# V.

407 31 2
                                    

Kolejne czerwcowe popołudnia przebiegały w miarę podobnie. Rankiem zielonooka Freya budziła się i niezależnie od tego czy była sama, czy z Liamem, wstawała i od razu kierowała się do kuchni w celu zrobienia kawy. Kiedy była już w miarę doprowadzona do porządku, wychodziła na krótkie spacery w pobliskie tereny, uważając, aby nie zgubić się po drodze. Miała wtedy czas na rozmyślanie o beznadziejności własnego życia, które miało wyglądać idealnie, kiedy planowała je będąc nastolatką. Bądź co bądź większość marzeń nie została zrealizowana; a te które się ziściły, nie zadowalały kobiety w takim stopniu, jaki oczekiwała. Takie było jednakże życie i w letnie poranki, które spędzała w Paryżu, Freya Cassilly nie miała na to wpływu. Przyjęła natomiast taktykę zapominania o wszystkim późnymi popołudniami, kiedy Liam kończył pracę. Przyjeżdżał do niej i razem wychodzili gdzieś na miasto, aby zjeść obiad i odpocząć od codzienności. Oprowadzał ją po miejscach obowiązkowych dla zwiedzających, z czego ciemnowłosa śmiała się, jednak nie protestowała. Wprawdzie kilka razy mężczyzna przyłapał ją na ziewaniu, ale sam się śmiał z sytuacji, do jakiej to wszystko doprowadziło. Później, wieczorami albo chodzili bez celu po mieście, bądź załapywali się na jakieś imprezy. Można powiedzieć, że korzystali z życia, dobrze bawiąc się w swoim towarzystwie.

Jednak mimowolnie Freya, jak i Liam łapali się na tym, iż czasem przekraczali granice układu, który zawarli. Nie raz zdarzało się, że szli objęci ulicą, bądź trzymając się za ręce. Zdarzało się, że jedno patrzyło na drugie dosyć znaczącym wzrokiem, który odwracało, aby nie dać się przyłapać. Z pewnością dla mijanych ludzi wyglądali jak para, którą nie byli; nadal była jednak między nimi chemia, która nie dość, że nie chciała zniknąć to jeszcze zbliżała ich coraz bardziej.

Pewnego dnia, kiedy siedzieli razem w małej restauracji, niedaleko biura Liama dziewczyna śmiała się; gdyby ktoś dwa tygodnie temu spytał ją o trwający tydzień, za nic nie pomyślałaby, że spędzi go nie dość, że zupełnie w zaskakujący, miły, jednakże nadal zaskakujący sposób, to jeszcze wpakuje się w kolejną drogę niezgodną z jej planami. Bądź co bądź miała dobry humor; nie myślała ani o tym, co pomyślą o niej inni ludzie, ani o pytaniach od rodziny i znajomych, które dostanie z pewnością po powrocie. Co robiłaś? Z kim byłaś? Jak się trzymasz? W tej chwili nie zastanawiała się nad tym długo, wymyśli coś na poczekaniu, źle nie będzie.

– Czuję się, jakby ktoś wyjął mnie z mojej bajki i na chwilę zamknął, odizolował od wszystkiego. Dziwne uczucie. A jeszcze dziwniej będzie jak wrócę do domu – powiedziała, patrząc na Liama, który lekko się uśmiechał, powoli kończąc swój lunch. – Ale cóż zrobić, bawię się dobrze i nie uważam, żeby to był zmarnowany czas.

– Tylko byś spróbowała. – Zmierzył ją wzrokiem, a po chwili oboje zaczęli się śmiać. Pierwszy opanował się Payne, który nadal z uśmiechem na ustach, jednak nieco zaniepokojony postanowił dowiedzieć się kilku spraw. – A kiedy wracasz?

– W przyszłym tygodniu. Jakoś na początku – oznajmiła po chwili ciszy.

– Jak to? – Liam spojrzał na nią zaskoczony i mimo wszystko zasmucony. – Mówiłaś coś o miesiącu…

– Tak i nie. Mieszkanie było wynajęte na miesiąc, ale kiedy tu przyjechałam nie byłam pewna na ile. Dostałam też maila, o pewnej pilnej sprawie, o której myślałam, że nieco poczeka – urwała, zastanawiając się nad reakcją rozmówcy. Mężczyzna nadal siedział oparty jedną ręką, w której trzymał widelec, o stół i patrzył się na nią, starając się być wyrozumiałym. Freya natomiast odczuwała potrzebę, aby wszystko mu jakoś wytłumaczyć, czuła się winna, że tak szybko wyjeżdża.

– Ale może to i lepiej, przyjaźń przyjaźnią, ale nieco granic naruszyliśmy chyba  – dodała przymykając oczy.

– Trochę tak. – Uśmiechnął się, rozluźniając napiętą atmosferę, która powstała przy rozmowie; Freya odetchnęła z ulgą na taką reakcję. – Ale nie było nudno. A kto wie, może kiedyś to powtórzymy?

Distance // Liam Payne ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz