Poranek dłuży mi się niesamowicie. Samotnie jem śniadanie wylegując się na kanapach w salonie. Pomimo obecności czarownic z tej szkoły na wyższych piętrach, z których nie wolno im schodzić, jest cicho i spokojnie. Upajam się nieobecnością Trix i Valtora. Po śniadaniu, na które zjadłam resztki szarlotki postanawiam wybrać się do biblioteki.
Pomieszczenie wielkie, pewnie przeszło ze sto metrów kwadratowych, załadowane jest od podłogi po sam sufit książkami, a warto by zaznaczyć, że wysokość pokoju może wynosić pewnie cztery metry.
Rozglądam się dookoła i nie wiem, za co się zabrać. Podchodzę więc do pierwszego lepszego regału i patrząc po grzbietach wybieram pozycje, która wygląda najciekawiej. Do moich rąk trafia „Żywioły i natura". Nie jest to temat, który wydaje mi się zajmujący, ale mimo to otwieram książkę na losowej stronie i odkrywam, że jest ona spisana ręcznie językiem, którego nie mogę nawet zidentyfikować. Odkładam ją i przechodzę parę metrów dalej, do innego segmentu biblioteki. Wybieram najgrubszą, najcięższą księgę, której okładka, jak i strony wygląda jakby miała za sobą parę ładnych wieków. Ta zapisana jest tym samym niezrozumiałym dla mnie językiem, co więcej nawet jej tytuł jest nie do odczytania.
Wzdycham. Po wybraniu kolejnych czterech ksiąg, z których ani jedna nie okazała się być dla mnie przystępną rezygnuję. Siadam przy stole stojącym na środku pomieszczenia i opieram głowę o rękę. I co ja mam robić cały dzień sama?
Mój wzrok pada na porozrzucane w nieładzie kartki papieru i pióro wetknięte w słoiczek z atramentem. Postanawiam napisać parę listów. Nie wiem już, czy Winx uda się odnaleźć sposób na odesłanie mnie do domu, ale zamierzam poprosić je, żeby po mojej śmierci spróbowały znaleźć sposób, na przekazanie tych listów do mojego wymiaru.
Zaczynam od wiadomości do rodziny. Już przy pierwszych słowach„Droga mamo" mam ogromny problem z pisaniem piórem. Nigdy tego nie robiłam, a to jak trudno przychodzi mi napisanie słowa wyraźnie i bez kleksów to jakiś żart. Biorę czystą kartkę i zaczynam od nowa. Po siedmiu próbach udaje mi się ogarnąć tę umiejętność na tyle, żeby moje pismo, choć tragiczne, było możliwe do odczytania.
Piszę o tym jak tęsknię, jak trudno mi tutaj samotnie przeżywać chorobę. Zapewniam, że przez czas mojej nieobecności jestem bezpieczna. W połowie muszę przestać i przepisać dotychczas wybazgrane słowa na czystą kartkę, bo łzy kapiące na list rozmazały doszczętnie i tak już trudne do odczytania litery.
Zapewniam, że wybaczyłam wszystkie niesnaski, jakie w naszej rodzinie się działy. Piszę, że kocham. Przy tej części muszę odwrócić się od kartki i wypłakać się w spokoju. Gdy największa fala mija wracam do pisania. Nie wiem jak zakończyć list. Dziękuję za wszystko i jeszcze raz piszę, że bardzo tęsknię.
Składam kartkę na pół i odkładam na bok. Biorę czystą i wzdycham. Pora na list do Scotta. Uważam, że należą mu się wytłumaczenia.
Na początku szczerze go przepraszam za ukrywanie przed nim swojego stanu. Jestem pewna, że po moim zniknięciu dowiedział się wszystkiego. Tłumaczę się, że nie chciałam go martwić i psuć swoją chorobą naszych wakacji. Zastanawiam się, czy napisać mu, że nie zdążyłam z nim zerwać, ale po chwili kręcę głową. To by było podłe, a i tak już nic nie zmieni, skoro list ten dostanie po mojej śmierci. Dziękuję mu więc za cały ten czas i jego również zapewniam, że jestem bezpieczna. Nie dodaję słów o miłości, czuję, że pisząc mu to nie byłabym już szczera z samą sobą.
