Rozdział 2

486 33 2
                                    

     Kiedy otworzyłem drzwi ujrzałem pomieszczenie którego nie pamiętałem. Ściany byłe takie same jak w reszcie studia. na ścianie przeciwnej do tej z drzwiami była dźwignia obok której był pulsujący napis "Niskie ciśnienie" obok którego był pusty pasek. Pod dwoma pozostałymi ścianami stało po sześć filarów. Za każdym z nich był rysunek. Pierwszy przedstawiał klucz, drugi-nutę, trzeci-kałamarz, czwarty-pluszaka, piąty-książkę i ostatni koło zębate które wyglądało jak to z maszyny.

-No dobra spróbuję przynieść tutaj kałamarz. Zobaczymy czy to coś da.

     Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do mojego starego biurka. Kałamarz stał na swoim miejscu a w środku było jeszcze piórko które które ktoś zapomniał wyjąć. Wziąłem kałamarz i wróciłem do sali z filarami. Podszedłem do filaru za którym był rysunek z kałamarzem. Położyłem go na swoim miejscu. Filar wjechał lekko w podłogę a pasek obok napisu nieco się zapełnił.

-To jesteśmy w domu. 

     Poszedłem do głównej sali. Obok rzutnika leżała płyta.

-Sprawdzimy czy to jest ta dziwna nuta.

     Poszedłem do sali i zrobiłem to samo co z kałamarzem ale filar nie zagłębił się.

-O co ci chodzi Joey?

Zmierzałem do pokoju z maszyną ale po drodze moją uwagę zwróciły uchylone drzwi które wcześniej były zamknięte. Ostrożnie je otworzyłem i nie mogłem uwierzyć w to co tam ujrzałem. 

     Na stole leżał prawdziwy Boris. Podszedłem do stołu nie dowierzając. Nigdy nie śmiałem nawet marzyć, że nasza kreskówka będzie prawdziwa a teraz przede mną na stole leżał dowód na to, że to marzenie się spełniło. Nie wiem jak Joeymu udało się to zrobić ale coś mi się nie zgadzało. W klatce piersiowej miał dziurę w środku której był umieszczony klucz którego potrzebowałem. Był cały ubabrany w tuszu. Rozejrzałem się za czymś czym mógłbym go wyjąć ale nie znalazłem nic takiego.

-Wygląda na to, że będę musiał wyjąć to samodzielnie gołymi rękoma.

     Zamknąłem oczy i wyciągnąłem rękę po klucz. Wymacałem jego kształt i wyszarpnąłem. Użyłem do tego tyle siły, że się przewróciłem. Przód koszuli miałem pobrudzony tuszem. W ręce trzymałem klucz. Jeszcze raz spojrzałem na biednego Borisa. Rozejrzałem się po pomieszczeniu żeby wziąć jakiś przydatny przedmiot i już tutaj nie wracać. Słusznie zrobiłem bo na biurku leżała książka pod tytułem:"Iluzja życia". Nie przypominałem sobie żeby w tym studiu była jakakolwiek inna książka więc wziąłem ją.

     Ponownie wróciłem do sali. Położyłem kolejne przedmioty na odpowiednich filarach które się nieco zapadły. Pasek ponownie nieco się zapełnił.

-Zostały jeszcze trzy rzeczy.

     Dwie z nich znalazłem dosyć szybko. Koło leżało w sali z maszyną a pluszak na stole w głównej sali. Pasek był już prawie pełny. Została jeszcze nuta.

-O co chodzi? Co to może być?

Wróciłem do sali głównej i usiadłem na krześle obok rzutnika i zapatrzyłem się na tańczącego Bendiego. Po kilku minutach mnie olśniło. Skoro na początku był tutaj pusty obraz a teraz Bendy musi to coś znaczyć. Bez większego namysłu wyjąłem taśmę z rzutnika i zaniosłem do sali z filarami. Kiedy ją położyłem wjechał w podłogę a pasek się zapełnił.

     Podszedłem do dźwigni i pociągnąłem ją. Do moich uszu doszedł hałas uruchamianej maszyny. Poszedłem do pomieszczenia z maszyną. Kiedy byłem w korytarzu przed salą w której ona się znajdowała zatrzymałem się zdziwiony. Wejście do sali było zabite deskami. Ostrożnie podszedłem do wejścia. Kiedy byłem od niego niecały metr spomiędzy desek wyskoczył potwór który kształtem przypominał Bendiego ale nie było widać oczu które były zasłonięte tuszem a jego uśmiech z przyjaznego stał się straszny. wyciągał do mnie rękę. Krzyczał:

-Henry! Zdradziłeś nas! Widzisz co Joey z nami zrobił?!? To twoja wina! Zginiesz za to!!!

-Nie wiedziałem.

-Mogłeś to przewidzieć!

     Po tych słowach Bendy wyłamał wszystkie deski i zaczął biec w moim kierunku krzycząc:

-Teraz ja jestem panem. Uciekaj! Ha ha ha!

Zacząłem biec w kierunku wyjścia. Z sufitu zaczął płynąć tusz który zalewał podłogę. Bendy nie odpuszczał nawet na chwilę i biegł za mną. Dobiegałem do wyjścia. Kiedy wyciągnąłem rękę w stronę klamki podłoga pode mną się zapadła. Kiedy spadałem widziałem Bendiego który stoi nad dziurą i krzyczy:

-To jeszcze nie koniec! Dopadnę cię stwórco! Dopadnę!!!

Bendy and The Ink MachineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz