Rozdział 8

216 15 1
                                    

     Winda powoli i gładko ruszyła. Była wykonana w nieco staromodnym stylu. Na jednej z jej ścian był panel z 5 przyciskami opisanymi: K, 11, P, 9, 14. Dojechałem z Borisem na poziom 9. Kraty się odsunęły i wyszliśmy z windy. Ponownie byliśmy na balkonie. Były schody w dół i korytarz po lewej. Powiedziałem do Borisa:

-Poczekaj tutaj. Pójdę sprawdzić co jest w tym korytarzu.

-Dobrze Henry.

     Wszedłem do korytarza. Było w nim kilka drzwi. Próbowałem wszystkie otworzyć ale żadne nie ustąpiły. Był tam też posąg Bendiego wykonany z kamienia. Wróciłem do wilczka i zeszliśmy po schodach. Zdziwiłem się ponieważ był tam most pod którym płynęła rzeka tuszu. Po jego drugiej stronie były stalowe wrota nad którymi była ogromna podobizna głowy Alice z kreskówki, pod nią był znany już mi podpis. Kiedy zbliżyłem się tam z moim przyjacielem drzwi otworzyły się. Boris zaczął się dziwnie zachowywać. Węszył a po chwili rzucił się biegiem. Pobiegłem za nim. Przebyłem dwa korytarze. Wszedłem do ogromnej sali podtopionej przez tusz. Boris stał przed swoim martwym klonem przywiązanym do stołu postawionego do pionu. Zawył żałośnie. Postanowiłem zostawić go w spokoju. Zacząłem szukać drogi na drugą stronę.

     Wybrałem jedyną możliwość. Przez całe pomieszczenie były poustawiane beczki o które oparte były deski które tworzyły pewien rodzaj kładki. Wszędzie były podobnie potraktowane klony Borisa ale również gangu rzeźnika. Dalej ostrożnie kroczyłem po deskach dopóki nie przeszedłem na drugą stronę. Ponownie wszedłem do korytarza. Pod ścianą stała tekturowa podobizna Alice wielkości człowieka. Przeszedłem przez kolejne drzwi. Znowu ujrzałem znajomy widok. Szyba zamiast ściany ale to co ujrzałem za nią sparaliżowało mnie. Alice stała przy jakiejś konsoli. Jednak to nie przez nią stanąłem jak wryty. Na krześle siedziała przywiązana Susie.

-Witaj Henry-zaczęła Alice

-Co ona tutaj robi?

-Myślałam, że będziesz chciał ją zobaczyć.

-Henry. Proszę pomóż mi-zaszlochała cichutko Susie.

-Uwolnij ją-powiedziałem

-Hmmm. Niech pomyślę, nie. Chyba, że coś dla mnie zrobisz.

-Zrobię wszystko tylko ją wypuść.

-Dobrze więc po pierwsze...-Alice nie dokończyła zdania tylko zrobiła głupią minę którą szybko zamaskowała chytrym uśmieszkiem-Czy ty ją kochasz Henry?

-Co? Skąd taki pomysł?

-Gdyby tak nie było nie zrobiłbyś wszystkiego tylko po to żeby ją chronić.

-Coś ci się pomieszało. Lepiej powiedz co mam zrobić.

-Niech ci będzie. Zbierzesz dla mnie kilka rdzeni energetycznych. Są schowane w zamkniętych szafkach. Aby je otworzyć musisz pokręcić kółkami.

-Na którym poziomie są te rdzenie?

-Na tym.

Szyba przesłoniła się żaluzją. Wyszedłem z pomieszczenia i wróciłem do Borisa. Dalej wył ale teraz przysiadł i szlochał. Poklepałem go po ramieniu:

-Jak się trzymasz?

Nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał. Wyszedłem przez wrota. Moją uwagę przykuła szafka która się odwróciła. Był w niej przepychacz zawieszony na dwóch uchwytach. Rurę zostawiłem przy windzie na wyższym piętrze. Wziąłem go i skierowałem swoje kroki do windy.           Kiedy już do niej doszedłem zauważyłem dziwne trzy rurki wypełnione jakąś rzadką czerwoną cieczą. Na każdej były oznaczenia. Dwa paski nad kółkiem dwa pod nim a kółko było na środku. Pod rurkami były trzy pokrętła. Przekręciłem pierwsze z nich i poziom cieczy nieco opadł zrównując się z kółkiem. Kolejne dwie rurki ustawiłem tak samo. Kiedy ciecz się wyrównała otworzyła się szafka obok zbiorników. Była w nim bateria. Wziąłem ją. Potem po kolei sprawdzałem wszystkie pomieszczenia ale nie znalazłem kolejnego rdzenia. Zacząłem w desperacji otwierać wszystkie drzwi i o dziwo tym razem jedne ustąpiły. Wszedłem do pomieszczenia. Po prawej ujrzałem schody do których od razu się skierowałem. Zacząłem po nich wchodzić. Minąłem kilka półpięter aż doszedłem do ich szczytu. Stanąłem przed drzwiami i pchnąłem je. 

Bendy and The Ink MachineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz