-Rodział 12-

296 19 2
                                    

Wpadłam do wody z wielkim trzaskiem. Podpłynęłam do brzegu i wyplułam wodę, bo lekko się zachłysnęłam. Ktoś pomógł mi wyjść z basenu podając rękę. Spojrzałam w górę okazało się, że był to Theo. Wszyscy stali zszokowani w bezruchu.
-Dzięki -powiedziałam do Theo.
-Trzymaj -zdjął swoją bluzę i mi dał.
Spojrzałam się w stronę Nolan'a, Liam ruszył na niego. Wziął go do środka, odrazu z Theo i Hayden pobiegliśmy za nimi.
-Co ty do cholery wyprawiasz? Zawsze cię nie lubiłem. -mówił wściekły, przytrzymując go do ściany.
-Liam! Uspokój się. -Hayden próbowała go odciągnąć.
-Nie widzisz, że jest kompletnie pijany, nic do niego nie dotrze. -mówiłam.
-Zaraz go otrzeźwie. -Liam wziął go za kark nad basen z początku się wystraszyłam, że go utopii. Na szczęście tylko zanurzył mu głowę w basenie i odrazu wyjął. -Teraz może przegadam mu do rozumu.
-Liam, zostaw go. Po prostu nie mamy z nim nic wspólnego. -powiedziałam, łapiąc go za ramię. 
-Chodźmy stąd. -wzięła go za rękę Hayden i odeszli.
-My też lepiej się zmywamy. -Theo położył rękę w mojej tali, aż mnie ciarki przeszły. Przytaknęłam mu głową, zostawiliśmy Nolan'a siedzącego pod ścianą.
Hayden i Liam wrócili na parkiet, a ja poszłam z Theo do jego auta. Nagle podbiegł do nas Corey.
-I co tak po prostu masz zamiar z nim jechać?-krzyczał wściekły.
-O co ci chodzi? To przyjaciel Scott'a.-powiedziałam zaniepokojona.
-Jasne! Koło przyjaciela to leżało! -mówił nadal wściekły, wiem co Theo zrobił, wszyscy mu wybaczyli ale jak widać nie zapomnieli, Theo posmutniał. Nagle przybiegł do niego Liam.
-Corey, to nie czas i miejsce. To już jest za nami, nawet ja mu wybaczyłem.
-Dobra... Niech ci będzie, po prostu się o nią martwię. - podbiegłam do niego i go mocno uścisnęłam.
-Wiesz dobrze, że nikt mi nie jest wstanie zaszkodzić, prawda? -wyszeptałam do niego.
-Tak, tak fizycznie nie, ale psychicznie...
-Pamiętaj, jestem silna... -zrobiło mi się zimniej- Będę leciała, bo naprawdę umieram z zimna.
-Zadzwonię potem. -powiedział i odszedł z Liam'em.
Theo stał przed samochodem, spojrzał na mnie jak zbity pies, a ja na niego z uśmiechem.
-Charlie... posłuchaj ja.... -próbował się tłumaczyć.
-Nieważne nie obchodzi mnie to, każdy popełnia błędy nie? -zaśmiałam się -Ale teraz proszę jedzmy już. -wsiadłam do auta, on zaraz za mną.
Nagle poczułam, że ktoś nas obserwuje, dziwnie znajomy zapach. To nie mógł być... Nie to napewno nie był on. Mniejsza o to, ruszyliśmy. W między czasie napisał do mnie Scott, że Melissa ma dyżur, a on chce spędzić trochę wolnego czasu z Malią, więc Theo ma zabrać mnie do siebie. Wow, pierwszy raz będę nocowała u innego chłopaka jak Corey'a. Nie powiem denerwuje się, ale to tylko Theo, nic się nie stanie prawda?
Dojechaliśmy na miejsce, jego dom był piękny, mały, skromny ale przepiękny.
-Mieszkasz sam? -zapytałam.
-Tak, a z kim niby? Nie mam nikogo. -mówiąc to trochę posmutniał.
-Jak to nie? Masz Scott'a i resztę ekipy, a teraz może i mnie będziesz miał. -poczułam jak moje policzki się rumienią. Theo na mnie spojrzał swoim przeszywającym wzrokiem, tym bardziej zrobiło mi się gorąco.
-Zapraszam. -otworzył i przytrzymał mi drzwi. W środku był jeszcze piękniejszy, nie spodziewałabym się takiego wystroju po nim.
-Sam tak urządziłeś?
-Nie, pomagała mi pewna dość bliska mi osoba.-musiał ją stracić mówił to z takim przygnębieniem w głosie.
-Ładnie.
-Głodna? Masz na coś ochotę? -zapytał idąc do kuchni, poszłam za nim. -A może się czegoś napijesz?
-A masz może gorącą czekoladę?-powiedziałam jakoś dziwnie podekscytowana.
-Charlie, twoje oczy. -o nie wariują. Założyłam kaptur na głowę i spojrzałam w podłogę. -Nie musisz się ich wstydzić. -zbliżył się do mnie, podniósł mi głowę do góry łapiąc mnie za brodę . - Są piękne.
-Dziękuje. -odpowiedziałam lekko zawstydzona. Theo zaczął rozglądać się po szafkach. -Pomóc?
-Nie nie, ty jesteś gościem. Usiądź sobie tutaj.
-Tutaj? -w kuchni nie miał ani kawałka krzesła ani stołka. Nagle podszedł do mnie wziął mnie na ręce i posadził na blacie. Aż mi się gorąco zrobiło, teraz jestem już burakiem.
-Tutaj. -zatkało mnie już mu nic nie odpowiedziałam. -Kakao powinno być gdzieś tutaj... -otworzył górna szafkę -O mam cię!-oj masz mnie pomyślałam.
-Obejrzymy jakiś film? Jest jeszcze młoda godzina, a ja nie pozwolę zmarnować takiego wieczoru.
-No spoko, idź do salonu zapuść netfilxa i wybierz co chcesz.
-Uuu kochanieńki jesteś pewien tej decyzji?-zaśmiałam się.
-Po tych słowach, pewności już nie mam.
-Za późno! -zeszkoczyłam z blatu i pobiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę. -Gdzie jest pilot? -krzyknęłam.
-Zobacz powinien być na komodzie.
Faktycznie tam był, były też tam różne zdjęcia z jakiś okazji, między innym ze Scott'em, Malia. Zapuściłam „Friends", poczekałam aż przyjdzie.
-To co oglądamy? -wszedł z dwoma kubkami.
-Przyjaciół! -powiedziałam zadowolona, a on postawił kubki na stole i usiadł blisko mnie.
-Serio? Naprawdę nie ma nic lepszego? I zdajesz sobie sprawę, że nie obejrzymy tego w jeden wieczór.
-Tak! To jest jeden z lepszych seriali i tak zdaje sobie sprawę, że nie obejrzymy go odrazu. Umówmy się, że to będzie coś naszego. Tylko razem możemy go oglądać, co ty na to?
-Mi pasuje. Nie jest ci zimno?- spytał -Trzymaj napij się. -podał mi kubek do ręki.
-Dzięki, masz może jakiś koc?
-Jasne zaraz poszukam. -wstał i podszedł do komody. -Powinien być gdzieś tutaj... O mam!- przykrył mnie nim i sam również pod niego wszedł.

