3

113 8 0
                                    

Zauważyła jedną różnice a była nią...

Koperta. Niby nic nadzwyczajnego jednak skąd ona sie tu wzieła. Jej kochany braciszek nie mógł jej tu położyć, bo sie właśnie do drzwi dobijał. Mimo iż ją Ciekawi to nie mogła jej otworzyć, ponieważ aby ją przeczytać musiałaby włączyć światło, a wtedy mężczyzna by zauważył że nie śpi. Z tego i powodu próbowała dalej zasnąć, jednak nie wychodziło jej to. Agven, tak nazywał sie jej brat, był za głośno. Dopiero po dłuższym czasie wszystko ucichło i zasnęła. Obudziła sie dopiero rano. Podniosła sie do siadu i wyciągnęła. Następnie spojrzała na godzine, była 9:09. Było dziwnie cicho. O tej godzinie Agven powinien już jęczęć przez kaca. Jednak na chwilę obecną jej uwage przykuła koperta z wczoraj. Wzieła ją do ręki i otworzyła. Wyjęła kartkę i zaczęła powoli czytać co było napisane. Jej treść troche ją zdziwiła. Kiedy już wszystko dokładnie zrozumiała, wstała i podeszła do drzwi. Odkluczyła je i wyszła na korytarz. Powolnym krokiem przemierzała go. W pewnym momencie zauważyła krew. Lekko wystraszona przyśpieszyła. Jak doszła do salonu zastał ją przerażający widok. Jej brat leżał na podłodze i z jego ust leciała krew. Wokół niego była ogromna plama tej samej cieczy. Jego oczy były szeroko otwarte jakby przed śmiercią był przerażony. Było widać że już nie żyje. Martwy wzrok, klatka piersiowa sie nie ruszała. Był blady. Przez chwilę Aira patrzyła na niego z przerażenie, ale potem bez uczuć. Nie chciała by umarł jednak nie mogła nic poradzić. Musiała żyć dalej. Zdawała sobie sprawę, że mogą ją osądzić o jego śmierć. Nie miała zamiaru trafić do więzienia, więc poleciała do pokoju sie szybko spakować. Mogła iść do Hokage wszystko wyjaśnić, jednak jaka była pewność że uwierzy? Nie wiadomo, a ryzykować nie chciała. Wzięła tylko nakważniejsze rzeczy. Ubrania, broń, jedzenie i kilka innych. Po tym jak najszybciej sie wyniosła. Wydostała się z wioski i powoli szła przez las. Przed siebie. Jak najdalej od wioski, od ludzi. Po długiej wędrówce zrobiło sie ciemno. Była w środku lasu. Daleko od wszystkich. Nie wiedziała już gdzie jest, zgubiła sie. Rozpaliła, więc ognisko tam gdzie była, aby sie ogrzać. Wyjęła śpiwór, a następnie sie nim okryła. Zjadła jakąś kolacje i sie skuliła. Noc była wyjątkowo zimna. Nim spostrzegła zasnęła. Nie miała zamiaru spać jednak tak wyszło. "Aira! Aira!" usłyszała w glłowie więc sie obudziła.
-o co chodzi?- spytała zaspana. Odkryła się i schowała śpiwór. Zjadła szybkie śniadanie. "Wypuścisz mnie?" spytała Shayla i było ją widać po chwili.
-wsiądź na mnie jak skończysz sie pakować- powiedziała wilczyca i czekała. Na to kobieta szybko pozbierała sie i wykonała polecenie. I ruszyły w dalszą podróż. Nie była pewna co ją spotka gdzieś, tam gdzie dojedzie. Jednak wiedziała jedno, wrócić już nie może. Musi znaleść jakieś miejsce dla siebie. Tylko gdzie takie jest? Zadawała sobie to pytanie. Chciała zawrócić ale wiedział że to źle sie skończy. Gdzieś w południe zatrzymały sie. Zrobiły krótką przerwę. Aira oparła się o drzewo, a Shayla usiadła koło niej. W pewnym momencie kobieta usłyszała kroki więc spojrzała w tamtą stronę. Ujrzała tam...
--------------------------------------
Hej, hej, co tam u was?
Na początku tym razem chciałabym was przeprosić bo źle sie przedstawiłam w pierwszym rozdziale. Przyzwyczajenie takie. Więc no przepraszam.
Tak poza tym stwierdziłam że musze ustalić dni w których będę dodawać rozdziały. I jeszcze ile razy w tygodniu. Macie propozycje jakieś?
Jeszcze sprawą jest to że rozmyślałam aby kiedyś, w bliższej lub dalszej przyszłości stworzyć nową książkę, chcielibyście? I jak tak to macie jakieś propozycje?
Dobra to wszystko na dzisiaj, bayo~

Pein x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz