Rozdział 28 Wiecznie młody.

1.4K 56 96
                                    

Zanim wyciągniecie widły i pochodnie, aby mnie spalić na stosie za tak długie nie dodawanie rozdziału, zważcie na to, że rozdział ma 15406 słów bez moich dopisków tutaj i na końcu rozdziału, i jest to jest w tej chwili rekord w tym fanfiction. Miłego czytania.


Ktoś coś nucił. Albo mi się zdawało? Nie... Na pewno ktoś nucił i to nad moim audio receptorem! Ktoś stukał paluchem w moje drzwi!

Zanim jednak zaatakowałam irytującego i przerywającego mój sen ktosia, uświadomiłam sobie, że nikt inny to nie mógł to być, tylko Jazz. Z niechęcią jakiej świat nie widział otworzyłam jedną optykę i zaczęłam szukać wzrokiem twarzy tego typka, i ledwo to zrobiłam a usłyszałam jego cichy śmiech. W jednej chwili miałam ochotę ponownie mu uszkodzić nos, a jednocześnie śmiać się razem z nim, gdyż jego brecht był zaraźliwy. Podniosłam lekko głowę i zeskanowałam jego facjatę której większą część zajmował głupkowaty uśmiech.

- Motylek się obudził. - powiedział jak do małego dziecka.

- Dlaczego mnie budzisz? Ja ci się dawałam wyspać... - jęknęłam kładąc ponownie głowę.

- Jak się szlajałaś nie wiadomo do której, to śpisz teraz... A ja tu cierpię katusze przez ciebie!

Podniosłam się i spojrzałam na niego spod ledwo rozchylonych powiek jak na idiotę.

- Co? - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Spałem przez ciebie zgięty jak paragraf! I wszystko mnie boli...

- No teraz wiesz, co ja z tobą mam. - powiedziałam uśmiechnąwszy się triumfalnie.

Chociaż chciałam jeszcze pospać, to jednak ulitowałam się nad nim i puściłam, a on z jękiem przekręcił się na plecy i wygiął w łuk aż mu coś w plecach strzeliło.

- Sypię się... - sapnął przeciągając się.

- Nie przesadzaj... Jeszcze dobrze się trzymasz... - powiedziałam z uśmiechem

- No fajnie! To zabrzmiało, jakbym był nie wiadomo jak stary! - zawołał.

- A nie jesteś? - zapytałam podnosząc brew, a on obrzucił mnie badawczym spojrzeniem.

- Może masz rację? Ale to nie oznacza, że jestem starym rzęchem! No... To tyle z wykładu, trzeba wstawać. - powiedział po czym przeturlał się na brzuch i podniósł na rękach, a wtedy znowu coś trzasnęło w jego grzbiecie. Wstrzymał wydech i chwilę potem wypuścił powietrze z jękiem.

- A może jednak jestem rzęchem? - pisnął próbując wstać.

Uśmiechu nie dało się powstrzymać przed wkradnięciem na usta. Jazz, chyba nawet tego nie wiedząc, idealnie poprawiał humor swoim zachowaniem, a przynajmniej mnie przez niego było weselej. Przez to jak mu jeszcze raz coś strzeliło przypomniało mi się, dlaczego jest mu smutno, a zaraz potem przed optykami przeleciał mi film złożony ze wspomnień z dnia poprzedniego od potrącenia sarenki, przez wyścig, wypadek i incydent w laboratorium po akcję z Dino, o której nikt poza nami nie powinien wiedzieć.

Jazzy w końcu wstał, a ja zaraz potem biorąc przy okazji ostrze Sideswipe'a, na którym, jak się okazało, spałam. Oboje, trochę ociągając się, poszliśmy do sali głównej, gdzie przebywał tylko Bumblebee. Widząc nas wyprostował się i uśmiechnął ściszywszy radio.

- No myślałem, że już nie wstaniecie!

- To ona... - jęknął Jazz wskazując na mnie palcem.

- Cicho... Nie jesteś lepszy... Na co dzień... - wywróciłam oczami.

- Dino o ciebie przed chwilą pytał, Zafira. - zwrócił się do mnie żółty zwiadowca. - Pytał, czy już wstałaś, bo ma jakąś sprawę. - wzruszył ramionami. - Dać mu cynk?

[STARA WERSJA] Zafira | TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz