Rozdział X

5 2 0
                                    

 Był ranek. Ryan właśnie się obudził. Na uliczce, na której się znajdował, nie było żadnych ludzi; było to dosyć opuszczone miejsce. Chłopiec próbował się podnieść, ale nie dał rady. Teraz już wiedział, że ma złamaną rękę . ,, Pewnie to przez to, że mnie tak mocno kopali". Ujrzał na swoim brzuchu i rękach siniaki, plecy miał jeszcze mocniej pokaleczone od rozbitych butelek. W końcu postanowił, że spróbuje się gdzieś doczołgać, ale nie miał na to sił. ,,Od teraz będziesz się nazywał Ryan Larck, Twoi rodzice będą nieżywi, a Twoje miejsce zamieszkania będzie przedstawione w danych jako sierociniec". Ryan powtarzał w myślach słowa swojej jak kiedyś uważał matki. Pomyślał jeszcze: ,, Nie dam rady się stąd ruszyć" i zemdlał.

Obudził się w szpitalu. Był sam w pustej, białej, jasnej sali. Po około 20 minutach weszła do niego pielęgniarka i zapytała:

- Jak widać już się obudziłeś? Na stoliczku obok masz jedzenie, picie oraz tabletki przeciwbólowe. Połknij je teraz.

Ryan posłuchał się, ale od razu zwymiotował. Okazało się, że na jego planecie, z powodu innych warunków klimatycznych, leki są wyrabiane inaczej. Jeśli chodzi o warzywa i owoce, to są one hodowane sztucznie, ale leki, są u nich traktowane raczej jako eliksiry. 

- Jak widać masz uczulenie. Wszystko okej?

- Tak.

- A więc: lekarze opatrzyli Ci wszystkie rany oraz stwierdzili złamanie prawej ręki, na której teraz masz gips. Za to ja muszę Ci zadać parę pytań: jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz? Znasz numery do swoich rodziców? Co się stało? Czy w domu dzieje się coś niepokojącego? Czy dostajesz odpowiednią ilość jedzenia? 

- Nie chcę odpowiadać na pytania.

- Nie zmuszam. Jak już wydobrzejesz, opowiesz co się wydarzyło policjantowi. Na razie najedz się i nawodnij. Pomóc Ci w jedzeniu?

- Nie trzeba, dam radę sam. 

Pielęgniarka na prośbę lekarzy, złapała chłopca za dłoń, usiadła koło niego i położyła mu rękę na ramieniu tak, jak gdyby chciała mu coś wyjaśnić lub pokazać wyrazy współczucia. Był to test, czy chłopiec nie ma jakiejś traumy z domu rodzinnego i czy boi się kontaktu z ludźmi. Kiedy Ryan zobaczył, że pielęgniarka nie ma zamiaru mu czegokolwiek powiedzieć, zdjął jej rękę z ramienia i wyzwolił się z uścisku. Wziął miskę z jakąś dziwną papką i zaczął jeść.

- Smacznego. Łazienka jest po prawej stronie pokoju.

Ryan nudził się przez cały dzień. Jedynymi osobami, które wchodziły do pokoju to pielęgniarki i lekarze. Wieczorem Ryan miał już siłę chodzić i po ostatnim obchodzie w nocy wymknął się przez okno. Było bardzo ciemno. Ryan na oślepł biegł, szukając ludzi. W końcu znalazł jakąś panią czekającą na jeden z ostatnich autobusów.

- Wie pani może gdzie jest ulica Karmelowa i jak mogę się tam dostać?

- Niech pan poczeka na autobus 59, on jedzie w tamtym kierunku, ale przystanek znajduje się po drugiej stronie ulicy. O tej godzinie można jeździć za darmo.

- Dziękuję bardzo. Nie jestem stąd.

Ryan poczekał 7 minut i odjechał autobusem 59. Wysiadł na przystanku koło znanej mu już okolicy, po której się często błąkał. W końcu zaczął szukać ulicy Karmelowej. Po około 30 minutach znalazł swój nowy dom. W środku znalazł wszystkie potrzebne rzeczy. Ubrał się, wziął pieniądze, dokumenty, jedzenie, picie i wszedł do kapsuły. ,, Lecę na Jowisza".

,,Skąd jesteś? Wypatrując gwiazd"Where stories live. Discover now