Rozdział IV

70 7 0
                                    

Mieszkańcom Shire'u wydawało się, że krasnoludy już sobie poszły. Nie ukrywali szczęścia, ale nigdy nie przyznawali się z czego się cieszą. Prawda jednak była całkiem inna.

Krasnoludy pojechały do Bree by zjeść jakiś dobry obiad i przespać przynajmniej jedna noc gdzieś w jakimś wygodniejszym miejscu. Jeszcze tu wrócimy-śmiali się gdyż widzieli jaką radość wywołało ich odejście. Do Bree pojechali Thorin, Kili i Fili jednak pół elfka pół hobbitka została w Shire. Nikt nie zwracał na nią większej uwagi bo elfy a zwłaszcza elfki często przybywały tu by napatrzeć się na piękny kraj hobbitów. Kobieta, mimo tak bliskiego pokrewieństwa z krasnoludami nie była ani trochę do nich podobna. U niej zachował się tylko duch z tej rasy wygląd pozostał raczej elfki, lecz nie była aż tak wysoka jak elfy. Tu zachowało jej się trochę z hobbita i krasnoluda. Miała tez dobrą rękę do roślin co znowu świadczyło o pochodzenia od niziołków.

Szła tak przez dość długi czas gdy nagle ktoś ja zatrzymał. Elfka odwróciła się.

-Prze-przepraszam, że zatrzymuje, ale czy pani jest elfem?-spytał głos. Dziewczyna spojrzała w dół.

-Tak, Samie Gamgee-powiedziała z lekko rozbawionym oczami. Wiedziała jak bardzo Sam kocha elfy. Ale skąd ona znała jego imię? Kobieta znała teoretycznie imię każdego niziołka w okolicach Pagórka.-Teraz muszę cię przeprosić, spieszę się.-To mówiąc poszła dalej w kierunku domu tylko jednego hobbita pana Bagginsa.Nie wiedziała, że młody hobbit Frodo niedawno wprowadził się do swojego wujka.

Kiedy już doszła zadzwoniła do drzwi.

***

Bilbo właśnie przygotowywał śniadanie. Frodo siedział w kuchni i bawił się widelcem gdy nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.

-Otworze!-krzyknął Frodo wstając od stołu. Był pewny, że to Merry i Pippin przyszli go odwiedzić gdyż byli umówieni. Zdziwiło go tylko to, że mieli przyjść po południu a nie tak wcześnie rano, ale nie zdawał się być tym zbytnio zmartwionym.

Co za dzieciak-pomyślał Bilbo-mieszka tu już prawie od półtora tygodnia a już niepamiętający jak mieszkałem tutaj sam. Mam wrażenie, że od przyjazdu jego i Laury minął conajmniej rok.

Tymczasem Frodo już podchodził do drzwi. Swój scyzoryk, który zawsze trzymał w kieszeni i zaczął szperać w zamku. Bilbo nie pozwalał mu tego robić, ale hobbit nie zwracał na to większej uwagi. Gdy udało mu się otworzyć drzwi zdziwił się bardzo.

-Bilbo?-powiedział dość głośnym głosem.

-Otworzyłeś?-odkrzyknął pan Baggins z kuchni.

-Chodź-krzyknął młody hobbit. Bilbo nie mógł nic innego zrobić jak tylko wyjść z kuchni i zobaczyć co się stało. Już z końca korytarza ujrzał kto stoi w drzwiach.

-O nie, nie, nie, nie, nie, nie-powtarzał ciągle, podchodząc do drzwi, lecz przestał gdy już do nich doszedł. Spojrzał na kobietę stojąca w drzwiach. Miała piękne, kręcone brązowe włosy sięgające jej do bioder. Była wyższa od niego. Miała szczupłą sylwetkę. Jej oczy były niebieskie jak letnie niebo a rysy jej twarzy były delikatne i szlachetne. Bilbo wpatrywał się w nią dość długi czas. Frodo nieświadomie robił to samo, bo elfka była bardzo ładna co obaj mogliby potwierdzić w duchu ale żaden z nich nie ośmieliłby się tego powiedzieć na głos. Chyba, że Frodo chwaląc się potem swoim kuzynom.

-Jestem Cora-powiedziała elfka czystym, melodyjnym głosem. Bilbo opamiętał się. Jego wyraz twarzy zmienił się gdy usłyszał to imię.

-Dziękujemy za przybycie-powiedział ceremonialnym tonem po czym zamknął drzwi, wyrwał Frodowi scyzoryk z ręki i zamknął drzwi na trzy spusty.

-Co ty robisz?!- krzyknął Frodo.

-Nie znasz jej? To dobrze... Lepiej żebyś nigdy nie zadawał się z nią. Same kłopoty.

Hobbit, czyli z siostrzeńcem u bokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz