Cały ten cyrk na kółkach trwał jeszcze następnych pół godziny, po czym wypuszczono nas do domu.
Ruszyłam do wyjścia a zaraz za mną wybiegły Jazmin i Delfina.
Kiedy dotarły mnie, Jazmin znów złapała za moje ramię ale nie pozwoliłam jej na to zbyt długo.
Szybko strzepnełam z siebie rękę rudowłosej i zgromiłam ją wrozkiem.
-No co? - spytała Jazmin mrużąc oczy.
-Nie dotykaj mnie więcej w ten sposób - zastrzegłam ostro, nadal wbijając wzrok w Gorjesi, która z każdą chwilą coraz bardziej się w sobie kuliła.
-Wybacz Ambar - wyszeptała i spuściła głowę w dół, przez co Delfina spojrzała na mnie krzywo.
Odpowiedziałam jej tym samym i odeszłam zostawiając je z tyłu.
Przeszłam do samochodu, w którym siedział Tino, mój szofer i nachyliłam się nad oknem.
Kiedy ten obudził się z drzemki, którą sobie uciął, od razu poprawił się i wyprostował.
-Zapraszam do samochodu, Panienko Ambar.
-Jedź do domu, dziś idę w miasto - odparła szorstko i ruszyłam przed siebie. -A mojej mamie powiedz, że siedzę z dyrektorką na herbatcę i omawiamy szczegóły nowego planu lekcji.
Tino siedział w samochodzie nadal próbując wydukać "Ale, ale..." ALE mu nie wyszło.
Zdążyłam odejść zanim ten wydukał z siebie coś sensowego.
Szłam wolno ulicami Buenos Aires i spoglądałam w czystą jak niebo wodę, która płyneła z nurtem znacznie szybciej niż ja.
Wchodziłam do każdego napotkanego sklepu, które przyciągały mój wzrok każdą wystawioną rzeczą.
W każdym z tych sklepów spędziłam przynajmniej po pół godziny przymierzając ubrania i dodatki.
Już dawno nie czułam się taka wolna.
Matka przez cały czas napierała na mnie z nauką i byciem najlepszą ze wszystkich.
Nigdy nie mogłam być druga.
Moje miejsce znajdowało się na podium numer 1 i to nigdy nie ulegnie zmianie.
Jednak czasem brakowało mi swobodnego wyjścia na miasto, czy spotkania z koleżankami.
Dla Sharon niewyobrażalne było wyjście z domu bo niby po co?
Po co komu szlajać się całymi dniami po centrum handlowym, czy gadać o głupotach z koleżankami.
Cóż, przez wymagania Sharon nie miałam czasu na wyjścia a o przyjaciółce mogłam tylko pomarzyć.
Teraz kiedy chodziłam sobie po drogach Buenos Aires czułam wielki spokój.
Spojrzałam w niebo i oglądałam latające ptaki.
Byłam jak one, latałam od sklepu do sklepu chodząc po ziemi.
Jedyne co nie łączyło mnie z ptakami to ta kupa, którą co chwilę musiałam omijać na ziemi.
Ochydne ale prawdziwe.
Zaraz za sklepami znajdował się bar, który świecił swoim neonowym kolorem.
Jam&Roller, przeczytałam i postanowiłam wstąpić na koktajl.
Było mi trochę trudno z racji na ilość siatek i toreb z zakupionymi rzeczami ale dałam radę.
Postawiłam swoje pakunki wokół stolika, który zarezerwowałam i zajęłam się przeglądaniem karty podanej przez blondyna, który teraz krzątał się za barem.
Wybrałam koktajl z mango i marakuji i wyciągnęłam telefon.
Wiedziałam, że Sharon będzie wydzwaniać do mnie, jak tylko Tino pojawi się w domu beze mnie dlatego wyciszyłam dźwięki.
I dobrze zrobiłam bo rodzicielka od 10:00 wybrała mój numer 31 razy.
Totalny debilizm ale co poradzić.
Weszłam na facebooka z zamiarem przejrzenia co nowego u dawnych znajomych lecz zauważyłam idącego w moją stronę szatyna.
Przewróciłam oczami i skupiłam uwagę na telefonie, kiedy chłopak postawił przede mną mój koktajl.
-Dzięki - odparłam nie podnosząc wzroku.
-5,50 złotych się należy - odparł chłopak. Zirytowana odłożyłam telefon i zaczęłam szukać w torebcę pieniędzy. -Ale za tak ładne oczy koktajl na koszt firmy.
-Bierz dychę i spadaj - odparłam oschle, rzucając pieniądze na stół i znów wzięłam telefon w ręce.
-Ee dzięki ale... - zaciął się chłopak.
-Co znowu? - spytałam podnosząc głowę. Nasze oczy się skrzyżowały. Jego były brązowe, bardzo ładne ale należały do pachołka, który pracował w barze więc na tym kończyły się jego zalety.
-Dlaczego jesteś taka nie miła? - spytał.
-Słucham?! - spytałam zszokowana. Jak on śmiał się wogóle tak do mnie odezwać?
-Pytam dlaczego jesteś taka nie miła? - powtórzył a mnie w tym momencie szlak jasny trafił. -Czy stało się coś, co to spowodowało? Możesz mi o tym powiedzieć. Lepiej wygadać się komuś nieznajomemu niż trzymać to w sobie - odparł i ukazał mi swoje śnieżnobiałe zęby.
-Nie potrzebuje się nikomu wygadywać. Daj mi spokój - odparłam.
-Jestem Simon - szatyn wyciągnął do mnie rękę, którą zignorowałam. -Podasz mi swoje imię?
-Ambar Smith. I wbij to sobie do głowy bo za kolejnym razem, jak się do mnie tak odezwiesz to będziemy rozmawiać inaczej - wysyczałam w jego stronę.
-W porządku, Ambar - odparł zrezygnowany. Niczego nie lubiłam tak jak usilne utrzymanie rozmowy mimo tego, że się nie kleiła. -Do zobaczenia.
Pociągnęłam łyk napoju i usłyszałam znajomy głos.
Wiedziałam, że mam przechlapane...
__________________________________________________
Badum tsss...
To znów ja! 3 rozdział już za nami!
Next już jutro o 18:00!
CZYTASZ
α ρєѕαя ∂є тσ∂σ || мαмвαя || ραят 1 ✔
Fanfiction-Wiesz, że kocham Cię nad życie? - spytał, wbijając we mnie wzrok. -Tak, wiem. -Jesteś najlepszym co spotkało mnie w życiu - wyznał. -Chcę żebyś została moją Królową, razem stworzymy coś pięknego. Data rozpoczęcia: 18.10.2018r. Data zakończenia:...