Następny list kieruję do Maddie, mojej najlepszej przyjaciółki. Ten list będzie najkrótszy. Piszę jej, że tęsknie za nią i jak bardzo mi brakuję jej tutaj, gdzie się znalazłam. Postanawiam jednak przedłużyć wiadomość do niej i opisać jej to miejsce. Piszę o dziwnym, magicznym wymiarze. O ludziach i przygodach, jakie mnie tu spotkały. Porównuję to do paru naszych wspólnych przeżyć i znów zaczynam płakać. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nią tęsknię. Piszę jej o Valtorze, którego tu poznałam i o tym, że zaczynam coś do niego czuć. Na moich ustach błąka się uśmiech, gdy opowiadam jej najciekawsze momenty naszej znajomości. Maddie uwielbia plotki i wierzę, że mimo wszystko sama się uśmiechnie czytając to. Zaznaczam jeszcze, żeby nie pokazywała tego nikomu, a zwłaszcza Scottowi, żeby nie ranić chłopaka. Na koniec dopisuję, jak bardzo ją kocham i jak ważna jest dla mnie.
Wyciągam kolejną kartkę, ale w tym momencie drzwi biblioteki otwierają się z hukiem i staje w nich Icy.
– Zadomowiłaś się tu już, jak widzę.–Rzuca nieprzyjemnym tonem.– Valtor nie wróci dziś na noc, kazał ci to przekazać–wypluwa te słowa i dodaje z niechęcią– żebyś się nie martwiła.
– Czemu? Która godzina?
– Późna.– Aż tak długo męczyłam się z piórem?– Zupełnie oszalał, poszedł z Winx na jakieś układy. Nie chciał powiedzieć nam o co chodzi, więc nie licz, że powie tobie. Wróci jutro, może za parę dni. Póki co jesteś skazana na nasze towarzystwo.– Uśmiecha się wrednie i już wiem, że nie będą ułatwiać mi pobytu tutaj.
– Jak to?
– Głupia jesteś czy głucha? Nie wróci dziś, bo poszedł gdzieś z czarodziejkami, a nas odesłał. Tyle. Naucz się używać tej małej główki i nie wchodź nam w drogę.– To powiedziawszy wychodzi trzaskając za sobą drzwiami biblioteki.
Nie mogę w to uwierzyć. Co on może robić z Winx? Czy to kolejny podstęp? Wzdycham. Jak wróci to go dokładnie przepytam.
Odsuwam kotłujące się myśli na bok i moczę pióro w atramencie. Pora na list do czarodziejek.
Dziękuję im za opiekę i pomoc. W sumie tyle. Nie wiem, co więcej mogę im napisać, więc dodaje jakieś życzenia.
Odkładam kolejną kartkę na stos listów i biorę kolejną, ostatnią już. List do Valtora.
Tutaj mam problem. Słowa nie przychodzą do mnie same tak, jak poprzednio. Nie wiem, którymi przemyśleniami powinnam się z nim dzielić, a które lepiej zachować dla siebie. Stukam nerwowo paznokciami o dębowy blat. W końcu dochodzę do wniosku, że gdy odnajdzie on list będzie mi już wszystko jedno.
Zaczynam również od podziękowań. Ale czy powinnam? Nie ugościł mnie, a raczej porwał. Nie czuję się ubezwłasnowolniona i jest mi tu dobrze, a zwłaszcza już w jego towarzystwie. Dziękuję za miłe chwile i piszę, że mimo wszystko na końcu naprawdę mu już zaufałam. Czuję, że ta myśl będzie dla niego dobra. Piszę też, że mój mur nie dał rady i poczułam coś do niego. Nie lubię mówić o tak intymnych uczuciach, więc nie rozwijam się przy tych słowach bardziej. Nie wiem też jak zakończyć ten list, więc postanawiam zostawić to na później. Jestem już zmęczona.
Wstaję od stołu i zbieram wszystkie zapisane kartki. Wracam do pokoju i chowam je w najniższej szufladzie komody, a do tego przykrywam jeszcze ciuchami. Spoglądam na zegarek i z zaskoczeniem stwierdzam, że faktycznie jest już późno, a spisywanie moich myśli piórem zajęło mi cały dzień. Nie jadłam nic od śniadania, ale nie czuję głodu. Kładę się do łóżka w tych samych ubraniach, w których spędziłam parę ostatnich godzin, nie dbam o to. Nie zasypia mi się dobrze z myślą, że nie wiem co teraz robi Valtor. W ogóle mam wrażenie, jakby sen miał nigdy nie nadejść. Przewracam się z boku na bok, aż w końcu usypiam ze znudzenia, przytulając do siebie róg kołdry.
~*~
Rozdział dedykuję mojej kochanej Natallie.
CZYTASZ
Let me show you magic || Valtor x OC
FantasyFanfiction na podstawie Winx Club. Brak znajomości bajki nie przeszkadza w czytaniu i rozumieniu fabuły tego opowiadania, więc niech osoby, które nie oglądały nie zrażają się tym, że to ff. Głowna bohaterka jest zagubiona tak samo jak wy! Najpierw...