Rozdział 1

514 11 0
                                    

Po około 3 godzinach jazdy dojechaliśmy na miejsce.Samochód zatrzymał się a ja nie miałam najmniejszej ochoty wysiadania z niego.

-Panno Yvette!-ojciec zapukał w szybę.

Przewróciłam oczami i powoli wysiadłam z czarnego auta.Nawet nie zdążyłam porządnie stanąć na nogi a z domu wybiegł uśmiechnięty Scott.

-Moja malutka siostrzyczka.-rozczochrał mi włosy i poszedł przywitać się z tatą.

-Mam w czymś pomóc?-zapytałam.-Nie? To świetnie ja już pójdę.-odpowiedziałam sama sobie i z plecakiem ruszyłam w kierunku dużego domu.

Otworzyłam drzwi i zaniemówiłam.Skąd mój kochany braciszek miał pieniądze na taki dom to ja nie mam pojęcia.Wszystko było tu dopracowane z najmniejszymi szczegółami.Każdy element łączył się z innym tworząc niesamowitą spójność.

Zdjęłam buty i zaczęłam rozglądać się.Po chwili rzuciłam się na szarą kanapę by sprawdzić czy jest taka miękką na jaką wygląda i owszem jest.

-Co ty tam takiego spakowałaś?-usłyszałam zasapanego Scotta na co uśmiechnęłam się.

Położył torby w korytarzu i sam znalazł się obok mnie  na kanapie odpoczywając.

-Ja będę się już zbierał,Yvette gdyby coś się działo zadzwoń.-pokiwałam głową i wstałam by pożegnać się z ojcem.

Tata wyszedł a ja powróciłam do tego samego miejsca w jakim znajdowałam się chwilę temu.

-Młoda chodź pokaże ci pokój.-wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wielkich białych schodów.

Na górze wskazał na drzwi mojego nowego pokoju i zniknął.Otworzyłam lekko drzwi i weszłam do pomieszczenia.Serio,nie wiem jakim cudem mój braciszek wiedział jak urządzić mi ten pokój ale jest cudowny.

Pokój był biały,meble również były tego samego koloru a ozdoby szaro-czarne co naprawdę dobrze ze pasowało.

-I jak?-zapytał Scott wchodząc do pokoju.

-Jest supeeer.-uśmiechnęłam się w stronę bruneta.-ale wybacz mam dużo pracy więc pozwolisz że od razu się za nią wezmę.-powiedziałam i szybko zbiegłam na dół po moje rzeczy ale zamiast nich zastałam trzech chłopaków.

Patrzyli na mnie ze zdziwieniem a kiedy w salonie pojawił się mój brat ich wzrok przeniósł się właśnie na niego.

-Yvette to moi kumple,Dylan,Marcus i Ian.-powoli wskazywał na chłopaków.-to Yvette.-teraz zwrócił się do swoich kolegów wskazując palcem na mnie.

-Scott jak coś będę ograniać w swoim pokoju.-rzuciłam szybko do brata i z torbą ruszyłam na górę.

Postanowiłam że będę po kolei przenosić swoje rzeczy na górę.Zaczęłam od walizki z ubraniami bo wolałam przebrać się w coś wygodniejszego więc już po chwili stałam w krótkich,dresowych spodenkach i czarnej bokserce a włosy związałam w wysokiego kucyka.

Po jakimś czasie wróciłam do salonu po resztę walizek ale w domu było pusto więc musieli gdzieś wyjść.

***

Sama nie wiem kiedy ten czas tak szybko minął,od dwóch godzin wypakowywuje się i dopiero teraz skończyłam.

Usiadłam na łóżku i włączyłam muzykę która towarzyszyła mi przez cały ten czas.Mój brzuch od razu dał po sobie znać więc wstałam i wyszłam z pokoju by zaspokoić głód.

W salonie siedział Scott z kumplem którego już wcześniej widziałam,mianowicie grali w fifę.

-Cześć siostra,co tam?-rzucił przez ramię.

-Spoko.-wzięłam jabłko i szybko pognałam na górę.

Ze zmęczenia same oczy mi się zamykały więc zabrałam tylko swoją bieliznę wraz z piżdżamą i skierowałam się do łazienki.
Nie mogłam się zdecydować przy wziąć prysznic czy posiedzieć i zrelaksować się w wannie.

Koniec końców wybrałam wannę i po chwili była cała napełniona gorącą wodą do której po chwili wrzuciłam różaną kulę do kąpieli.

Może to wydawać się dziwne i niespotykane ale jestem z tych osób które bez muzyki nic by nie zrobiły dlatego od razu włączyłam swoją ulubioną playlistę na spotify.Rozebrałam się wrzucając brudne ubrania do kosza obok pralki i weszłam do wanny....

****
-Wstawaj siostra!-usłyszałam głos brara ale nie przejęłam się nim i obróciłam na drugi bok.

Wydawało mi się że już po wszystkim kiedy nagle poczułam niesamowite zimno i ciecz rozchodzącą się po moim ciele.Szybko wstałam do pozycji siedzącej i ujrzałam jak przez mgłe chytry uśmieszek.

-Przysięgam że cię zabije.-przetarłam oczy i rzuciłam się na Scotta z checią zamordowania go.

Zaczęłam łaskotać go po jego najsłabszym punkcie-karku.Wił się ze śmiechu i prawie płakał co sprawiało mi wielką przyjemność.

-Juuż...przeeestań!-krzyknął śmiejąc się więc puściłam go.

-I tak ta kara nie usatysfakcjonowała mnie w stu procentach.-posłałam mu zwycięski uśmiech i wróciłam do swojego pokoju.

Saturday's nights Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz