-Rozdział 3-

754 30 0
                                    

Przez cały dzień czułam jakbym o czymś zapomniała. Złapałam się za szyję, brakowało mi naszyjnika po mamie. Okrągły otwierany medalik w środku znajdowało się zdjęcie moje i mamy, jako ludzie oraz mamy jako kojot. Po dotarciu do jaskini zajrzałam na prowizoryczną szafkę obok mojego "łóżka", właściwie ciężko jest nazwać to łóżkiem. Są to trzy palety, na szczęście kiedy była jeszcze mama pracowała więc mam pieniądze na życie (nie zarabiała dużo), ale nie na normalny dom, a już w szczególności łóżko. Był tam, zazwyczaj pamiętam, żeby go ubrać ale dzisiaj nie, może to przez to co mnie czeka. Miałam już iść do Scott'a, kiedy usłyszałam jak ktoś biegnie. Postanowiłam podbiec do niego, by sprawdzić kto to i dopilnować, aby nie znalazł jaskini. To był "kto to" znaczy Theo, stąd go kojarzę biega w tym lesie od dobrego miesiąca. Przebiegłam obok niego, widziałam, że mnie zauważył, więc stanęłam i się odwróciłam. W tym momencie Theo już szedł w moim kierunku.
-Hej... -uśmiechnęłam się i poprawiłam kitka.
-Hej, też biegasz? -spojrzał na mnie tym swoim ognistym spojrzeniem, przez chwilę myślałam, że się roztopię.
-Tak... Nie, to znaczy pierwszy raz tutaj biegam... No dobra w ogóle pierwszy raz biegam tak sama od siebie. -przygryzłam wargę. -Ale hej chciałam spróbować czegoś nowego. -właściwie, to lubię biegać, najczęściej biegam w czasie napadu... Za 4 dni pełnia muszę to ogarnąć.
-No tak czasem nowe rzeczy są dobre.Może moglibyśmy czasem razem pobiegać? -uśmiechnął się po czym zdjął przepoconą koszulkę. Woo... ale on ma mięśnie. Dlaczego ja się nim tak zachwycam? Yhh, przecież mam chłopaka, którego... No właśnie co?
-Chętnie, ale narazie będę już lecieć. -zdjęłam gumkę z włosów.
-Prawdę mówiąc miałem już wracać, może Cię kawałek odprowadze? -czemu on musi być tak przystojny? I dlaczego zdjął tą cholerną koszulkę?
-Zgoda, ale pod jednym warunkiem
-Jakim? -pytał zaintrygowany.
-Założysz z powrotem koszulkę na siebie. -uśmiechnęłam się szeroko. (:D)
-Czyżby moja muskulatura cie rozpraszała? -poruszał znaczącą brwiami.
-Och... tak bardzo nawet nie wiesz jak. -otworzył szeroko oczy. -Tak samo jak twoje wielkie ego. -przewrócił oczami a ja się zaśmiałam.
-Hej! Wcale nie mam wielkiego ego! -spierał się ubierając koszulkę.
-Ta jasne. Będziesz musiał zapracować na zmianę mojego zdania, zaczynając od złapania mnie! -zaśmiałam się i pobiegłam tak szybko jak potrafiłam (no dobra biegłam szybko jak na człowieka). Theo był już blisko, odwróciłam się i potknęłam o niezauważony przeze mnie korzeń. Theo chyba próbował mnie złapać, ale skończyło się to inaczej. Oboje się przewróciliśmy i sturlaliśmy kawałek. Skończyłam przytulona do jego umięśnionej klatki. Zaraz... Leżę na Theo?! O dziwo czułam się przy nim bezpiecznie, pomimo, że zanm go tak krótko. Podparłam się na rękach tak, aby dobrze go widzieć. Na początku wyglądał na lekko skwaszonego, ale potem szeroko się uśmiechnął. Odgarnął mi włosy z twarzy, głęboko patrząc mi w oczy.
-Masz śliczne oczy, wiedziałaś o tym?
-Teraz już wiem... -nagle poczułam jakby mu coś wystawało z spodni. Zagryzłam wargę, szybko zeszłam z niego i położyłam się obok. On zrobił facepalm, a ja zacząłem się głośno śmiać. Podparł się na łokciu, tak aby mógł mnie widzieć, odwróciłam się w jego stronę. Patrzał zarzenowany.
-Czyżbym cie podniecała? -zagryzłam wargę i puściłam mu oczko.
-Możemy o tym nie rozmawiać, nawet nie wiesz jak mi wstyd, ale już nic na to nie poradzę... Po prostu jesteś za ładna. -znowu ten jego ognisty wzrok, aż zrobiło mi się gorąco. Wtedy się uśmiechnął. -Ah widzę, że wywołuje u ciebie podobny efekt. -wraz z ogniem z jego spojrzenia zniknęło też zażenowanie. Teraz to ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Eem... Ale ty wiesz że mam chłopaka? -no to żem powiedziała... ze wszystkich innych możliwych opcji wybrałam chyba najgorszą. W tym momencie czułam się lekko niezręcznie.
-Tak myślałem, bo jakby mogło być inaczej tak śliczna, mądra, zabawna, lekko sarkaztyczna dziewczyna jest zajęta. -cały czas się uśmiechał i nie był to wcale fałszywy uśmiech. -Ale możemy się zaprzyjaźnić prawda? Obiecuję, że nie pozwolę aby taki wypadek się powtórzył.
-Jaki wypadek? -już o tym zapomniałam i mi przypomniał. -Oh.. tak ten. Dobrze możemy się zaprzyjaźnić. W końcu mamy wspólnie biegać i będę cie widywać w szkole.
-I nie będzie niezręcznie, prawda?
-No tak, tak. Ej, która godzina?
-17:30, a co?
-Cholera... spóźnię się, muszę już lecieć.
-Zaczekaj pomogę ci wstać. -zerwał się "na baczność" i podał mi ręce. Kiedy wstałam byliśmy bardzo blisko siebie, nadal trzymając się za ręce więc to ja pierwsza postanowiłam się cofnąć o krok oraz go puścić.Theo pomóg mi się otrzepać, następnie ruszyliśmy. Rozmawialiśmy głównie o takich bzdetach np. Jaki jest nasz ulubiony kolor lub zespół muzyczny. Okazało się, że on lubi ten sam zespół co ja.
-Theo, a czy ty ... czy masz dziewczynę? -przegryzłam wargę.
-Nie, nie mam. Myślę, że po prostu nie trafiłem jeszcze na tą odpowiednią. Wiesz nie chcę niczego na siłę.
-No tak rozumiem...
Reszte drogi spędziliśmy w ciszy, aż w końcu wyszliśmy z lasu.
-W którą stronę teraz idziesz? -zapytałam.
-W lewą, a ty?
-Ja idę w prawo... w takim razie do zobaczenia. -uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Puściłam go, miałam już iść, ale Theo zatrzymał mnie łapiąc za rękę.
-Charlie, może wymienimy się numeramy, żeby umówić się na to wspólne bieganie, albo coś. -mówił nadal trzymając mnie za rękę. Pokiwałam głową. Puścił mnie i podałam mu swój telefon, a on zrobił to samo.
-Do następnego... -przytuliłam go drugi raz, tym razem mnie nie zatrzymywał.
Po miłym spotkaniu przyszła pora na pomoc.

•Mój Krzyk Szansy•   (Teen wolf)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz