XIX

1.6K 101 12
                                    

Wchodzę roześmiana do budynku Chmurnej Wieży. Mimo wszystko dobrze bawiłam się na mieście z Valtorem. Nie jest aż takim sztywniakiem, na jakiego wygląda. W jego towarzystwie zapominam, że nie jest najlepszym towarzyszem do wspólnych wyjść.

Przechodzimy przez hol dalej dyskutując o tłumach, które były w restauracji. Valtor wciąż obejmuje mnie w pasie i nie przeszkadza mi to już tak, jak na początku, kiedy jeszcze czułam się niezręcznie.

 Idąc przez salon jesteśmy pod bacznym spojrzeniem Trix, które nie patrzą już na mnie tak przychylnie, jak rano. Wyczuwam bijącą od nich zazdrość. 

– Gdzie byliście?– Icy od razu zaczyna szturm.

– Spotkaliśmy się z Winx, mówiłem ci, że się do nich wybieram.

– Tak, ale czemu wziąłeś ją, nie nas? Lorette była pewnie tylko ciężarem, ja bym ci pomogła je roznieść w pył. 

– Właśnie! W ogóle nas nie doceniasz!– wtóruje jej Stormy.

– Icy, zamknij się.– Dobry humor mężczyzny wyparowuje.– Nic nie potraficie dobrze zrobić, absolutnie nic. Null, zero. Nie nadajecie się do niczego. Przynosicie mi tylko wstyd.

Jego mięśnie napinają się, a postawa staje się groźniejsza.

Nawet nie zamierzam im się wtrącać w tę nieprzyjemną wymianę zdań. Robię dwa kroki w tył, by wycofać się z pomieszczenia, ale Valtor chwyta mnie za łokieć, uniemożliwiając mi ucieczkę.

– A ona niby się nadaje?! Jest tylko człowiekiem, nie umie nic.

– Och, to dokładnie tak jak wy, również nie umiecie używać magii, a z pewnością nie tak, żeby cokolwiek zrobić dobrze. Lorette przynajmniej mnie nie wkurwia.

– Przepraszam, ale ja również tu jestem!– odzywam się w momencie, kiedy dyskusja schodzi na mój temat.– Chętnie bym posłuchała jak mnie obgadujecie, ale mam swoje sprawy. Puść mnie do cholery– zwracam się do mężczyzny– to sobie pójdę i będziecie mogli pluć na mnie ile chcecie.

– A jakimi niby swoimi sprawami miałabyś się zająć? Siedzisz tylko na dupie i nic nie robisz!– Icy naprawdę mnie nie znosi.

– Znajdź mi jakieś zajęcie w tej zamkniętej dziurze to przestane siedzieć na dupie!– Też się zaczynam denerwować.

– Idź do biblioteki, zaraz przyjdę– mówi do mnie czarownik i puszcza moją rękę. Zabieram ją zamaszystym ruchem i kieruję się ku schodom.

– Zazdrość wam nie pasuje do pysków, dziewczyny–rzucam jadowicie na odchodnym i przyspieszam kroku. Zza futryny słyszę tylko parę szybkich kroków i odgłosy szarpaniny.

Wbiegam po schodach wściekła, ale również dumna z tego, że ostatnie słowo należało do mnie. Ignorując słowa Valtora wchodzę do swojego pokoju i krążę po nim jak rozjuszone zwierzę.  Głupie żmije wyżywają się na mnie, bo mam to, czego one pragną. Sympatie ich mentora.

Prycham. Sama zachowałam się jak suka, ale zostałam sprowokowana. Trix nie ukrywają nawet swojej niechęci do mnie, to ja również nie zamierzam biernie słuchać jak mieszają mnie z błotem.

Podchodzę do szafy i wybieram luźne dresy i koszulkę. Przebieram się, a ubrania, które miałam na sobie rzucam na krzesło. Oddycham głęboko patrząc w lustro. Już się zaczynam uspokajać i złość ze mnie schodzi. Siadam na łóżku i skubię skórki przy paznokciach.

Valtor wchodzi do pomieszczenia bez strzeżenia, nawet nie próbując być dyskretnym. Patrzy na mnie ze złością, choć w jego wzroku nie dostrzegam takiej agresji, jak na dole. Przez chwilę mierzymy się groźnymi spojrzeniami, aż w końcu się odzywam.

Let me show you magic || Valtor x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz