4. "o tobie nie da się zapomnieć."

465 45 0
                                    

3 lata po ślubie.

  ✧  

— co masz na myśli mówiąc, że zrobiło ci się go szkoda?!

yoongi wrócił z pracy, a widok, który zastał w salonie, raczej nie był tym, którego się spodziewał  — lecz nie mógł się dziwić, mając za męża park jimina. 

— na dworze jest teraz tak zimno, zamarzłby yoongi-nah.

jego małżonek siedział zadowolony pod kocem na kanapie, a na środku okrycia leżała biała, puchata kulka. 

— nie możemy mieć kota, jimin!

— a to dlaczego?

park delikatnie głaskał kota za uchem, a ten z zamkniętymi oczami leżał wygodnie na kocu, jedną łapką trącając jego rękę.

— mamy za małe mieszkanie na kota! poza tym one muszą wychodzić na dwór, a ja nie będę chodził z nim na spacery na smyczy.

— ja będę — oznajmił jimin, biorąc kociaka na ręce i kładąc go sobie na ramieniu. — wiesz co?

— co znowu — mruknął yoongi, siadając obok niego.

— kiedy śpisz, masz taką samą minę jak on.

min otworzył szerzej usta, po czym parsknął.

— czyli mam rozumieć, że będziesz z nim spał kiedy mnie nie będzie?

— nie tylko wtedy kiedy ciebie nie będzie.

— park jimin, czy ja muszę ci pod wszystkim ulegać.

— czyli zgadzasz się? dziękuje yoongi-nah!

po czym sprzedał mu szybkiego całusa w usta, a następnie podał mu do rąk puchatą kulkę.

— musimy wymyślić mu imię.

kociak od razu wtulił się w blondyna, a ten pogłaskał go za uchem.

— nie może być po prostu kicia? 

jimin westchnął, kopiąc go w udo.

— może snow?

— zdecydowanie powinieneś ograniczyć oglądanie gry o tron.

— nienawidzę cię.

yoongi uniósł brew.

— może nie aż tak bardzo — westchnął park, gładząc dłonią po jego udzie.

— jak bardzo chcesz to może być snow...

— dzięku...

— ... ale to ty sprzątasz kuwetę, karmisz go, wychodzisz na dwór, kupujesz karmę. ja jestem od przytulania.

— jasne.

jednak jimin doskonale wiedział, że wystarczy niecały tydzień, żeby ta biała kulka skradła serce yoongiego, który potem jako pierwszy pchał się, żeby iść z nim na spacer, kupował tylko i wyłącznie jedną z lepszych karm w sklepie (cóż, lecz jego pensja i pieniądze, które wysyłali rodzice jimina, nie pozwalały na tę najdroższą), jednak cóż — kuweta dalej pozostawała obowiązkiem parka.

lecz co najbardziej uwielbiali (a głośno się nie przyznawali) były wieczory albo poranki, w których leżeli w łóżku, a snow pomiędzy nimi, albo w ich nogach i doskonale zauważał, kiedy jego właściciele byli chętni żeby go głaskać, gdyż od razu zaczynał łasić się do jednego z nich. 

natomiast oni sami mogli leżeć wtuleni w siebie, składając sobie delikatne pocałunki wzdłuż szyi czy na ustach, a biała kulka sprawiała, że ich uśmiechy potrafiły utrzymywać się przez cały dzień.

cóż, jednak czasami pupil zostawał wyganiany z pokoju, żeby nie przeszkadzał swoim właścicielom, którzy cóż.

spędzali wspólnie czas tylko we dwójkę.

mijały prawie dwa dni, odkąd jimin widział yoongiego i zrobił największą głupotę, jaką mógł zrobić — nie wziął od niego numeru, a jedynie min posiadał ten jego.

próbował go znaleźć na wszelkich social mediach, jednak bez rezultatu. jedyne co mógł zrobić, to czekać.

lecz z każdą mijającą godziną odnosił wrażenie, że yoongi jedynie go wykorzystał. nawet po przypomnieniu sobie każdego momentu z tamtej nocy — tego jak czuły, opiekuńczy i delikatny w stosunku do niego był min, a park wmawiał sobie, że to nic dla tamtego nie znaczyło.

zresztą, jedyne co wiedział o min yoongim to jego imię i nazwisko. 

nie dowiedział się nawet, ile lat ma, czy mieszka sam, czy studiuje albo pracuję.

nie wiedział n i c .

ta myśl przytłaczała go tak bardzo, że momentalnie jego ciałem wstrząsnął szloch, a ręce zaczęły się trząść. jimin był bardzo wrażliwy — kłótnia z rodzicami czy przyjacielem potrafiła spowodować, że potrafił się podrapać ze stresu aż do krwi, albo nie jeść czy pić przez dwa dni. przeżywał wszystko kilka razy bardziej niż inni, z czym nie potrafił sobie poradzić. w takich momentach najbardziej potrzebował kogoś, kto mógłby go przyciągnąć do siebie, pogładzić po plecach, pocałować w czoło i powiedzieć, że wszystko jest w porządku.  

nagle jednak jego telefon zawibrował, co park na początku zignorował, jednak kilka sekund później postanowił odebrać. na wyświetlaczu widniał nieznany numer, a jimin niechętnie odblokował słuchawkę.

— halo? — mruknął cicho, pociągając nosem.

— jimin-ah?

park otworzył szerzej oczy, jego serce zaczęło bić jak oszalałe, a ręce przestały trząść.

znał ten głos. 

znał i potrzebował usłyszeć ten głos tak bardzo, że miał ochotę popłakać się ze szczęścia.

— y-yoongi?

usłyszał ciche parsknięcie po drugiej stronie.

— wszystko u ciebie dobrze?

czy on się przesłyszał? czy min yoongi zadzwonił do niego, po prostu pytając o jego samopoczucie?

— t-tak, wszystko jest dobrze. a u ciebie?

— mogłoby być lepiej.

mogłoby?

— a-a co się dzieję?

jimin miał wrażenie, jakby serce zaraz miało wyskoczyć mu z piersi. 

— byłoby lepiej, gdybyś ty tu był.

park już miał odpowiedzieć, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle.

czy on dobrze usłyszał? to nie był sen, z którego w każdej chwili mógł się obudzić?

— jimin?

— yoongi-nah, ja...

— za pół godziny na tym samym przystanku. muszę zabrać cię do lepszego miejsca na pierwszą randkę.

— r-randkę? ja m-myślałem...

— co myślałeś?

— że już o mnie zapomniałeś.

— o tobie nie da się zapomnieć, park jimin. 

  ✧  

wshhw przepraszam! że tak długo nie wstawiałam rozdziału, ale od czwartku byłam w londynie i wróciłam dzisiaj w nocy, więc!:-D

ogólnie to mam nadzieję, że nie będzie was drażnił fakt, że będę za niedługo bardzo skakać pomiędzy latami w rozdziałach, na razie jeśli chodzi o fragmenty z przeszłości, to chcę was logicznie wprowadzić w to, jak się poznali wswjhjwfhw

do następnego! x

when a long night comes ✧ yoonmin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz