Szedłem po korytarzu z tylko jedną myślą: ,,Boże, żeby tylko Charlie nie szedł."
Nagle usłyszałem znajomy głos.
- Oh, nasz pedałek przyszedł... -zaczął blondyn.
- Kiedy dasz mi spokój? - zapytałem poirytowany.
- Kiedy uznam to za stosowne.
- A co ja ci takiego zrobiłem?
- Wiesz co... Ty sie jeszcze pytasz? Szkodzisz nam wszystkim.
- Niby jak? - zapytałem podchodząc bliżej Charliego.
- Jakby to ująć... Marnujesz tlen. Na co komu takie coś jak ty? - zapytał wyczekując ode mnie odpowiedzi.
Opuściłem głowę i postanowiłem jak najszybciej odejść.
Nie zdążyłem zrobic jednego kroku, a poczułem mocne uściśnięcie na nadgarsku.
- Jak to możliwe że matka cię wcześniej nie oddała? Ale spokojnie, jak już zmadrzeje, ja się z chęcią nią zaopiekuje- powiedział Charlie, a po chwili wszyscy dookoła zaczęli sie śmiać.
Pierwszy raz puściły mi nerwy. Chwyciłem za jego bluzę i powiedziałem przez zęby:
- Nie masz prawa wspominać mojej matki.
- Wspominać? Oh, rozumiem. Jakbym był rodzicem i bym się dowiedział, że mój syn jest pedałem... to też bym wykorkował.
Nim sie zorientowałem, blondyn leżał. Wszyscy patrzyli na mnie zszokowani.
A ja spojrzałem na swoją zaciśniętą pięść.Usłyszałem tylko za plecami:
- Do dyrektora!💭💭💭
Ma zamiar ktoś to czytać?