Wypiliśmy nasze napoje, obejrzeliśmy połowę pierwszego sezonu. Leżałam wtulona w niego, sama nie wiem kiedy tak skończyliśmy. Zaczęłam ziewać.
-Zmęczona?
-Troszkę...
-Dobra idę ci przygotować łóżko, jakieś ubrania i ręcznik.
-Dobra, a ja zaczekam tu, nie żebym miała coś lepszego do roboty. -zaśmiałam się.
Minęło jakieś 20 minut Theo wrócił na dół.
-Gotowe, zapraszam.
Oboje poszliśmy na górę, do jego sypialni na łóżku leżały jego dresy i jakaś duża koszulka, a obok ręcznik.
-Łazienka jest tam na wprost korytarzem, raczej trafisz.
-Jasne dzięki.
Umyta, przebrana i śpiąca wróciłam do pokoju, zastałam Theo zdejmującego koszulkę.
-Wybacz nie wiedziałam... że -nie mogłam się powstrzymać, żeby na niego nie spojrzeć. Jego umięśniona sylwetka... jest taki piękny.
-Spokojnie nic nie szkodzi. -przebrał się, potem rozłożył śpiwór. -Dobra ja śpię tu, a ty tu.-wskazał na łóżko.
-O nie, nie, nie. Nie będziesz spał na podłodze, idę na kanapę tam jest koc, miękko też, także luz.
-Charlie jesteś gościem, więc śpisz w łóżku i koniec.
-Dobra ale nie pozwolę ci spać na podłodze w twoim własnym domu...
-Okej więc ja idę na kanapę. -wziął swoją poduszkę, poszedł w kierunku wyjścia. Wahałam się czy go zatrzymać.
-Czekaj... -zatrzymałam go w drzwiach. 
-No?
-Nieważne... Dobranoc. -uśmiechnęłam się do niego, ta właśnie stchórzyłam.
-Dobranoc, słodkich snów. -wyszedł i zamknął drzwi.
Położyłam się do łóżka i zasnęłam. 

————————————————————————

•Mój Krzyk Szansy•   (Teen wolf)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz