Rozdział VII

7 3 0
                                    

- Jestem Cody, a to jest mój kolega Michael - odparł ten grubszy.

- Jestem Ryan. 

- Mogę Ci pożyczyć kurtkę - powiedział Cody.

- Nie jest mi zimno, ale dziękuję.

- Na prawdę? Przecież jest zima. Może masz gorączkę? - i jednym ruchem sprawdził ciepło jego ręki, a następnie czoła.

- Ale On jest ciepły i najwyraźniej nie ma gorączki - powiedział Cody do Michaela.

- Nie ważne, a więc Ryan, należę do szkolnego klubu, którego jestem założycielem ,, Pasjonaci słów: nie pytaj, lecz pomagaj", w którym pomagamy osobom, nie oczekując od nich wyjaśnień, więc możesz coś o sobie opowiedzieć, ale wiedz, że nie musisz.

- Hmmm... ok.. to jak już mówiłem jestem Ryan, mam 16 lat, nie pochodzę stąd, wyglądam tak, bo zostałem pobity.

- Ok, już jesteśmy, zapraszam do środka.

Gdy weszli do małego domku, ich oczom ukazała się mama Cody' iego i powiedziała:

- Może chcielibyście świeżo usmażonych pierożków? A co to za kolega w tych śmiesznych okularkach?

- Pobito go i ma bardzo dużo ran - odparł Cody. Jego mama szanowała jego przynależność do klubu, więc nie zadawała żadnych pytań.

- Z chęcią spróbujemy pani pierożków, jestem głodny jak wilk - wtrącił się Michael.

Ryan otrzymał czerwoną bluzkę od Cody'ego i wszyscy zasiedli do stołu, a następnie urządzili ,,ucztę" składającą się z pierożków  i soku pomarańczowego. Po zjedzeniu obiadu, mama Cody'ego z chłopcami opatrzyli rany Ryana, który czuł się dosyć niezręcznie w tamtym momencie. ,, Co ja mam im później powiedzieć? Mam im tłumaczyć całą historię z jajkiem i wojną? Przecież mi nie uwierzą! Gdzie ja potem pójdę? Spalę się chyba ze wstydu, kiedy Ci chłopcy zobaczą mnie w śmietniku i rozpoznawszy mnie powiedzą mi ,,Cześć". Dobrze, że widzieli jedynie moje rany na rękach i twarzy i nie zwrócili uwagi na moje wychudzone żebra, siniaki na brzuchu i rozcięcia na plecach, które były spowodowane tym, że gdy Ci mężczyźni mnie bili, natknąłem się na roztrzaskaną butelkę po piwie, która pocięła mi całe plecy. To głupie z mojej strony, że im tego nie powiedziałem, ponieważ mogę mieć zakażenie, ale cholernie się wstydzę". W końcu, po opatrzeniu ,,wszystkich" ran jak to myślała mama Cody'ego i chłopcy, Ryan otrzymał czarne nike huarache run, z których Cody już dawno wyrósł. 

- Teraz, odwiozę Cie do twojego domu - odparła mama Cody' ego.

- Dziękuję za wszystko, można mnie podwieźć pod jezioro. Stamtąd będę miał bardzo blisko do domu - skłamał Ryan. W rzeczywistości jego dom był kilka planet stąd. Chciał uniknąć sytuacji, że wysłanoby  go do sierocińca, ponieważ jego rodziny tutaj nie ma. W dodatku on tak na prawdę ,,nie istnieje" w dokumentach. Od jeziora wiedział jak dojść do Katy, ponieważ poszła z nim zatopić tam jajko. W dodatku nie mógł przestać o niej myśleć...

- Dobrze Ryan, odwiozę Cię pod jezioro - zgodziła się mama Coly'ego.

,,Skąd jesteś? Wypatrując gwiazd"Where stories live. Discover now