle ode mnie. W następnym pojawi się Sam Wilson, Crowley i ktoś jeszcze prawdopodobnie...
RJ
CZYTASZ
Preferencje MCU/Superlock❤
RandomPreferencje z MCU i Superlocka. Przyjmuje zamówienia na imagify i imaginy, w miarę swoich marnych umiejętności 😂😊. Wszelkie sugestie mile widziane. Jeżeli jakiejś postaci nie ma,a chcielibyście po prostu napiszcie. Postaci w tej książce: Tony Star...