Rozdział 12

164 13 1
                                    

     Karuzela zaczęła się kręcić, migotać a ze śrub łączących dwie części ramion buchnęła para. Stałem jak wryty, Bendy był kilka metrów ode mnie. Nagle ramię zatrzymało się nade mną i zastygło w miejscu. Wszystko zaczęło się poruszać wolniej. Widziałem jak w moim kierunku powoli opada ramię. Patrzyłem w oczy mojej śmierci. Kiedy miałem wrażenie, że zaraz zginę przede mną wyrosła ciemność. Usłyszałem uderzenie metalu o coś niezwykle twardego. Usłyszałem jak karuzela ponownie wprawie się w ruch a czerń przede mną się rozpłynęła. Popatrzyłem w bok i zobaczyłem jak jedna z rękawiczek Bendiego stała się czarna. Kiedy cały tusz wyparował w innym miejscu pojawiło się coś podobnego do czarnego słupa wody. Bertrum powtórzył swój atak, tym razem za cel wziął sobie przedmiot stworzony przez Bendiego. Uderzył o ziemię ale nie podniósł części ponieważ stworzenie diabełka owinęło się wokół niej.

-Henry. Znajdź coś do odrąbania śrub.

-Dobrze.

Desperacko rozglądałem się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuł błysk w jednej z beczek. Podszedłem do niej i zajrzałem do środka. Wewnątrz była siekiera. Wziąłem ją do ręki i podbiegłem do części karuzeli. Wziąłem zamach i zawołałem do Bendiego:

-Schowaj mackę!

-Nie przejmuj się. Po prostu uderz!

Postąpiłem według jego polecenia i uderzyłem. Na chwilę przed uderzeniem substancja się rozstąpiła i pierwsza śruba odpadła.

                                                               *           *           *          *          *          *

     Odczołgałam się do tylnej ściany wagoniku. Z rosnącym strachem nasłuchiwałam kroków tego stwora. Nic nie słyszałam. Powoli podeszłam do ściany gdzie zauważyłam to dziwactwo. Chwilę trwało zanim zebrałam się na odwagę. W końcu wyjrzałam za krawędź, potwór z obiektywem był zaraz za krawędzią. Od razu wyskoczyłam przez przeciwległą ściankę ponieważ chciałam od niego jak najszybciej uciec. Upadłam w tusz aż po kolana. Rozpaczliwie brnęłam w tuszu do najbliższych schodów. Nie obchodziło mnie gdzie prowadzą. Chciałam po prostu jak najdalej uciec i się schować w bezpiecznym miejscu. Wbiegłam na górę i skręciłam w korytarzu. Słyszałam jak potwór cały czas mnie śledzi. Zobaczyłam jakąś budkę więc weszłam do niej i zamknęłam się. Patrzyłam przez maleńką szparkę jak podchodzi bliżej i spogląda na mnie. Wyciągnął dłoń w kierunku drzwi ale zaraz ją cofnął i spojrzał się w prawo. Obserwowałam wszystko z zapartym tchem.

     Z korytarza obok wyszła dziwna postać w spodenkach i maską Bendiego na twarzy. Trzymała w dłoni topór. Zbliżyła się do mojego prześladowcy i zamachnęła się bronią. Przeciwnik obrócił się plecami i kablami zablokował cios. Od razu skontrował ciosem pięścią ale drugi odciął mu dłoń, kopnął go w klatkę piersiową, usiadł na nim i zadał ostateczny cios. Wstał i zajrzał przez wizjer:

-Niedługo to wszystko się skończy Susie.

     Po tych słowach odszedł w stronę z której przyszedł. Odczekałam jeszcze chwilę zanim wyszłam. Pierwsze co ujrzałam to ciało z oddzielonym od niego projektorem. Spojrzałam w stronę w którą skierował się mój obrońca ale ujrzałam tylko szukaną przeze mnie wajchę. pociągnęłam ją i wróciłam do panelu.

                                                                 *          *          *         *          *          *  

     Karuzela cały czas się kręciła, Bendy unieruchamiał ramiona a ja je elminowałem. Wszystko szło gładko dopóki nie zostało ostatnie. Wtedy wszystko się skomplikowało. Kiedy ponownie obracał się potrącił jedno z odciętych ramion które trafiło Bendiego i padł bez zmysłów. Również jego wytwór zniknął. Bertrum najwyraźniej wziął go sobie za kolejny cel ponieważ zatrzymał nad nim ostatnią część. Została do zniszczenia już tylko jedna śruba. Odciągnąłem mojego przyjaciela i zniszczyłem ostatnie ramię. Stało się wtedy coś dziwnego. Z całej konstrukcji zaczęła wydobywać się para a atrakcja zaczęła wariować. Piedmont krzyczał:

-Zniszczyłeś moje dzieło! Wszystko zaprzepaściłeś! Zapłacisz za to! Zapłacisz!!-drzwi zamknęły się i wszystko ucichło. Na karuzeli była kolejna wajcha. Podszedłem i pociągnąłem ją. Razem wróciliśmy do panelu.

                                                                   *          *          *          *          *         *   

     Susie już na nas czekała. Od razu do mnie podbiegła i rzuciła mi się na szyję:

-Henry-szlochała-bałam się o Ciebie.

-Już wszystko dobrze jestem tutaj-mocno ją przytuliłem.

Kiedy ją puściłem czwarta kontrolka również się paliła. Rozejrzeliśmy się dookoła i zobaczyliśmy, że Bendy zniknął. Przyszedł po kilku sekundach.

-Zrobione. Możemy wchodzić-powiedział głosem jakim mówi dziecko kiedy jest dumne, że coś zrobiło dobrze.

-Dobrze. Idziemy.

Pociągnąłem za największą dźwignię i pod dom strachów podjechał wagonik .Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy w głąb.

Bendy and The Ink MachineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz