Rozdział 7

230 14 1
                                    

     Wszedłem przez drzwi. Po ich drugiej stronie był krótki korytarzyk. Poszedłem nim. Po dwóch zakrętach stanąłem przed rozdrożem i słupem. Na słupie były dwie tabliczki. Jedna była skierowana w lewą stronę i pisało na niej:"Demon" na drugiej był napis:"Anioł". Poszedłem ścieżką "Anioła". Był tam pokój z biurkiem i dwoma krzesłami. Na stole leżały zaczęte i dokończone szkice Alice Angel. W kreskówce była piękna ale po wypadku została oszpecona. Poszedłem do końca pokoju i znowu wyszedłem na korytarz. Była w nim wnęka w której stała kolejna budka. Szedłem dalej. Dochodziłem już do końca korytarza. Kiedy byłem około metr od jego końca zza rogu pojawiła się podobizna Bendiego. Odskoczyłem wystraszony i pobiegłem do budki. Po chwili usłyszałem pukanie. Nie otworzyłem. W końcu usłyszałem głos Borisa:

-Henry, wyjdź. Przepraszam, że ciebie wystraszyłem.

Wyjrzałem przez szparę. Faktycznie stał tam mój przyjaciel. Wyszedłem ze stacyjki i powiedziałem:

-Mało nie dostałem zawału.

-Przepraszam. Weź to-wyciągnął w moją stronę rurę-Może ci się przydać. 

Wziąłem z jego ręki broń i wszedłem do pokoju. 

     Pokój okazał się starym magazynem na pluszaki. Było tam mnóstwo półek na których leżały pojedyńcze pluszaki. Najwięcej było tam maskotek Alice. Podłoga była częściowo zalana przez tusz. Półki również były nim ubrudzone. Były tam wszystkie rozmiary maskotek. Od małych przytulanek do ogromnych wielkości człowieka. Kiedy wyszedłem z  tego pokoju zobaczyłem metalowe drzwi od których biegły dwa kable. Jeden w lewo a drugi w prawo. Wilk przeszedł obok mnie i poszedł za kablem po prawej. Kilka metrów dalej przewód szedł po ścianie i był podpięty do dźwigni na ścianie.

-Znalazłem ją-pochwalił się Boris. Pogłaskałem go po głowie.

-Dobrze. Poczekaj chwilę. Znajdę drugą.

Poszedłem za drugim kablem i również znalazłem dźwignię która była na końcu korytarza. Naprzeciwko mnie był plakat reklamujący "Gang Rzeźnika". Podszedłem do wajchy. Kiedy wyciągnąłem rękę aby ją pociągnąć usłyszałem krzyk:

-To ona jest zła. Nie my.

Rozejrzałem się dookoła ale nie ujrzałem źródła krzyku. Popatrzyłem na plakat. 

-On zdradził.

Plakat rozerwał się a z powstałej dziury wyskoczył Charlie z kijem w dłoni. Jednak nie była to postać jaką zapamiętałem. 

     Jego garnitur był zniszczony. Zamiast prawej nogi miał przepychacz. Jedna z dłoni była zakończona kikutem. Najstraszniejsza była jednak jego twarz. Lewe oko miał zaszyte dwoma nićmi które układały się w literę"X". Jego bokobrody były poszarpane. Usta miał nienaturalne wielkie. Poruszał się podskokami przez jedną z nóg.

     Zaczął się do mnie zbliżać

-Dlaczego zdradził?!?

-Charley uspokój się.

-Zdradził nas. Ty możesz nam pomóc.

-Jak?

-Uwolnij nas.

-Nie wiem jak.-członek gangu rzeźnika uspokoił się.

-Jak to nie wiesz?

-Po prostu.

-Kłamiesz. Kłamiesz. Kłamiesz!!!

-Nie kłamię.

-Kłamiesz. Zginiesz!!!

     Ponownie zaczął się do mnie zbliżać. Kiedy był wystarczająco blisko zamachnął się i spróbował mnie uderzyć. Odskoczyłem do tyłu. Ponownie spróbował. Tym razem zablokowałem jego cios i zaatakowałem. Spróbował odskoczyć ale nie zdążył przez ranną nogę. Zraniłem go w bok. Zachwiał się pod wpływem ciosu. Z jego boku zaczął wypływać czerwonawy tusz. Ponownie go trafiłem tym razem w nogę. Upadł na plecy ale nadal próbował mnie zaatakować. Usłyszałem krzyk Borisa:

-Henry. Za tobą.

     Odwróciłem się ale nikogo za mną nie było. Popatrzyłem w górę i zobaczyłem następnego członka gangu. To był Edgar. Również był inny.

     Największą zmianą było to, że zamiast dwóch rąk po lewej stronie miał jeden drewniany szkielet zakończony ręką. Popatrzyłem na jego twarz i wiedziałem, że nie ma wobec mnie przyjaznych zamiarów. Na jego twarzy była maska. Od lewego oka biegły dwie nicie do tyłu głowy. Na jej górze były jakby usta. Prawdziwe usta miał zaszyte ale potrafił mówić:

-Zostaw go!

-Próbował mnie zabić

-Więc miał powód. Ja też spróbuję.

Wyciągnął w moją stronę drewniany szkielet i w moim kierunku wystrzeliła dłoń z szybkością której nigdy bym się nie spodziewał. Uderzyła mnie w brzuch przez co na chwilę straciłem oddech. Upadłem na ziemię. Przeciwnik przycisnął mnie swoim ciałem i szykował się aby mnie dobić. Zamknąłem oczy. Nagle poczułem, że nacisk na mój brzuch zniknął. Otwarłem oczy. Powoli wstałem i zobaczyłem, że Boris walczy z oboma członkami gangu. Niezwłocznie dołączyłem do walki. Po niecałej minucie Charley i Edgar leżeli na ziemi. Zdecydowaliśmy z wilkiem, że trzeba ich dobić.. Podnieśliśmy broń ale pierwszy przeciwnik powiedział:

-Nie rozumiecie nie a nic. To nie my jesteśmy źli. To ten anioł. Zabij nas. I tak wrócimy. 

     Zadaliśmy zabójcze ciosy a ciała zmieniły się w tusz i wniknęły w podłogę. Pociągnęliśmy za dźwignie i drzwi się otworzyły. Weszliśmy do nowo otwartego korytarza. Na jego końcu był spory pokój. Byliśmy na balkonie. Zeszliśmy po schodach na dół. Czekała tam na nas winda. Odezwałem się:

-Wygląda na to, że nie mamy wyjścia.

Weszliśmy do windy. Kraty same się zamknęły a winda ruszyła.

                                                                   *          *          *          *          

-Gdzie byłaś?-spytałam się Alice

-Znalazłam Henrego

-Gdzie on jest?

-Jedzie do nas. Napijesz się herbaty?

-Chętnie-odpowiedziałam.

Alice wyjęła z szafki dwie filiżanki czajnik i zagotowała wodę. Po chwili postawiła przede mną filiżankę. Upiłam mały łyk. Chwilę rozmawiałyśmy. Nagle dostałam zawrotów głowy

-Co się dzieje?-spytałam się

-Nic. Za chwilę uśniesz i spotkasz Henrego. Być może całego ale jest to wątpliwe.

-Dlaczego?

Angel odpowiedziała ale nie usłyszałem odpowiedzi bo straciłam przytomność.

Bendy and The Ink MachineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz