Rozdział 7

198 10 1
                                    

Oderwałam wzrok od szatyna.Gdyby zauważył mnie i zobaczył że patrzę na niego jakbym chciała go zjeść tylko zniechęciło by go to więc postanowiłam wdać się w główną rozmowę chłopaków.Z racji z tego że byłam jedyną dziewczyną w calutkim domu musiałam dostosowywać się do tematów o których zazwyczaj rozmawiali chłopaki.

Nawet nie zauważyłam kiedy centralnie na przeciwko mnie usiadł Froy.Popatrzyłam na niego przez chwilę ale szatyn wdany był w konwersację nawet nie zwracając chociażby sekundy na mnie.

Wszyscy zdecydowali że zagramy w karty,dokładniej w kenta*.Czyli oznaczało to że ze mną w drużynie musi być ktoś jeszcze.Patrzyłam nerwowo na swojego brata który dobrał sobie już parę i posłał w moją stronę przepraszające spojrzenie.

-Super.-powiedziałam sama do siebie zakładając ręce na piersi.

-Hej,masz parę?-usłyszałam i szybko odwróciłam się.Kiedy ujrzałam Froy'a myślałam że zemdleję,jego usta formowały się w lekki uśmiech a ręką przeczesał swoje lekko falowane włosy.

-Pewnie.-uśmiechnęłam się i poklepałam obok siebie wolne miejsce.

-Jestem Froy.-podał mi rękę w geście zapoznania się.

-Yvette.-odwzajemniłam gest patrząc chłopakowi w oczy.Dopiero teraz zauważyłam że w jego lewym oku znajduje się malutka,zielona plamka co dodaje mu jeszcze więcej uroku.

-Dobra,teraz macie 5 minut na porozumienie się ze swoimi partnerami.-głos Stilesa rozbrzmiał w całym salonie.

-Okej,znasz zasady gry?-zapytał szatyn śmiejąc się.

-Tak.-odpowiedziałam nerwowo poprawiając włosy.

-Naszym gestem będzie przewracanie oczami.-powiedział na co kiwnęłam głową.

-Ustaliliśmy że pary będą siedzieć obok siebie,na próbę.-powiedział Scott i zaraz zaczęliśmy grę.

Dobrze nam szło z Froy'em,lecz w tej rundzie kompletnie nie dawaliśmy rady.Gracze odkryli nasz znak runde temu i sami nie wiedzieliśmy co mamy zrobić.Jedynym wyjściem teraz aby wygrać było podchwytliwy ruch który wprowadził by zawodników w błąd.

Myślałam nad tym co mogę teraz zrobić żeby nam się udało.Spojrzałam na Froy'a który również pochłonięty był myśleniem nad planem.

Popatrzyłam w swoje karty gdy nagle usta chłopaka cmoknęły mój policzek.Momentalnie poczułam jak moja twarz robi się czerwona i zalewam się rumieńcami których tak nienawidzę.

Jeden z graczy podniósł rękę i powiedział że to nasz znak.
Stiles uderzył się w czoło a ja wraz z moim partnerem zaczęliśmy się śmiać i przybiliśmy sobię piątki.

Odwróciłam się aby popatrzeć na innych,od razu moją uwagę przykuł zdenerwowany Isaac opuszczający salon..

*musiałam troszkę pozmieniać zasady gry w kenta,jeśli ktoś nie wie jest to  gra karciana dla parzystej liczby osób bo każdy musi mieć swoją parę.

Saturday's nights Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz